- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 5 minut.
Jerusalem Post cytuje rabina Schudricha, który zabrał głos na warszawskiej konferencji Limmud FSU: "niektóre z żydowskich wypowiedzi dotyczące ustawy o holokauście były nieodpowiedzialne". Jak na Żydów, którzy nigdy nie przepraszają, to co powiedział rebe jest przełomowe. http://www.jpost.com/Diaspora/Polish-Chief-Rabbi-Some-Jewish-responses-to-Holocaust-law-irresponsible-549848, http://www.jpost.com/Diaspora/Polish-Chief-Rabbi-Some-Jewish-responses-to-Holocaust-law-irresponsible-549848 Żeby jakikolwiek chrześcijańsko – żydowski dialog zaiskrzył muszą zostać spełnione pewne warunki. Zamykają się one w magicznych słowach: symetria, wzajemność, równość.
Gdy wydawało się, że jesteśmy bliżej wzajemności Schudrich dokonał momentalnie zwrotu i zanucił stare niggun: zawiódł go prezydent RP Andrzej Duda, który wygłosił przemówienie podczas czwartkowej ceremonii Marszu żywych w Dzień Pamięci o Holokauście - nie powiedział, że byli polscy kolaboranci. "To było jedno zdanie, o które błagałem jego ludzi, aby powiedział".
Czy mamy jeszcze szansę na rozpoznanie faktów historycznych we właściwym im kontekście? Bo odnoszę wrażenie, że konfrontowani jesteśmy przez Żydów z czymś niedyskutowalnym, z irracjonalnym przekonaniem, które obrosło maniakalną siłą: butą Riwniego i Azari, manipulacją Seweryna Blumsteina czy dużo łagodniejszą i kulturalną, ale nie pozostawiającą przestrzeni historycznej metodą Jerzego Eislera, który bez cienia wątpliwości głosi: "do prawdy nie możemy dotrzeć, ale jest prawda przeżytych przez nas wydarzeń" (postmodernistyczna szkoła uprawiania historii).
Czym te stanowiska są zespojone? Nie stawia się pytań. Podaje się nam do wierzenia dogmaty zawężając z góry pole do dyskusji, ignorując polski punkt widzenia. Do stołu rokowań przychodzi się z gotową, niewzruszalną tezą na warunku, że jest ona niefalsyfikowalna: Polacy zabili Żydów w Jedwabnem, antysemityzm z Marca '68 jest żywy do dzisiaj, żydowskie cierpienie jest ważniejsze niż polskie.
Jaką wartość może mieć warsztat historyczny, w którym nie liczy się związek przyczynowo-skutkowy wydarzeń lecz przeżycia bez końca opowiadane ale tylko jednej z wielu uczestniczących w wydarzeniach stron. W rezultacie Marzec '68 w ogóle do nas nie przemawia, bo żydowska hagada o marcu jakkolwiek ubarwiona i nasycona żydowskimi losami nie ma w sobie żadnej spójnej treści, w której mielibyśmy swoje miejsce, pomija różnice, pomija niemal wszystko, wszystko jest w niej stabuizowane i stłamszone. Białe plamy stoją jak słoń w tej narracji.
Seweryn Blumsztajn, Daniel Passent, Agnieszka Arnold, Józef Lebenbaum, Krzysztof Topolski i prof. Łukasz Turski w klipie Muzeum Historii Żydów Polskich Polin "Inna historia, taki sam hejt" nakręcają własne emocje przeciwko Polakom na częstotliwościach, które nie uwzględniają różnicy między przedwojennym endekiem Mosdorfem, który Żydów ratował, za Żydów cierpiał i za nich zginął a niemieckimi oprawcami, w których kulturę przedwojenni Żydzi wierzyli na równi z wiarą w nadreńskich rabinów wyprowadzających ich z ciemnoty wieków średnich.
Jaką wartość ma liniowe zestawianie antysemityzmu, skoro ten polski zaprowadził dziesiątki endeków na szafot z powodu solidarności z Żydami. A przecież Blumsztajn i Passent chcą nam to powiedzieć, że antysemityzm jest jeden geograficznie i historycznie. Ten sam przed wiekami, za endecji, w wojnie i po niej, za komuny.
Skoro nie mamy prawa do reakcji na opresję, której doznajemy ze strony Żydów, bo niczego nie możemy nazwać po imieniu, to czego spodziewają się "aktorzy" występujący w filmiku jak nie uczucia złości, frustracji i żalu? Tak przed wojną, jak po niej nie chodziło o zawiść o powodzenie. Po wojnie Żydzi sytuowali się w aparacie przemocy a przed nią stosowali brutalną i bezwzględną przemoc ekonomiczną.
