- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 5 minut i 31 sekund.
Oto – jak wynika z informacji prasowej (cytuję za artykułem red.K.Hołuj Dziennik .Polski z 11-12.07.15) sprawa konfliktu pomiędzy starostą Józefem Tomalem, a odwołaną dyrektor Zespołu Szkół w Dobczycach Beatą Dudek weszła w nowy etap. Prokuratura skierowała do Sądu akt oskarżenia. Starosta jest podejrzany o molestowanie.
Postawiony został zarzut z artykułu 199 § 1 Kodeksu Karnego, dotyczący właśnie molestowania, czy mówiąc językiem bardziej prawniczym: "seksualnego nadużycia stosunku zależności". Czyn ten zagrożony jest karą pozbawienia wolności do lat 3. Prokuratura Rejonowa w Myślenicach skierowała akt oskarżenia po przesłuchaniu świadków obydwu stron: pokrzywdzonej, jak i obrony oraz zebraniu innej dokumentacji. Najpierw, od listopada 2014 r. toczyło się postępowanie karne w tej sprawie, a kiedy wydano postanowienie o postawieniu Józefowi Tomalowi zarzutów (w maju tego roku), można mówić o postępowaniu przeciwko osobie. Od tego czasu ma on status podejrzanego. Pomimo tego Józef Tomal zastrzegł w rozmowach z Redakcją Dziennika, że zgadza się na używanie nazwiska oraz wizerunku.
Tyle informacji prasowej w sprawie.
Warto uzupełnić, że Pani B.Dudek była w ostatnich wyborach samorządowych kontrkandydatką na stanowisko Burmistrza Gminy i Miasta Dobczyce.
Od już 20 lat jestem – mogę określić - pół-mieszkańcem okolic Dobczyc. Po prostu mieszkając w Krakowie – mam tu dom. Nie jestem wprost zaangażowany w tutejsze układy personalne – niemniej interesuję się tutejszymi sprawami samorządowymi i nie ukrywam bardzo mnie one nieraz irytują. Czym? Panującą tu odmową przyjęcia i analizy informacji, dość prostą acz skuteczną manipulacją lokalną opinią i brakiem myślenia o wykorzystaniu własnych możliwości, co przy całym blichtrze sukcesu – blokuje rzeczywisty rozwój Gminy. Blichtr – i operacje PR – to nie rozwój, a środki utrzymywania władzy.
Szerszy to temat.
Nie jest też tak, że w przeszłości nie usiłowałem stawiać pozytywnych propozycji i swoje doświadczenia w tym zakresie mam – lecz nie one są tu istotne. Chcę tylko pokazać szersze i nie sądzę by właściwe tylko Dobczycom, tło tej sprawy – jakich przecież wiele.
Te parę słów wstępu było potrzebne do spojrzenia na to co napiszę, jako na rzeczową informację czy też raczej ocenę sytuacji przez człowieka jakby „z zewnątrz” lecz jednak posiadającego jakieś rozeznanie w rzeczach, o których mowa. Spojrzenie z pewnym dystansem, jak sądzę, pozwala widzieć sprawy Miasta i Gminy nieco inaczej niż na ogół się o nich sądzi, a wśród nich, i opisany w prasie konflikt pomiędzy Panią B.Dudek a Panem J.Tomalem można osadzić na ogólniejszym tle.
Nie jest to w moim przekonaniu konflikt tylko personalny. Zauważmy, jak często do takiego wymiaru sprowadza się tylko nawet najistotniejsze sprawy – bo jest to wygodne. Pozwala uniknąć rzetelnej a czasem kłopotliwej rozmowy o faktach, programach, zamiarach i działaniach. To raczej technika – socjotechnika. W tym terenie już dobrze wyćwiczona przez „doskonałą, sprawdzoną i utrwaloną” tutejszą władzę. Przyzwyczajoną, że socjotechnika i PR wystarczy ludziom za program a rządzenie się jej należy i już.
Dziel i rządź, nie zostało wymyślone przecież w Dobczycach. Zasada jest prosta jak konstrukcja cepa. Najpierw przeciwnika się drażni, drażni, znieważa– ten się wkurzy – i wtedy już może być – przy posiadaniu środków przekazu na wielu poziomach – ogłoszony niezrównoważonym oszołomem, wręcz prowodyrem konfliktu. I społeczność lokalna ma pożywkę, coś się dzieje. Nie będę tu wypisywał szczegółów tego lokalnie stosowanego mechanizmu (poczynając od sztucznie erygowanego „konfliktu” pomiędzy ks. M.Mikołajczykiem a Burmistrzem M.Pawlakiem) Mechanizm zwalnia od podejmowania rzetelnej rozmowy na argumenty, nie tylko w tej danej sprawie, dając wolną rękę w innych kwestiach, a przeciwnika pokazuje jako kogoś nie godnego nawet rozmowy, a tym bardziej wpływu na sprawy publiczne.
