- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 5 minut.
Ostatnio mamy szał rozważań nad wysokością zarobków polityków. Jestem przekonany, że po w zasadzie nieudanych wkładaniach kija w szprychy przez totalistów to następna akcja o zbliżonym charakterze. Mieliśmy kolejno Trybunał Konstytucyjny, wrzawy wokół spraw organizacji Sądownictwa, studzone już wędrówki ze skamleniem do Unii, nieskuteczność działania tamże i odbiór Donalda Tuska w kraju – tak więc sprawę ekscytacji zarobkami można widzieć jako kolejny wilczy dół zafundowanym przez totalistów.
Co gorsze – o ile poprzednie raczej wzmacniały wolę i poparcie dla zmian – tym razem zagrano na najniższych odruchach społeczeństwa przez dziesięciolecia karmionego ułudą – wszystkim po równo – i jak ten ma to i ja mam mieć, a jak ja nie mam, to on mieć nie powinien. Co prawda mniej się dziwię, że ludzie się na to nabijają – ale, że pod dyktando słupków sondażowych PiS na to reaguje tak jak zareagował, czyli zgodnie z oczekiwaniami manipulatorów – jest dla mnie błędem. Choć przyznaję – na polityce się nie znam – lecz w walce na śmierć i życie i to nie opcji politycznej a nas jako wspólnoty – cofnięcie się pod takim naciskiem bez wyjścia z kontratakiem argumentów rzeczowych – nie sądzę by było owocujące. Może się mylę – oby.
Ludziom się o tyle nie dziwię, że soc-podejście (wszystkim równo i tak samo – to główne założenie nababów komuny) prostaczkom jawi się jako dobroć z niebios. Lansowana teoretycznie jak i Państwo było teoretyczne – podobnie jak stara podmalowana a przechodzona panienka, w słabym świetle wiedzy, taka bajka może wyglądać całkiem atrakcyjnie. Czyż nie brzmi pięknie od Rewolucji Francuskiej i Październikowej – wszyscy mają takie same żołądki, równość, wiedza, informacja umiejętności, fachowość - nie mają mieć specjalnej ceny i poszanowania – w sumie - jajogłowi są w istocie głupcami. Szwagier szwagra nie skończył podstawówki i ma kasę, a dobro ogólne i jakieś tam wartości to opium dla mas. To najprostszy schemat. Łatwy i atrakcyjny – daje perspektywę bez wysiłku zdobywania kompetencji. Każdy osiłek z serii byle fura i komóra – na to pójdzie jak mucha na świeży lep.
Politykom już się bardziej dziwię.. Wszak w miejsce reakcji – nad-reakcji, sądzę - szanując jednak zdrowy rozsądek ludzi – skuteczniejsze byłoby chyba mówienie po prostu prawdy, pokazanie oczywistości. Wybór między prawdą a bujdą powinien być jeden.
Oto one oczywistości. Trudne? Nie sądzę.
- W wyborach wskazujemy ludzi, którzy w naszym imieniu mają podejmować decyzje dla wspólnego dobra. To definicja polityki.
- W tym celu wybrani i za nimi wykonawcy Ich poleceń - operują naszymi pieniędzmi i naszymi możliwościami – w kwotach od milionowych w górę.- po miliardy. Sprawa WAT - Prywatyzacji, Przemysłu podejście do pakietu klimatycznego itd. Wystarczy?
- Do takiej roboty nadają się tylko osoby o nie tylko wysokich ale i specyficznych i często nie tylko specjalistycznych umiejętnościach. Te umiejętności i sposób myślenia, my – wyborcy mamy sprawdzać w trakcie akcji przedwyborczej, Jak tego nie robimy to dajemy małpie brzytwę. I nie jej więc wina, że może nam – jak ostatnio – podrzynać gardło.
