- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty i 36 sekund.
Odpowiedzialności za powódź nie da się zero jedynkowo przerzucić na kogokolwiek. Ci nie zrobili, ci zaniedbali, tamci protestowali, ci nie chcieli ustąpić, a jeszcze inni się wyprowadzić. Ale w tym jednym wypadku ta porażka nie jest sierotą… wszyscy jesteśmy jej rodzicami. Odpowiedzialności za powódź nie da się zero jedynkowo przerzucić na kogokolwiek. Ci nie zrobili, ci zaniedbali, tamci protestowali, ci nie chcieli ustąpić, a jeszcze inni się wyprowadzić. Ale w tym jednym wypadku ta porażka nie jest sierotą… wszyscy jesteśmy jej rodzicami.
Wbrew temu co powiedzą klimatyści, nie da się ani przewidzieć w pełni, ani poskromić działania żywiołu pogodowego, jeśli akurat zapragnie nas dotknąć. Gdyby się dało, poradziliby sobie z tym choćby nasi zachodni sąsiedzi, znani z uporządkowania, planowania i zamiłowania do koncentracji. Więc z wodą też powinni sobie poradzić. Jest to jednak w stu procentach niewykonalne, a jedyne co można zrobić, to sprawnie działać w wypadku wystąpienia zagrożenia i działać prewencyjnie. Na wielu obszarach. A w imię politycznej naparzanki, polaryzacji, w imię naszej plemienności, pozwoliliśmy, by zaniedbano prawie wszystkie obszary, w których można i trzeba było zrobić więcej. Wszyscy zatem jesteśmy współodpowiedzialni za to co się w naszym państwie dzieje i jeszcze bardziej za to, co się w naszym państwie nie dzieje i co nie działa.
Wybory mniejszego zła, głosowanie na tych, żeby tylko tamci nie wygrali, wreszcie brak zaangażowania w politykę, polityka mnie nie interesuje, to jest chyba najczęstsza motywacja do wyborczych zachowań – bo nie pójście do wyborów, też jest jakąś formą opowiadania się i postawy obywatelskiej. A na końcu skoro sami sobie zgotowaliśmy taki los, to do siebie tylko możemy mieć pretensje. Tam gdzie dziś rozgrywa się walka z żywiołem wcale nie trzeba było głosować w myśl partyjnych podziałów, jak to często wmawiają nam politycy z pierwszych stron gazet, niestety poza chlubnymi wyjątkami, w wielu nawet małych i średniej wielkości miejscowościach ta duża polityka zawładnęła życiem społecznym i nie ważne są kompetencje rządzących, a ich polityczna przynależność. Daliśmy sobie bowiem wmówić, że łatka przynależności do tej czy tamtej partii oznacza nadmiar lub totalny brak kompetencji. A tymczasem nie oznacza nic innego niż to, że ktoś jest popierany przez daną partię i szlus. Grzechem dużej części Polaków jest zatem zaniechanie. Brak żywego udziału w lokalnej społeczności, w lokalnej polityce i w życiu społecznym. Zrzucanie tego na ludzi, którzy często poza przynależnością partyjną nie niosą za sobą żadnego innego bagażu, który predestynuje ich do rządzenia czymkolwiek. W niektórych miastach, zwłaszcza tych z grona największych byle osioł z poparciem jednego z komitetów wygra w cuglach z każdym, nawet najlepszym kandydatem bezpartyjnym. I dlatego rządzą osły. Bo pozwoliliśmy. Efekt? Biorąc pod uwagę choćby kwestię powodzi wystarczy zapytać czemu takie miasta jak Wrocław rozbudowują się na siłę na terenach, które uznaje się za zalewowe? Czemu na niektórych osiedlach firmy ubezpieczeniowe nie chcą ubezpieczać mieszkań, całych osiedli, znając ich lokalizację? Jedną z odpowiedzi jest kwestia braku choćby planu zagospodarowania przestrzennego miast, które dopiero w ostatnich latach zaczęto przygotowywać. Warszawa ma w tej chwili ok 44% powierzchni miasta objętego takim planem. A co jeśli planu nie ma na danym terenie? Wtedy liczy się jednostkowa decyzja urzędnika. Łódź jeszcze na początku tego wieku, pod koniec jego pierwszej dekady, miała około 4% powierzchni objętej takim planem, to znaczy, że cała reszta miasta zależała, w tak skorumpowanym i korupcjogennym systemie urzędniczym, jaki niestety mamy, od czyich układów, układzików i decyzji personalnych. Budowanie na terenach zalewowych, powszechna betonoza, brak odpływów, retencji, zachowywania przewiewów w mieście, by nie zalegał w nim smog, wreszcie by było wystarczająco terenów zielonych, by mogła w nie wsiąkać woda zamiast kumulować się na ulicach miast to tylko część grzeszków i zaniedbań władzy powierzonej politykom z nadania partyjnego. Nie twierdzę przy okazji, że to zawsze nie idzie w parze, niestety bardzo rzadko ktoś z prawdziwymi kompetencjami reprezentuje polityczne barwy, najczęściej spełnia się w biznesie, a do polityki idą klasowi nieudacznicy.
Innym grzechem nas wszystkich jest zgadzanie się na to by tak wyglądała nasza edukacja. Brak podstawowych zajęć z Przysposobienia Obronnego – Obrony Cywilnej, brak służby wojskowej choćby takiej trzymiesięcznej – podstawowej z ratowania zdrowia i życia, zachowania się w warunkach wojny, klęski żywiołowej etc. Zabierzmy uczniom szkół średnich i studentom dwie przerwy wakacyjne na zajęcia, które pozwolą nauczyć wszystkich zachowań prospołecznych i będą wzmacniać więzi społeczne i nasze wspólnotowe bezpieczeństwo. I niech to nie będzie tylko męska konieczność i niech nie zwalnia od tego obowiązku zwolnienie lekarskie z WueFu.
Sami też rozmawiajmy z sąsiadami, działajmy lokalnie, ale też interesujmy się swoim najbliższym otoczeniem, po to, by gdy będzie potrzeba wiedzieć, czy za ścianą nie umiera tonąc przykuta do wózka staruszka, która nie może się samodzielnie wydostać, albo czy choćby krzyczące na balkonie dzieci bawią się jedynie, czy może wzywają pomocy tak jak umieją. Nasza obojętność i brak codziennej empatii jest najlepszą prewencją dla całego zła tego świata. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za nasze wybory, nasze działania i każde zaniedbanie z naszej strony spiętrza się i kumuluje niczym fala, po to, by któregoś dnia wylać i zabrać wiele dóbr, niejednokrotnie żyć, bo nie potrzeba czynić zła, by świat był zły, wystarczy nie czynić dobra lub być obojętnym!
Autor: Radosław Marciniak
Tekst ukazał się na Salon24.pl 19 wrzesnia 2024r