W mojej ocenie – dokładnie tak jest w przypadku tej sprawy.
Trzeba przecież wiedzieć, iż Pani B. Dudek – merytorycznie przygotowana i mająca swoje spojrzenie na sprawy Gminy – a nie należąca do grupy lokalnych władców, miała odwagę a właściwie czelność, wystąpić w wyborach samorządowych jako kontrkandydat w stosunku do wieloletniego i „sprawdzającego się” Burmistrza i jego ekipy. W moim odczuciu samo ujawnienie owego zamiaru spowodowało uruchomienie do czynu powiązań ośrodka, który nagle poczuł się zagrożony w swoim statusie. Jak to? Ktoś jeszcze ma tu śmiałość podskoczyć? Skutek – odwołanie ze stanowiska – bo jest ono zawisłe od właśnie administracyjnych decyzji – kogo? – właśnie aktualnie rządzących samorządowo – czyli tych hipotetycznie zagrożonych. Popatrzmy teraz - kto zostaje powołany na miejsce opróżnione przez Panią Dyrektor? Ktoś z zewnątrz? Swojak. Kolorytu dodaje, że wice-Starosta, w następnych, a koniecznych z okoliczności, wyborach uzupełniających, aplikował do objęcia stanowiska burmistrza. Ludzie wybrali zastępcę zmarłego Burmistrza na Jego następcę. Kontynuacja ekipy i specyficznego, jak dla mnie, myślenia o Gminie została zapewniona.
W tych wyborach Pani B. Dudek już nie startowała
Na pierwszy rzut oka wygląda, że sprawa pomiędzy Nią a Starostą - to dokładnie konflikt personalny. I gra. Na dodatek podjęte tu działanie na zmęczenie, drażnienie, co ważne, jest niezwykle trudne do udowodnienia. Molestowanie jest właśnie takim terenem gdzie trudno o dowody, a równocześnie to jest teren, na którym kobieta nie może pozostać bierna. Zwłaszcza kobieta mająca kręgosłup.
Cała sprawa – zostaje sprowadzona na poziom magla - w końcu całe działania koteryjne odbywają się za kotarą. Nikt nic nie wie, nic nie widzi, - tak na wszelki wypadek. Naciski tego rodzaju sprawdziły się przecież wiele lat wcześniej gdy to Burmistrz wybronił się ze spraw korupcyjnych. I wtedy, to nie on jeden się wszak przecież bronił.
Tym razem jest przynajmniej prokuratorski akt oskarżenia, a ten, nie bierze się z sufitu.
Czyż nie jest też zastanawiające, iż w terenie, w którym na ogół opcja polityczna zbliżona do dzisiejszego myślenia PiS –u, była zawsze w przewadze, okazuje się, że w wyborach cudu w których PSL osiąga wynik wielokrotnie przekraczający sondaże – przedstawiciel PiS (bo tak startowała Pani Dudek – a potem w wyborach uzupełniających Pan Knapik) otrzymuje wynik na poziomie 20% . Popatrzmy na sondaże i średnie wyniki na Podkarpaciu.
Obok tych obserwacji nie można przejść obojętnie. Warto je zanalizować z punktu widzenia obrony status quo lokalnych związków metodą nacisków.
Co to ma wspólnego z demokracją i społeczeństwem obywatelskim?
Jaki jest rezultat ? I ten mnie najbardziej niepokoi – władza nie mająca żadnego, twierdzę, perspektywicznego i realnego planu (patrz oficjalne dokumenty Gminy) rozwoju Miasta i Gminy w oparciu o ich własne możliwości - poza okrągłymi deklaracjami, frazesami z katalogu nowomowy – po raz kolejny uniknęła fechtunku w rozmowie o kierunkach działań, o sposobach reakcji na takie zjawiska, które jako krytyczne są nawet zapisane w tych dokumentach. A bez dyskusji i porównywania koncepcji – o wypracowaniu czegokolwiek trudno mówić. Jest tylko jedynie słuszna i światła koncepcja. Myślący o tych samych sprawach inaczej, mający inne koncepcje – nie są potrzebni. Zawadzają temu typowi demokracji. Neo- demokracji.
By przybliżyć rzecz lokalnymi konkretami - wystarczy zapytać; o los ośrodka WOSIR w Dobczycach i postrzeganie jego funkcji dla Gminy, o bajki w sprawie udostępnienia akwenu w miejsce myślenia o tym samym, ale na gruncie argumentów i informacji rzeczowych, o racjonalność planów lokalizacji nowej strefy przemysłowej u podnóża zapory itd.
Relacja z wydarzenia, ze sprawy, powinna być jak sądzę dla Ogółu mniej interesująca niż jej tło – zauważmy mające jednak jakoś powtarzalne, a ogólne znaczenie co właśnie próbuję pokazać.
Czyż nie warto by społeczność lokalna zauważyła jak jest wodzona za nos i gdzie leży jej interes?
A nie leży on na pewno w samej obserwacji igrzysk sądowych.