- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty i 56 sekund.
Ludzie nie związani z Kościołem lub Ci będący w nim, a oczekujący jego dostosowania się do dzisiejszych pojęć ze świata świeckich, traktują go jak rodzaj organizacji. Takie jednowymiarowe patrzenie jest oczywistym błędem, prowadzącym do mylnego rozumienia źródła siły i misji Kościoła.
Nie jest to jednak, a raczej nie powinno być, problemem ludzi wierzących.
Piszę – nie powinno być – bo w rzeczywistości – bywa.
Jako wspólnota katolicka ani nie jesteśmy wszak samotną wyspą ani też grupą jednorodną. Myślenie dotyczące organizacji podlegającej regułom współczesnej poprawności politycznej przenoszone jest też i przez nich na Kościół. Tymczasem wiele elementów tego podejścia – dziś uważanych nie tylko za oczywiste ale i dobre – wcale takimi nie jest, i to na dodatek w sposób bezwzględny. Nie zauważa się na przykład jawnej sprzeczności pomiędzy przyjęciem za jedynie słuszne i efektywne głosowanie nad wszystkim (bo przecież wg poprawności politycznej demokracja jest wartością najwyższą) - a znaczeniem jakie ma istnienie prawdziwych, powszechnie uznanych i wypracowanych autorytetów. I to nie tych zamianowanych autorytetami Tytuł przecież nie zawsze pociąga za sobą autorytet – coś dziś nie bywa przyjmowane do wiadomości. I kłopot gotowy. Również wiedza, dochodzenie do prawdy, a też i pojęcia z dziedziny etyki – jawnie kłócą się z ciągotami do ustalania wszystkiego przez głosowanie. Hierarchiczność Kościoła, z kolei, to biegun przeciwny dla dyktatu demokracji, choć wypracowanie opinii głosowaniem nie jest Kościołowi obce, tyle, że w bardzo konkretnych ramach, po których demokracja już nie działa.
Czy samo zauważenie i wyciągniecie konsekwencji z tych sprzeczności jest samo w sobie wstecznictwem a ich lekceważenie – postępem?
Proboszcz lekceważący opinię wspólnoty wykonuje sobie strzały po nogach, ale też wspólnota oczekująca, że proboszcz będzie jej bezwzględnie posłuszny sama się demontuje i odchodzi od Kościoła. Dziś, bywa, mówi się; Bóg – tak, Kościół – nie. Za chwilę wyłączy się z tego „tak” również Chrystusa. Czy to jest droga?
W ramach podobnych sprzeczności mieszczą się duże nieporozumienia wokół pojęcia i funkcji Rady Parafialnej, zwłaszcza jako zespołu stałego i prawie instytucjonalnego oraz mającego oparcie – w wyborze. I znów sprzeczność. Czym innym jest zasięganie opinii i pozyskiwanie informacji, a czym innym decyzja i odpowiedzialność za jej podjecie i realizację.
Dla każdego katolika autorytet Papieża jest czymś stałym i niezmiennym.
Nie tylko dla Jego osobistej mądrości, ale dla tego, co dla innych jest irracjonalne i sprzeczne z pojęciami z krainy demokracji - objęcia Osoby i Kościoła opieką Ducha Świętego. To jest z uwagą zastanawiamy się nad tym, co mówi do nas Ojciec Święty. Przykładów na to, jakie skutki przynosi nam lekceważenie tego czego nauczał nas Jan Paweł II – można przytaczać wiele.
Duch Święty – abstrakt – zderza się z Duchem Świętym jako czymś co realnie wpływa na człowieka i jego otoczenie.
Z tego punktu widzenia słowa Ojca Świętego brzmią inaczej dla świata a inaczej dla wspólnoty katolickiej. Z tej też perspektywy zauważmy i rozważmy słowa Ojca Świętego o 15 – tu grzechach ludzi konsekrowanych i to wypowiedziane w przeddzień Bożego Narodzenia. Mają zupełnie niezwykłe znaczenie. Dla ludzi kościoła to głęboka troska i apel o pomoc ludziom konsekrowanym. Dla ludzi nierozumiejących misji i też tych wrogich Kościołowi – to okazja do wyjątkowo brutalnych ataków.
