- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty.
Przyglądając się z zewnątrz, wszystko wydaje się być poprawne i na miejscu - szyld, kolorystyka mająca dawać nadzieję, i pełna politycznej narracji Platforma Obywatelska o demokracji, konstytucji i obywatelskości. Zaglądając jednak głęboko, szczególnie wstecz pod względem czasowym, można w pewnym ograniczonym stopniu skonstatować, że mamy szansę przeprowadzić sekcję na jeszcze żywym organiźmie politycznym, które twierdzi... że ma się dobrze.
Problem w tym, że w polityce bardzo liczą się słowa i czyny, a wobec przegłosowanego dzisiaj kroku wstecz, jeśli chodzi o emerytury, może dziwić, że formacja, która kiedyś rządziła 8 lat, dalej trzyma się uparcie tego, co pogrzebało jej szansę na udany wynik wyborczy. Skąd tego rodzaju samozaparcie?
Jeśli w polityce, liderzy jakiejś formacji odwołują się do treści, które przyniosły im przegraną, to jest to znak, że mają bardzo mało do zaproponowania. Nic tylko tę samą kuchnie polityczną, co poprzednio: więcej deregulacji, i o dziwo słabsze państwo, ale więcej biurokracji. Nie chciałbym bronić PiS w przedmiocie polityki personalnej, ponieważ tam także są mali ludzie, mali tak bardzo, że Polska to dla nich kraj feudalny, poletko do uprawiania swoich znajomości i innych koneksji. Jeśli coś wywróci PiS - to tylko to.
Nie zanosi się jednak na to zbyt szybko, gdyż ludzie powszechnie nie popierali podwyższania wieku emerytalnego w kraju, gdzie spora liczba pracodawców (także państwowych) uważa, że jest wartością wprost porządaną poświęcać się pracy na zasadzie jeden pracuje za kilku - w imię oszczędności, w imię kolejmego samochodu prezesa, nie tego prezesa, bo ten chociaż politycznie stosuje szereg technik typowej polityki starej daty - nie, ma się podobać, tylko być na tyle twarda, co jednocześnie skuteczna. Niestety wielu polskim politykom zamarzyła się wyłącznie polityka ładnego garnituru, dobrego wina/whisky, czyli taka słoma z butów w wersji do kwadratu, ponieważ ci ludzie uważają, że samym wyglądem, PR-em są w stanie nadgonić polityczną impotencję.
Współczuję Platformie, ponieważ całkiem sprawna formacja gryzie się we własny ogon, skubiąc go niemiłosiernie. Wyleciało juz tak wiele osób z tej formacji, stało się politycznymi emerytami lub od czasu do czasu pojawiającymi się zjawiskami w tv, radiu - wszak znajomości z dziennikarzami wciąż jeszcze mogą odgrywać jeszcze jakąś rolę - ale tutaj, o zgrozo oni nadal myślą, że przekonają ten tępy lud, który nie chce zrozumieć, że praca aż do samozaorania to w pewnym sensie przywilej - tak się stało, że z tego przywileju będzie mógł skorzystać kto chce, a nie musi, jak chciano wcześniej.
Warto dostrzeć, że ten zjadliwy tekst, który nic złego nie wyrządzi tym wielkim, którzy się śmieją z nas każdego dnia, dumnie strosząc pióra rzekomej opozycyjności, chciałby tylko jedną, ale to niewielką wnieść kwestię. Mieliśmy przez ostatnie lata przerost w rzekomo realnej gospodarce prezesów, rad nadzorczych, wiceprezesów prezesów, spółek mnożących kolejnych prezesów, kolejne zarządy... i strumień pieniędzy, który trzeba na to było wydać - i to wciąż do dnia dzisiejszego jest. To jest ta tak zwana, wielka, cudowana wolnorynkowa gospodarka cwaniaków, która w rzeczywistości zdominowała krajobraz Polski. Realna gospodarka pracuje na wyspach brytyjskich lub w Niemczech - tam wciąż brakuje rąk do pracy, no może bardziej w tym drugim. Ale o czym to świadczy? O faktycznym istnieniu gospodarki. Polska gospodarka istnieje teoretycznie, ale jest cieniem tego, czym mogłaby być. I może dlatego powszechną mantra przez ostatnie lata był atak na jednego, tylko jednego pewnego prezesa, by przykryć zjawisko egoizmu - przerostu kadr kierowniczych, menadżerskich, dyrektorskich zapatrzonych w swoją pewność, że są potrzebni. To trochę jak z pewnym zakładem, który zatrudniał ok 30 pracowników fizycznych, i drugie tyle biurowych z 2 dyrektorami, kilkoma kierownikami, prezesem, wice prezesem, a cały kram pracował dla rady nadzorczej, gdzie? no w Warszawie.
Staram się z reguły pisać poważnie, w sposób naukowy, ale wybaczcie mi dzisiaj ten ton. Można nie lubić Kaczyńskiego, więcej, pałać do niego niechęcią. Ale przynajmneij jemu chce się czegoś więcej niż tylko nażreć. Jeśli to jest według niektórych tylko zemsta, to ja wolę taką zemstę na prawdziwym kłamstwie - kłamstwie, że zwykłemu człowiekowi po 1989 r. nic się nie należy. Może to takie socjalistyczne, lepiej idz i zapracuj sobie, zgadzam się - za 1750 złotych brutto miesięcznie można stworzyć prawdziwy, bogaty i zasobny naród, który z uśmiechem dotrwa do wieku starczego dzielnie trzymając kilof, łopatę....
Tekst ukazał się na Salon24 w dniu 17 listopada 2016r