- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 46 sekund.
Kolejne pokłosie afery taśmowej w postaci przeszukiwania pokojów poselskich i domów polityków PSL (jak jakichś mafijnych bonzów), a także zjednoczenie prawicy wywołało popłoch w szeregach ludowców. PSL szuka teraz rozsądnego wyjścia z tragicznej dla siebie sytuacji. Traci nerwy i debatuje o przyspieszonych wyborach. Rychło w czas.
Nie ma jak pragmatyzm chłopów z PSL. Afera taśmowa wstrząsnęła rządem. Piechociński i jego ludzie nie stanęli na wysokości zadania. Nie potrafili dla dobra Polski poświęcić swoich stanowisk i przyłączyć się do opozycji. Zapłacą za to słono. Mogą nawet zniknąć ze sceny politycznej. Gdyby wykonali mądry zabieg polityczny, czyli akcję wyprzedzającą inwazję CBA na swoich ludzi, wówczas uderzenie nie byłoby tak mocne, sami zaś odegraliby rolę ofiar.
Drugą szansę otrzymali podczas głosowania nad wnioskiem o odwołanie ministra Bartłomieja Sienkiewicza ze stanowiska ministra spraw wewnętrznych. I tym razem nie popisali się politycznym sprytem. Myślą krótkowzrocznie. Nie posłuchali Waldemara Pawlaka i poszli w zaparte, to znaczy przyczepieni do łajby Tuska idą z nim razem na dno. Akcja CBA wymierzona w Jana Burego uwikłała PSL w aferę taśmową bezpośrednio. Dotąd nie byli z nią kojarzeni przez opinię publiczną, a ich „czystość” i „transparentność” właśnie się skończyły.
Narady w zamkniętych gabinetach ludowców dotyczyły scenariusza przyspieszonych wyborów. Pretekstem była rzekoma informacja, że oto Donald Tusk ma „awansować” na prezydenta Europy, jak to określił Piechociński. Autor tego sformułowania nie zauważył przy tej okazji, jakiego poważnego nadużycia, będąc bądź co bądź wicepremierem Polski, się właśnie dopuścił. Dotąd tego nie sprostował i nie przeprosił Polaków.
Jeśli „awansem” wg Piechocińskiego jest marionetkowe stanowisko „stałego przewodniczącego Rady Europejskiej”, to rzeczywiście państwo polskie albo istnieje „teoretycznie”, albo dla tej ekipy Polska jest zaledwie jakimś tam przystankiem w robieniu kariery politycznej. Dla polskiego polityka bycie premierem Polski to największy awans i to stanowisko powinno być najważniejsze. Dobrze, że Piechociński wyraził na głos marzenia sitwy, zdradził sposób myślenia PO – PSL.
Zgodnie z narracją PSL, po odejściu Tuska nastanie nowa epoka, która może wymagać wcześniejszych wyborów. Cynizm ekipy PSL jest niewątpliwie także wyrazem pragmatyzmu, aż do bólu. Wraz ze wzrostem popularności prawicy pod sztandarem PiS, Solidarnej Polski i Polski Razem, a także rosnącej popularności Kongresu Nowej Prawicy maleją szanse na rządzenie PSL i PO.
Nominacja Tuska, gdyby rzeczywiście była realna, jeszcze bardziej utopiłaby ludowców i liberałów w wyborach do parlamentu. Tusk jest dziś jedyną osobą na scenie centrolewicy, która gwarantuje jej jakiś sukces. Jego brak to koniec marzeń o współrządzeniu. Nie ma Tuska, nie ma imprezy.
Nie sądzę oczywiście, aby Tusk został prezydentem Unii Europejskiej, za wysokie progi na tego tymczasem lewicowego libertyna z Gdańska. Gdyby jednak zdarzył się kolejny „cud” i zdobył tę nominację, to wiedząc, jaki jest stan państwa, który nam zafundował, do czego sam doprowadził po latach stagnacji, czyli de facto regresu gospodarczo-polityczno-kulturowego, na pewno ucieknie do Brukseli i nie będzie się nawet oglądał za tym, co tutaj zostawia, i za tymi, których zdradza.
Niezależnie od tego, czy ucieknie czy nie, jego koniec jest i tak policzony. Z nim czy bez niego PO najbliższe wybory przegra na rzecz prawicy, a PSL może zostać bezwzględnie rozliczone za siedem lat nieudolnych rządów plus ostatnie antynarodowe i antypatriotyczne działania po aferze taśmowej. Stąd gorączkowe debaty w ramach klubu i partii, stąd brak odpowiedzi na zatrważające wszystkich pytanie: Co dalej?
Przyjęło się zakładać, że PSL jest naturalnym koalicjantem każdego. Dotychczas ta zasada nie sprawdziła się w kilku rozdaniach politycznych, więc nie jest to dogmat. Na przykład do dwóch rządów PiS ludowcy nie zostali zaproszeni. Kto wie, czy jeśli nawet PSL przekroczy 5-proc. próg wyborczy, to znów będą współrządzić.
Jeżeli nie, rzeczywistość będzie dla nich okrutna, ponieważ nadejdzie czas rozliczeń, komisji, a jak się dowiedzieliśmy z taśm prawdy, a każdy zdaje sobie sprawę, że to zaledwie czubek góry lodowej, materiału na śledztwa, dochodzenia oraz stawianie istotnych pytań po siedmiu latach współrządzenia PO – PSL jest cała masa. Tym razem Janowi Buremu się upiekło, pozostałe taśmy nie ujrzały światła dziennego, ale nie jest to zapewne koniec afer z udziałem PO – PSL. Ludowcy się dyskretnie pakują.
Tekst ukazał się w Naszym Dzienniku 21 lipca 2014r