Chyba większość przedsiębiorców (niekoniecznie tych zadłużonych) spotkała się kiedyś z ogłoszeniem typu „Kupię zadłużoną spółkę z o.o.”.  Ty także, drogi Czytelniku? No to zapewne wiesz również, że w takich anonsach pojawiają się wielokrotnie przeróżne sugestie typu: „Przejmiemy na siebie zobowiązania spółki, a Ty będziesz mógł spać spokojnie…” itd. itp… Takie slogany mają wytworzyć u właściciela zadłużonej spółki przekonanie, że oto właśnie znalazł cudowny sposób na pozbycie się długów i wyjście z kłopotów finansowych. Otóż jednak nic z tych rzeczy, bo w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie – prawdziwe kłopoty mogą się dopiero pojawić (jak to zwykle bywa jeśli chodzi o takie, nieco szemrane, interesy).

Kto może chcieć pozbyć się zadłużonej spółki?

Najczęściej jest to po prostu przedsiębiorca, któremu nie wyszedł biznes, w związku z czym jego sytuacja wygląda następująco:

– suma zobowiązań finansowych spółki przekracza wartość jej majątku (nawet jeśli taka spółka reguluje na bieżąco swoje zobowiązania)

– lub/i przestała ona spłacać swoje zadłużenie (nawet w części) i co więcej zachodzą przesłanki, że ze względu na brak środków spółka taka nie będzie w stanie zaspokoić wszystkich swoich wierzycieli.

Teoretycznie przedsiębiorca taki celem uniknięcia odpowiedzialności mógłby złożyć do sądu wniosek o upadłość spółki, ale najczęściej z różnych względów nie jest to już w praktyce możliwe (np. znacznie przekroczony ustawowy termin złożenia „we właściwym czasie” wniosku o ogłoszenie upadłości lub wszczęcie postępowania układowego – zgodnie z art. 299 § 2 k.s.h.). Czyli, jak to mówią, jest już „po ptokach” i z dużą dozą prawdopodobieństwa sąd taki wniosek oddali, a naszemu biznesmenowi przyjdzie się dobrze poznać z komornikiem. Owszem, niektórzy stosują tutaj różne sztuczki jak np. „dokapitalizowanie” spółki różnymi przejęciami mającymi na celu sztuczne podbicie jej wartości, ale o tym akurat napiszemy w innym wpisie. Grunt, że większość staje przed nieciekawą wizją odpowiadania za długi spółki swoim prywatnym majątkiem.

Schemat działania naciągacza

Oferent chcący „zakupić” zadłużoną spółkę przedstawia się zwykle w pozycji zbawcy – mesjasza, który jako jedyny jest zdolny uwolnić przedsiębiorcę – dłużnika od nieuchronnej i mało przyjemnej egzekucji komorniczej. Zgodnie z roztaczaną wizją wszystko ma przebiegać zgodnie z prawem – w oparciu o akt notarialny potwierdzający sprzedaż, odpowiednie uchwały odwołujące poprzedni zarząd i ustanawiające nowy, dokonanie zmian w KRS i wreszcie pisemne przejęcie na siebie zobowiązań wobec wierzycieli. Cała operacja ma bowiem w zamyśle prowadzić do tego, że nabywca przejmie majątek spółki oraz (teoretycznie) także jej długi. Oczywiście, takie „podłożenie się” nie będzie bezinteresowne – kupujący mimo że nabędzie taką spółkę za przysłowiową złotówkę, to w rzeczywistości zażąda dodatkowej opłaty, którą sprzedający ma mu zapłacić „pod stołem”. Zwykle są to kwoty od kilku do kilkunastu tysięcy PLN, teoretycznie zależne od wysokości zadłużenia, a w praktyce będące zwykłym widzimisię kupującego. Sprzedawca „pozbywa” się więc problemu za stosunkowo niedużą kwotę, a nabywca zostaje teoretycznie w trudnej sytuacji, gdyż musi spłacać wierzycieli…

