- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 1 minuta i 49 sekund.
Polska żyje żałosnymi skutkami zażywania dopalaczy. I słusznie, albowiem już same liczby budzą respekt. 562 przypadki zatruć dopalaczami w 2010 roku, a więc przed rozpoczęciem "bezwzględnej" walki z dopalaczami przez Donalda Tuska i 2513 przypadki w roku 2014, czyli po wejściu w życie najlepszej w Europie - wedle ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz - ustawy w sprawie dopalaczy.
Ba! Już po zaostrzeniu przepisów od 1 lipca 2015 r. odnotowano kilkaset poważnych zatruć, a nawet śmierć. Dziś premier Ewa Kopacz ma czelność grzmieć na opozycję, że gra ludzkim życiem. Z litości pominę w tym miejscu bezczelne wywracanie kota ogonem przez ministra Mariana Zembalę, który ruga dziennikarza dopytującego o pomysły na walkę z dopalaczami.
Działacze PO i zaślepione lemingi pytają zaś obecnie, dlaczego opozycja milczała kiedyś, dlaczego utrudniała wejście w życie nowych, zaostrzonych przepisów i co tak w ogóle ma do zaoferowania w sprawie dopalaczy. Trzeba sobie jasno w tym momencie powiedzieć, że ignorancję i brak pomysłów ludzie władzy i ich apologeci przykrywają kolejnymi kłamstwami.
Przypomnijmy zatem, że kilka lat temu opozycja wniosła pod obrady Sejmu własny projekt ustawy, który diametralnie różnił się od projektu rządowego w aspekcie dopuszczania dopalaczy do obrotu. Opozycja proponowała, by dopuszczanie dopalaczy do użytku powszechnego odbywało się na zasadach podobnych do wprowadzania leków, zaś obóz władzy dokładnie odwrotnie, czyli dopuścić do użytku niemal każdy skład dopalaczy i badać dopiero wtedy, gdy ktoś to zakwestionuje. Wygrał projekt PO-PSL, a skutki mamy dzisiaj opłakane. Ba! Przy ministrze zdrowia (czyli Ewie Kopacz) miał powstać zespół monitorujący tę kwestię. Powstał? Nie powstał! Czy o to też Ewa Kopacz ma pretensje do opozycji? Ponadto dużo mówi się dzisiaj o profilaktyce, gdy tymczasem środki na ten cel w ministerstwie zdrowia zostały... zmniejszone.
Nieprawdą również jest, iż opozycja była przeciwko zaostrzeniu przepisów, albowiem jedynie wstrzymała się od głosu racjonalnie argumentując, że nie ma sensu pudrowanie ustawy, która nie zdała egzaminu. Owszem, zrównanie dopalaczy z narkotykami jest dobre, ale umieszczanie zamkniętego katalogu składników w ustawie mija się z celem, albowiem inwencja twórcza producentów dopalaczy jest trudna do przewidzenia. Lepiej wyjąć to z ustawy i regulować częstszymi rozporządzeniami ministra zdrowia. Koalicja PO-PSL była temu przeciwna, a dzisiaj premier Kopacz obłudnie obwinia opozycję za wszelkie własne zaniechania.
Nie wiem, jaki będzie wynik jesiennych wyborów parlamentarnych, ale chętnie widziałbym PSL poza Sejmem, zaś PO ze zwyczajowym poparciem PSL, czyli na poziomie mniejszym niż 10%. Już chyba SLD zostawiał bowiem po sobie mniej polskiej ziemi spalonej niż Platforma przekornie zwana Obywatelską.