- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 24 sekundy.
To w zasadzie zły tytuł, bo sugeruje jakoby w Targowicy mogliby być ludzie wielcy. Ludzie wielcy – bez względu na poglądy i swe kulturowe oraz emocjonalne ukształtowanie – jednak mają jakąś wiedzę i wyobraźnię a także zdolność rozpoznawania gdzie jest dobro a gdzie zło, gdzie szlachetność a gdzie nikczemność. Tacy w Targowicy być nie mogą bo Targowica jaka jest, i do czego prowadzi każdy wie. Nie jest to zagadką.
Jednak szczytem można powiedzieć naiwności jeśli nie głupoty są zachowania przynależne Targowicy, ale czynione po nic – niepotrzebnie - nawet z punktu widzenia tych sił z zewnątrz, którym zdrada byłby przydatna w sensie warunkującym ich sukces. Pomocna a nawet owszem, może być miło przyjęta, ale daje od razu informację o racjonalnym stosunku do zdradzających. Można z nich korzystać, ale cenić i szanować – a po co?
Przechodząc do czasów dzisiejszych coraz częściej i zasadnie przypomina się tą Targowicę z końca XVIII w. Oczywiście można mieć różne zdania co do zasadności takich porównań niemniej i tamta Targowica – szermowała motywacją, że broni, że działa na rzecz Ojczyzny. Wyszło jak wyszło.
Wystąpienie prof. R.Legutki w trakcie debaty i w tej sprawie coś wyjaśniło. Niezwykle konkretne i zadające pytania, na które każdy bez wyjątku uczestnik tego biczowania Polski na forum unijnym powinien sobie odpowiedzieć. I pod tym względem to wystąpienie było ważne dla identyfikacji problemu. Tak dosadne i konkretne, że tak zwani krytycy nie odważyli się podnieść głosu. Profesor jednym zdaniem pokazał między innymi małostkowość i bezsens działań współczesnych następców targowiczan.
Zauważyli Państwo?
Informacja o tym, że Rząd Polski wysyłał dokumenty wyjaśniające a po nich nie ma śladu – widać wylądowały koszu, powiązana z pytaniem o podstawy informacyjne i prawne podjęcia kroków wobec Polski, już bez ogródek dookreśliła rolę donosów na Polskę.
Czy owe by były czy nie – owe kroki byłby podjęte bo miały być podjęte – by po pierwsze wykonać krok faktami dokonanymi i po drugie by nie powtórzyć „błędu” jaki został poczyniony wobec niesubordynacji Węgrów. Wszak możliwości donosicieli nie sięgają do poziomu sił sprawczych wobec urzędników unijnych. Jeden człowiek i to w tamtym systemie urzędniczym, choćby był na miejscu i na ważnej pozycji urzędniczej też nie byłby w stanie spowodować wsadzenia dokumentów państwa członkowskiego do głębokiej szuflado- studni. To drugie - dążenie do uniknięcia błędu poczynionego wobec Madziarów, też było nie tak dawno wyrażone bez ogródek przez innego Komisarza UE.
Donosy dostarczyły tylko pretekstu i uwolniły od odium odpowiedzialności za akcję chłostania opinii Polski o Polaków.
Żałosne – bo mało sensowne i małe figury. Myślą, że upieką swój interes.
Czy którykolwiek zaborca szanował zdrajców, donosicieli lub szmalcowników? Nigdy! Co najwyżej wynagradzał ich ochłapami.
Wszak władza w niesuwerennym kraju czy pozycja nawet prezesa w obcej firmie nie jest ani władzą ani właścicielstwem.
Jest tylko ich erzatzem.
I za nimi to można tęsknić.
Może po tej debacie zobaczą swą rolę i przyjmą do wiadomości, że to ludzie wybrali i to dwukrotnie. Raz Prezydenta i drugi raz posłów.
Zaś sprzątanie i zmiany, które Polacy zarządzili nie są do wykonana w ciągu 2 m-cy i krzyki o niewypełnieniu obietnic wyborczych brzmią śmiesznie i tylko – łącznie z metodami donosów świadczą o posusze w myśli. To plucie na odległość…