Ale, ale – wcale nie musi! Otóż zgodnie z polskim prawem zarząd spółki z o.o. ponosi bowiem odpowiedzialność za jej zobowiązania powstałe do dnia, w którym członkowie zarządu pełnili swoje funkcje. Nowy zarząd spółki odpowiada zaś tylko i wyłącznie za jej zobowiązania powstałe od daty jego powołania. Sprzedaż nie spowoduje więc przeniesienia odpowiedzialności za stare długi na nowego nabywcę i niestety wierzyciele będą mogli bez przeszkód dochodzić swoich roszczeń od członków starego zarządu. Ok, ale zdarza się też, że nowy właściciel spółki podpisuje zobowiązania, że przejmuje odpowiedzialność za długi spółki powstałe za czasów starego zarządu – co w takiej sytuacji? No niestety, sprawa nie jest taka prosta, gdyż aby takie oświadczenie miało w ogóle jakąkolwiek moc prawną, to na przejęcie długów musi się zgodzić także wierzyciel/wierzyciele. Jeśli oni nie podpiszą odpowiedniego dokumentu, to cały misterny plan idzie w… wiadomo gdzie, jak to mawiał pewien filmowy klasyk. Owszem, jest jeszcze możliwość prawna, aby oszukani członkowie starego zarządu zażądali od nabywcy spółki odszkodowania za to, że wierzyciele dochodzą od nich spłaty długów, choć przecież to miał wziąć na siebie wspomniany nowy prezes, ale… Ale w praktyce najczęściej okazuje się, że kontakt z takim „prezesem” się urywa, a nawet jak już delikwent ten się odnajdzie, to i tak zwykle nie ma żadnego majątku, z którego można by egzekwować roszczenie. I co mu Pan zrobisz, jak nic nie zrobisz…

Co więcej, taka pozorowana sprzedaż mocno zadłużonej spółki stanowi naruszenie prawa upadłościowego i za nią grozi również odpowiedzialność karna – do 1 roku więzienia! Dodatkowo często takiej sprzedaży towarzyszy również oszukańczy transfer majątku – stary zarząd sprzedaje wszystko, co tylko da się sprzedać, albo przenosi własność cenniejszych rzeczy na rodzinę lub znajomych. Postępowanie takie to złamanie art. 300 kodeksu karnego i grozi za nie kara pozbawienia wolności nawet do 8 lat. Tyle ryzykowne, co mało skuteczne, gdyż wierzyciele w takiej sytuacji mogą skorzystać z instytucji tzw. skargi pauliańskiej i domagać się przed sądem unieważnienia umów przenoszących majątek spółki w wyżej opisany sposób – a sądy się do takich żądań dość chętnie przychylają.

Jeśli więc spotkasz się z taką ofertą kupna Twojej zadłużonej spółki przez podejrzanego „prezesa”, to nie daj się na nią nabrać!

I na koniec ważne pytanie: czy więc sprzedanie zadłużonej spółki nie ma żadnego sensu?

Niezupełnie. Po pierwsze taka sprzedaż może odwlec na jakiś czas najazdy wierzycieli, którzy zmyleni zmianami we władzach spółki mogą chwilowo próbować odzyskać długi od nowego właściciela – ale zwykle tylko do momentu, w którym zorientują się, że jest on zwykłym figurantem. Po drugie co poniektórzy mogą zwyczajnie odpuścić dalsze dochodzenie należności – zwłaszcza w sytuacji, kiedy sumy do odzyskania nie są zbyt wysokie, a batalia sądowa wydaje się trudna i niewarta zachodu. No i wreszcie po trzecie :zadłużone spółki są wykorzystywane do przeróżnych operacji związanych z kontrolowanymi wierzytelnościami – ale to już będzie tematem na kolejny wpis.

Tekst ukazałsię na Salon24 w dniu 29 stycznia 2018r

PRZECZYTAJ

 📝 Najnowszy artykuł
14 Kwietnia 2025

Czy już definitywna eliminacja Emausu?

felekNie tak dawno napisałem tekst o eliminacji Emausu – a tu się okazuje że to nie koniec. Jest oczywiste, ze to co robią lewackie władze miasta plasuje się w programie opiłowywania katolików i niszczenia tradycji oraz kodu kulturowego będących spoiwem społeczeństwa. Z punktu widzenia lewackiego

...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty i 26 sekund.)


14 Kwietnia 2025

Czy już definitywna eliminacja Emausu?

(866) Feliks Stalony - Dobrzański

Nie tak dawno napisałem tekst o eliminacji Emausu – a tu się okazuje że to nie koniec. Jest oczywiste, ze to co robią lewackie władze miasta plasuje...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty i 26 sekund.)


10 Kwietnia 2025

Prof. Jacek Wijaczka: dla mnie hołd pruski był politycznym błędem Zygmunta Starego

(511) Edward Brożek

Historyk i autor wydanej właśnie książki o hołdzie pruskim prof. Jacek Wijaczka w rozmowie z PAP ocenił, że przyjęcia przez polskiego króla Zygmunta...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty.)


07 Kwietnia 2025

W zamyśleniu

(375) Joanna Zakrzewska

Jasno już Słońce maluje na ścianie arabeskiLeżę na łóżku W zamyśleniu szukam Twego portretuJest tak cichoAż uszy bolą od tej ciszy W zamyśleniu ,w...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 16 sekund.)


07 Kwietnia 2025

Nie zapomnę

(282) Joanna Zakrzewska

Nie zapomnę nigdy wiatru grającego nocą Nie zapomnę ciebie Nie zamknę cię w sobie!Bo byłeś moim życiem W lustrze odbiciemBo byliśmy dopasowani...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 12 sekund.)