- Co do samej wysokości zarobków – popatrzmy na zarobki każdego lepszego szefa działów technologicznych, marketingowych, innowacyjnych jakiejkolwiek poważniejszej firmy. Nie powinien dziwić zarzut zarobku nawet dobrze ponad średnią krajową dla osób decydujących o strategii inwestycjach, wydatkach, finansowaniem ważnych dla wszystkich nas działów gospodarki państwowej i lokalnej. W tym jednak temacie zamiast samych kwot wpływających na konto należałoby publicznie i rzeczowo dyskutować o tym czy decyzje jednego czy drugiego decydenta przyniosły i jakie zyski lub straty. Trudne do oceny? Nie do końca niemożliwe. Pan M. Morawiecki jako Minister i teraz Premier – to co wiemy – wydobył z czeluści co najmniej 250 mld. A Pani B.Szydło i Jej Gabinet – to nic? A rozbrojenie Polski i jej uległość wobec interesów innych krajów w latach poprzednich to są też kwoty do oszacowania. Zniszczenie i obecny koszt odbudowy całych dziedzin – od bankowości czyli ratowania krwioobiegu po konkretne gałęzie samodzielności energetyki czy przedsiębiorstwa – to jest kasa. Niebagatelna. Jeśli tak popatrzyć na kwestię wynagrodzenia za pracę dla dobra wspólnego to może system niezbyt wysokich zarobków teraz i konkretnych gratyfikacji – lub ich brak i odpowiedzialności po podsumowaniu jakiegoś etapu działalności mógłby być właściwszy. Zauważmy – Ci, którzy swymi decyzjami powodowali miliardowe straty – ponoszą co najwyżej odpowiedzialność polityczną. W tym kontekście przypomnimy sobie pocącego się przed kamerami polityka powiązanego z aferą hazardową i zapytajmy jak się tenże ma dziś. Zapytajmy o pensje i premie towarzystwa, które jawnie mówiło, że za 6 tys. może pracować tylko idiota albo .. złodziej . Sama prawda w konkretach. Co zleceniodawca a to my nim jesteśmy, powinien myśleć o jakości zarządców swych interesów – skoro wielokrotnie wyższe pobory taki zarządca dostanie w firmie obracającej nie miliardami a milionami.
- Mówi się – i słusznie – do polityki indzie się nie po zarobek a dla wyższych celów. Ładnie – tylko jak rozróżnić cwaniaka – który wie, że władza może oznaczać kasę z innych źródeł. To dla nas potężny problem, lecz nie ten jaka jest wysokość czy niskość uposażenia Posła czy Ministra. W tej sprawie oczekuję też pokazania – a to są publiczne pieniądze, a więc nie tajemnica, jakie były zarobki i premie w poprzednich latach i to w odniesieniu do siły nabywczej
- I niezwykle ważna sprawa. Niebezpieczeństwo korupcji politycznej i przeprowadzenie demokracji w realne rządy oligarchów. Dziś zafundowanie niby atrakcyjnych wizerunkowo obniżek poborów ministrów, posłów a nawet władców w samorządach – to prosty dryf w kierunku modeli „demokracji” za naszymi wschodnimi granicami. Tego już poważnie się obawiam. Wyjście z takiego kotła jest w zasadzie prawie niemożliwe.
Sumując – nie wszystko co ładnie wygląda dla gawiedzi i sondaży, jest dobre dla nas jako obywateli. I piszę to jako człowiek nie związany zawodowo z polityką, nie mający i nie podejmujący żadnych nawet perspektyw wyborczych. Nie należę do żadnej partii, a to co napisałem sięga do rządów każdej opcji politycznej. Tyle tylko, że nauczony doświadczeniem mam głębokie przekonanie, że od czerwonych i różowych nie można oczekiwać czegokolwiek innego niż tego co już wykazali. Tak mają we krwi wedle schematu po równo czyli zasady – co twoje i nasze – to moje a co moje, to nie rusz. To warto pamiętać widząc kto tą nagonkę wykonuje – a pytanie o jej cel w kontekście tego co napisałem nie jest chyba bez sensu. Dlatego oczekuję tylko powiązania płacy z efektami pracy. A z tym to kłopot mamy - i to konsekwentnie utrzymywany systemowo – my jako wyborcy. Nie mamy też, albo ściślej ich nie podejmujemy narzędzi odbioru jakości pracy decydentów. Do tego namawiam, w miejsce poddawania się hucpie zafundowanej nam przez totalistów.
Nie dajmy się zwariować!