- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 21 sekund.
Donald Tusk koniecznie potrzebuje dowartościowania, bo coraz mniej pozytywnych informacji pojawia się w przestrzeni publicznej o jego dokonaniach. Okazją na zaznaczenie ważności Tuska była jego niedawna wizyta w Waszyngtonie, choć i tu, jak pokazywały medialne relacje, okazał się być tylko dodatkiem do prezydenta Dudy, któremu główną uwagę poświęcał prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. Liberalne media, które od zawsze Tuskowi sprzyjały, musiały te niezbyt pozytywne relacje ze Stanów Zjednoczonych czymś przykryć i pretekst znalazły, przez cały wczorajszy dzień trąbiły o zwołaniu przez Donalda Tuska narady szefów państw wchodzących w skład tzw. Trójkąta Weimarskiego (Francja, Niemcy, Polska), która ma się odbyć w piątek 15 marca.
Ta narada ma być pokłosiem wspomnianej wizyty Tuska i Andrzeja Dudy w USA, a Tusk chce przekazać informacje z tej wizyty swoim europejskim partnerom z Niemiec i Francji. Ale, czy to rzeczywiście Tusk zwołał tę naradę? Gdyby to była jego inicjatywa, to powinien zaprosić gości do Warszawy, a tymczasem to on będzie musiał pofatygować się do Berlina, kto tu coś i z jakiego powodu mataczy? Czy taka rola, jaką przypisują Tuskowi media podbije jego notowania, nie tylko w naszym kraju, ale też i w Europie i na świecie? Sprawa wydaje się być mocno naciągana, a rola Tuska w Trójkącie Weimarskim mało istotna, bo w dotychczasowej praktyce polskie miejsce było zarezerwowane dla polskiego prezydenta. Prezydent Duda spotkał się dzisiaj z szefem NATO w Brukseli, Tusk ma się pojawić jutro w Berlinie, ciekawe, który z nich reprezentuje polskie stanowisko, bo, że niekoniecznie są tego samego zdania, co do naszych służb mundurowych i ich roli w konflikcie tuż za naszą wschodnią granicą, to wie każdy Polak, a zapewnienia, że nie różnią się w tych poglądach „ani o milimetr” można między bajki włożyć.
Koalicja 13 grudnia od początku swego istnienia „robi dobrą minę do złej gry”, politycy tej koalicji nazywają się demokratami, a rządzą po dyktatorsku, stale mówią o praworządności, a postępują na wskroś niepraworządnie, o czym świadczą ich decyzje w sprawie mediów publicznych, sądownictwa, a ostatnio chociażby w sprawie odwołania kilkudziesięciu ambasadorów. Podejmują decyzje, które nie leżą w kompetencjach rządu, ustawy zastępują sejmowymi uchwałami, które z prawnego punktu nie mają żadnego znaczenia, a dalej to towarzystwo nazywa się praworządnymi demokratami. Takie działania, to powoływanie się na starą maksymę, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą. Tylko, że to prawda trzeciej kategorii, bo, jak wiemy, „są trzy prawdy: święta prawda, tys. prawda i g…o prawda, to na tą trzecią powołują się „nasze liberały”.
Donald Tusk do tego się nie przyzna, ale ze względu na marne widoki na jego dalszą karierę w UE, koniecznie chce już teraz wejść w rolę prezydenta. W kuluarach PO coraz głośniej o tym, że za rok to właśnie Tusk stanie do prezydenckich wyborów, Hołownia zostanie sprytnie wymanewrowany, a Trzaskowskiemu się „wytłumaczy”, że to jeszcze nie jego pora. Tusk prezydentem Polski? To dosyć upiorny plan, ale jeszcze całkiem niedawno koalicjanci PO nie widzieli go nawet na miejscu premiera, a jednak się załapał. Czarna wizja? Dla wielu tak, ale niekoniecznie musi się wydarzyć, koalicja 13 grudnia tak szybko się kompromituje, że kto wie, jak długo jeszcze przetrwa.
Tusk wyraźnie cierpi na niedosyt popularności w naszym kraju. Koalicja 13 grudnia natworzyła komisji wszelakich, które mają swoich bohaterów, złych, czy dobrych, to nieważne, ale to o nich jest stale głośno, a o Tusku coraz ciszej. Czy jego udział w berlińskiej naradzie coś w tym zakresie zmieni? … dowiemy się niebawem.
Tekst ukazał się na Salon24.pl 15 marca 2024r