- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 1 minuta i 21 sekund.
Krótkie zestawienie: 4,5 mln zł - tzw. budżet partycypacyjny w 2014 w Krakowie w tym: 2,7 mln zł - zadania ważne dla całego miasta 1,8 mln zł – projekty dzielnicowe
10,8 mln zł - kwota WYDANA (czyli mówiąc wprost ZMARNOTRAWIONA) na igrzyska Kraków 2022, które się nie odbyły w tym: 2,7 mln zł - koszta promocji igrzysk, w tym:
1,5 mln zł - koszta produkcji spotu reklamowego oraz jego emisji w TVN i Polsacie w okresie świąteczno-sylwestrowym 2013/2014.
Spójrzmy:
Po pierwsze:
Tutaj 4,5 mln, tam 10,8 mln.
Po drugie:
Te 4,5 mln, „łaskawie” „oddane” pod głosowanie mieszkańców, przeznaczone jest w sporej części na inwestycje, które mieszkańcom należą się jak psu buda (jak, cytując Dziennik Polski z 27.IX, „naprawa nawierzchni ulic, przejść dla pieszych, chodników, urządzenie terenów zielonych i rekreacyjnych, dopo sażenie placów zabaw i szkół oraz renowacja bibliotek”). Tymczasem niemal dwa i pół razy więcej, 10,8 mln, zmarnotrawione i hojnie rzucone w wyniku arbitralnej decyzji władz na wydatki, które w normalnym kraju poprzedzone zostałyby konsultacjami, wydanych zostało wbrew woli tychże mieszkańców.
Po trzecie:
Mieszkańcy otrzymali prawo bezpośredniego wypowiedzenia się na temat 2,7 mln zł w zakresie zadań ważnych dla całego miasta. Akurat tyleż samo, 2,7 mln, pochłonęła „promocja igrzysk”, z czego większość wydana została na produkcję krótkiego półminutowego, obśmianego zresztą przez krakowian, filmiku, puszczanego przez kilka dni w dwóch telewizjach. Ot, taki kwiatek. Czy jest to charakterystyczna dla platformiano-postkomunistycznych władz Krakowa, któryś raz z kolei okazywana bezczelność? Czy też przypadek? Nie będę dochodził. Wiem natomiast, że ci państwo nie powinni absolutnie nigdy pełnić żadnych funkcji publicznych, a ewentualne oddawanie na nich głosów w wyborach oznacza narażanie społecznych pieniędzy na marnotrawstwo.
* I jeszcze tak dla przypomnienia: łączna kwota planowana na wydatki Komitetu Kraków 2022 miała wynieść 48 mln zł, a więc ponad dziesięć razy więcej aniżeli szumnie nagłaśniany „budżet partycypacyjny” (te 48 mln to tylko na wydatki Komitetu, bo planowane wielomiliardowe koszta igrzysk to sprawa osobna). Można spokojnie powiedzieć, że osoby, które w referendum (nawet jeśli odbyło się ono za późno) wypowiedziały się przeciw radosnej twórczości władz, uratowały tym samym wiele milionów przed marnotrawstwem.