Blumsztajn i Passent nie mogą żyć bez antysemityzmu. Jest on dla nich jak tlen. Potrzebują go do potwierdzenia przepaści dzielącej polskie społeczeństwo od Żydów, ale mur dzielący ich od chrześcijan wznoszą sami. Bez niego zatraciliby poczucie odrębności. Nienawiść odczuwana, nadawana, indukowana - przekazywana we wszystkie strony żywi tożsamość żydowską.
Najprostsza wydaje się arogancja Azari podpierana twierdzeniem o demonach antysemityzmu. Riwni, Netanjahu nie mogliby okazywać wzgardę Polsce, gdyby nie przekonanie, że Polska jest antysemicka. Naprawdę pogardzają już całym światem: Palestyńczykami, do których strzelają, Amerykanami, którzy dają im środki na dominowanie Palestyńczyków i hierarchizowanie żydowskich podgrup etnicznych wewnątrz własnej społeczności. Gdy utraciło się szacunek dla jednej kategorii ludzi, trudno go utrzymać w stosunku do jakiejkolwiek.
Z czego wynika ten straszny problem budowania własnej tożsamości poprzez podtrzymywanie napięcia w relacjach z otoczeniem?
Mówienie o polskim antysemityzmie czasów wojny ma tyle samo sensu, co mówienie o antysemityzmie żydowskim tamtego okresu. Koncentrowanie się na losie jednych a pomijanie pozostałych tworzy taką właśnie niebezpieczną iluzję: Żydów jako ofiar i Polaków jako oprawców.
"Jonny Daniels w rozmowie z redakcją 'Sieci' przedstawia perspektywę, z jakiej patrzą na te wydarzenia Żydzi. Otóż twierdzi on, że Żydzi nie zaakceptują sytuacji, w której żydowscy kolaboranci są umieszczani na tym samym poziomie co polscy, ponieważ żydowscy chcieli ocalić swoje życie. Strona żydowska, jak stwierdza Dannels, nie zaakceptuje mówienia o żydowskich sprawcach, przynajmniej w tym pokoleniu. Wszyscy Żydzi, w optyce izraelskiej, byli ofiarami i tego przekonania, uważa Dannels, nie uda się przełamać.
W przypadku Żydów ratujących w taki sposób swoje życie, mamy do czynienia z sytuacją, że jedne ofiary sprawiają, że inne ofiary stają się ofiarami podwójnymi - ofiarami Niemców i ofiarami swoich ziomków Żydów. Jeśli Żydzi uznają, że można ratować swoje życie za cenę życia bliźniego, to wprowadzają w ten sposób bardzo ryzykowne standardy. Upada wtedy często powtarzany przez Żydów zarzut pod adresem Polaków, że zbyt mało Żydów Polacy uratowali. A niby dlaczego Polaków miałyby obowiązywać inne standardy, które Żydów nie obowiązują?
I tu dochodzimy do jeszcze innego poziomu dyskusji, poziomu dla Żydów bardzo niekorzystnego. Otóż Polacy ratowali Żydów kierując się polskimi standardami, cywilizacji chrześcijańskiej obcymi dla Żydów, ryzykując dla nich własne życie. W chrześcijańskiej cywilizacji obowiązuje wyraźny ideał, który stał się bodźcem do naśladowania - to Chrystus oddał swoje życie za innych. I choć w życiu różnie się Polacy mogli zachować, to jednak ten ideał istnieje i oddziałuje na ludzi. A dowodem było zachowanie ojca Maksymiliana Kolbe w Auschwitz, który poświęcił swoje życie za życie innego, jak też zachowanie rotmistrza Pileckiego, który ryzykował swoje życie by dostać się do Auschwitz."
I te dwa modele trzeba ze sobą zestawiać w dyskusji o zagładzie, o Marcu, przedwojennym antysemityzmie. Wynika z zestawienia tych modeli, że cywilizacja żydowska nie nadąża za chrześcijańską. Kieruje się egotycznym, plemiennym instynktem, co na krótką metę jest może korzystne.
"Warto by porozmawiać z panem Jonnym Danielsem jeszcze raz i omówić te dwa modele etyki. Facet jest inteligentny i wyciągnąłby z tego pewne wnioski."
Antysemitą będzie ten, kto walczy z absurdem metodologii historycznej wynikającej wprost z egocentrycznego postrzegania i waloryzowania własnej żydowskiej grupy etnicznej a wyjście z tego pata Żydzi widzą jedno: cały świat będzie im klaskał i przyznawał rację. Zaczynają więc od Polski, bo tu mieści się sprzyjająca im, bezsilnie potakująca intelektualna baza.
Czymże innym jest raport o Jedwabnem pod kierownictwem L. Kierasa albo absurdalne przyznanie, że Ewa Kurek, autorka fenomenalnej pracy o stosunkach polsko-żydowskich pracy jest domniemaną antysemitką?
Tekst ukazał się na Salon24 w dniu 18 kwietnia 2018r