Każdy chyba się zastanowi – a cóż to za samobiczowanie?
Podanie na tacy okazji dla kultywowania choroby i to całkiem konkretnej jej jednostki o nazwie - mania prześladowcza - albo do zorganizowana akcji ludzi nienawidzących Kościoła i Wiary. Mających nadzieję, że zniszczenie wartości otworzy im drogę do ich celów czysto biznesowych. Wszak wyprodukowanie pulpy społecznej posłusznej w Centrach Handlowych i lokalach wyborczych jest ważnym narzędziem realizacji interesów. Światopogląd, stały i ukształtowany, a oparty na konkretnym systemie wartości – Dekalogu to przeszkoda. Jest okazja by ją kruszyć, właśnie odwołaniem do traktowania Kościoła jak firmy, co najwyraźniej – bywa, że jest przyjmowane pojęciowo nawet przez ludzi tegoż Kościoła. I to na to zwraca uwagę Ojciec Święty. Dla osłabienia i skrzywienia istoty rzeczy poruszonej przez Ojca Świętego mówią – Papież uprawia PR. Znów pojęcie z dzisiejszego traktowania relacji pomiędzy firmą lub osobą a otoczeniem.
W tych sprawach – zauważmy - każde święta są traktowane jako okazja do szarży.
Dziś mamy na przykład pytanie od niechcenia rzucone do sieci – czy przyjmiesz księdza chodzącego po kolędzie. Niby sonda. A okazja do wpisów o charakterze wściekłych, rąbanych na odlew i na ślepo ataków na „darmozjadów” „pedofili” (jakoś ostatnio modne – obrzucić łatwo, gorzej z szansami obrony). Aż zastanawia, że nie ma jakoś wpisów „ależ tak, przyjmuję z radością” W rzeczywistości spora część ludzi przecież księdza nie tylko przyjmuje ale i podejmuje z chęcią rozmowy. I Ci głosu nie mają? Ileż jadu o nienawiści w tych wpisach. Nie są one oczywiście "moderowane", za to gdy, tylko cokolwiek spróbuje się wpisać na temat.....(proszę sobie dośpiewać, bo wpisanie grozi cenzurą i sądem) moderacja jak w banku. Wszystko jedno czy Papież, Ksiądz, Hierarcha w końcu i jakikolwiek katolik, byleby się odwołał do swojej wiary - wiadro pomyj od internetowych ludzików - pewne.
Tolerancja. Wg poprawności politycznej i obowiązujących norm.
Taka na przykład koncentracja polityka na sprawach od pasa w dół i budowanie na tym figury politycznej, w kontekście masowości podobnych wpisów i realnej skuteczności wyborczej (Słupsk, Wadowice jako symbole tolerancji – ciekawe tylko dla kogo), powinna być sygnałem alarmowym. Jaką, kto, ma kołdrę i co pod nią można znaleźć, mało mnie interesuje, ale co to ma wspólnego z polityką jako działalnością dla dobra wspólnego?
A to jest definicja uprawiania polityki.
I kto tu demontuje Państwo i społeczność?
Jakie podsumowanie?
Nie omawiam w tym tekście troski Ojca Świętego o Kościół jako wspólnotę ludzi konsekrowanych i laikatu wyrażonych owymi słowami. To oddzielna i to obszerna sprawa. Pragnę tylko zwrócić uwagę, by dobrze się zastanowić, przed zbyt łatwym przyjęciem słów naprawczych dla Kościoła jako jakiegoś samobiczowania zmierzającego do faktycznej abdykacji w zasadniczych jego zadaniach dla chęci podporządkowania się regułom współczesnego świata.