- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty.
O marnej jakości rządów ekipy prezydenta Krakowa prof. Jacka Majchrowskiego mam dość jednoznaczną i wielokroć okazywaną opinię. Niemniej i krytykować trzeba z głową a nie samą szarżą. Raz, że to mało eleganckie, dwa opiera się na emocjach a nie na argumentach, a trzy – jest po prostu nieskuteczne. Każdy wtedy widzi, że chodzi w takich razach o okładanie się cepami a nie o troskę. I jest to główny powód dla którego zachowuję rezerwę i do metod i do ataków Logicznej Alternatywy – choćby i czasem Pan Łukasz Gibała miewał rację.
Tym razem dosłownie mnie rozczuliła informacja, że zacytuję – Radni biorą Prezydenta Majchrowskiego na dywanik. Chciałoby się powiedzieć – złapał Tatar Tatarzyna itd
Zauważmy, że radni są wybierani w swych Okręgach – tym samym w innych są oni osobami mało lub w ogóle nieznanymi. Indywidualnie - dają im mandat grupy wyborców a nie wszyscy in gremio. Za to prezydent jest wybierany w wyborach bezpośrednich – czyli potencjalnie przez wszystkich, którzy biorą udział w wyborach – i jak to w demokracji – decyduje wola większości. Nie wszystkim się to podoba a że potem wybrany może mieć wyborców w realnie małym poważaniu – to już problem tych co tak zdecydowali.
Choć więc – teoretycznie prezydent jest szefem władzy wykonawczej – czyli w samym schemacie ma być wykonawcą woli radnych – to w rzeczywistości wcale nie jest to ani oczywiste, ani nie ma dobrego odbicia w umocowaniu wyborczym stron tej relacji. Można to uznać za wadę organiczną naszej demokracji samorządowej – ale jest jak jest i w zasadzie – z punktu widzenia mandatu społecznego to prezydent mógłby brać na dywanik (pozostając w tej konwencji dziennikarskiej) radnych z racji swego mandatu wyborczego. Też oczywiście niewykonalne – byłoby wizerunkowym blamażem i dlatego prezydent jako władza wykonawcza w stosunku do uchwałodawczej sprawozdaje przed nią raport ze swych czynów.
Co do aktualnej sytuacji – radni reagują bo Kraków jest zabetonowywany. Też mi nowość! Każdy widzi, jak interesy mieszkańców – nie tylko w tych teraz podnoszonych sprawach – ustępują przez interesami deweloperów. W każdym razie takie jest powszechne odczucie – na co przykładów nie brakuje. Nie mówiąc już o sprawach z gatunku wzorca dla obecnych afer warszawskich. I tu znów wychodzi na wierzch – systemowa bezradność radnych. Mogą tylko pytać, interpelować – otrzymywać bardziej lub mniej wyjaśniające cokolwiek odpowiedzi – a na końcu mogą tylko świecić gałami przed swymi już bardzo konkretnymi wyborcami. Stan rzeczy nie jest tajemnicą i nie na czym innym wyrasta realne poparcie dla pana Gibały. Zauważmy jednak - ten nie ima się postulatów zmiany podejścia do funkcji Krakowa, do tego na czym Kraków ma opierać swój rozwój itd. – zajmuje się za to wytykaniem konkretów – a to jest już tylko walką o stołek a nie o zasady. Wolałbym zobaczyć jednak walkę o inną jakość a nie o zmianę na fotelu. Jakoś się od lat nie zauważa tego co już dawno podnosiłem – na przykładzie tak zwanej afery prezydenckiej – pytania o istotne źródło tej sprawy. Dziś widzimy efekt – nie zauważenia motywu który podnosiłem mówiąc iż cała ta afera miała na celu wyłączenie z życia publicznego niebezpiecznie niezależnych decydentów. Cóż by to było, ile interesów byłoby zagrożone gdyby ileś lat temu Kraków został pokryty Planami Zagospodarowania – przed wykonaniem zabudowy każdego wolnego skrawka a do spraw np. smogu podchodzono by metodycznie a nie doktrynalnie. Metodyka i prawo nakazują w tej sprawie zrównoważenie interesów mieszkańców i środowiska z niedopuszczalnością dawania priorytetu któremukolwiek z nich. I jakby wyglądały dziś wielkie akcje i o ile do przodu byłby posunięty problem skuteczności walki ze smogiem i realną oceną co w tej sprawie skutecznie zależy od człowieka, tu na miejscu.
Tymczasem ważne jest że walczymy, zakazujemy, bo to najłatwiej.
Ciekaw jestem co ta debata przyniosła oprócz wyjaśnień – że inaczej się nie dało i koniec. Czy z tego cokolwiek wyniknie? Niestety – nie sądzę.
Tym samym – łatwa jest do przewidzenia reakcja rządzących Krakowem – cała ta debata to atak przedwyborczy i nic więcej.
To będzie najgorszy z możliwych skutków. Ochroni istniejące podejście do spraw Miasta i jego funkcji. I dziwię się że przyjęto taką taktykę. Pytania o akurat – betonowanie Krakowa – w miejsce pytań o Plany Zagospodarowania i o cel jakiemu to betonowanie służy ale koniecznie z punktu widzenia wymogów prawnych z zakresie równoważenia interesów mieszkańców i środowiska. O równości wszystkich podmiotów wobec prawa dostępu do środowiska nie mówiąc.
A tak ? Coś się odpowie – i kuniec.
Wyborca nadal będzie się zastanawiał czy jest sens w ogóle iść do wyborów
Otóż uważam że właśnie dlatego jest głęboki sens by ukrócić proceder fechtunku na pokaz. Zapewne w debacie latały konkrety lecz o nich powinno się mówić poważnie i zobowiązująco nie dziś a dawno gdy te rzeczy się działy.
I jeden końcowy wniosek – postulat – o lepsze umiejscowienie w prawie pozycji radnych jako reprezentantów społeczności lokalnych w stosunku do prezydenta jako władzy wykonawczej. Nie jest to jednak postulat do radnych czy Rady Miejskiej.
Czy ktoś to zauważy w wyborach Parlamentarnych?
Nie bez powodu był ten szaleńczy opór wobec nowej Ustawy Samorządowej. – i to akurat wyborcy powinni zauważyć. Bo betonowanie ma i też inne znaczenie – utrwalanie twardogłowych. I to jest istotą.