- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty i 37 sekund.
Zastanówmy się nad tym co oznacza, czego świadectwem jest to, że Miasto chce zarabiać na miejscach parkingowych wydzielonych dla Uniwersytetu. Dla mnie – to żenada i dowód nie tylko na pazerność aktualnie rządzących w mieście ale też na zupełny brak zrozumienia istotnego interesu Miasta. Z drugiej strony brak zrozumienia dla tak oczywistej rzeczy nie powinien mnie dziwić w środowisku obecnych decydentów. Ci potrafią przecież dla celów marketingowych chyba tylko użyć przeróbki historycznej nazwy Akademia Krakowska na Krakowską Akademię, czy zmienić datowanie powołania AGH z 1919 r na 1913 r.
W tym drugim przypadku kłuje chyba w oczy powiązanie z odzyskaniem niepodległości i ze zrozumieniem ówcześnie rządzących dla budowania własnej elity i własnej bazy naukowej – a nie przeszkadza powiązanie daty z panowaniem czyli i decyzją zaborcy.
Jak widać należy i w tym przeformatowaniu myślenia szukać tak beztroskiego podejścia do tak banalnej i w istocie czysto zarządczej sprawy. Nie śmię obok tego też myśleć o interesie firmy zarządzającej strefą. Jej wyczyny w skali miasta – to oddzielna sprawa. Dla każdego jest chyba jasne że opowieść o uporządkowaniu spraw parkingowych jest owszem i dobra – ładnie wygląda ale akcja palikowania idealnie współgra z ideą by miasto poszatkować na strefy – z dostępnością parkowania dla mieszkańców w obrębie góra trzech ulic. Zwiększy się wtedy niepomiernie liczba „obcych” w każdej strefie – czyli i znacząco podniosą się wpływy.
Na takie podejście nie można przedłożyć innych argumentów oprócz tych – opłaca się czy nie. I tak podejdźmy do sprawy tego prawa Alma Mater do parkowania. Mści się dziś błąd Kazimierza Wielkiego, który fundując Akademię Krakowską wykupił kamienice (tak powstało np. Collegium Maius i był teren pod budynki UJ budowane w wieku XIX tym z Collegium Novum czy Collegium Physicum) a nie nadał Uniwersytetowi jakieś wydzielonej enklawy. Dziś Uniwersytet byłby przynajmniej zrównany prawem miasta z enklawami zamkniętych kwartałów bloków mieszkalnych, biurowców czy apartamentowców. Cóż – dla miasta UJ nie ma tej siły przebicia jak choćby wspaniała budowla apartamentowca postawionego praktycznie na styku z zabytkowym i ważnym ideowo Domem im J. Piłsudskiego.
Tak może podejdźmy do sprawy – oczekując wykazania od decydentów, że wykluczenie Uniwersytetu z prawa do parkowania w pobliżu swych budynków miastu się będzie opłacało. Miastu nie firmie zawiadującej strefą.
Podejście do odpowiedzi na to pytanie wymaga refleksji czy miastu w ogóle się opłaca istnienie Uniwersytetu i to w obrębie Starego Miasta. Co miasto ma z UJ i co UJ ma z miasta. Czy miastu by się opłacało np. przeniesienie UJ gdzieś na peryferie a obecne jego budynki zagospodarować komercyjnie. Abstrakcja? Czyżby? Pozostając we wspomnianym myśleniu o roli UJ dla miasta. Czy, co i ile by straciło miasto gdyby Uniwersytetu nie było tez i tu gdzie jest. To pytanie do Wydziału Strategii i Rozwoju do Wydziału Promocji z jego rozumieniem słowa promocja miasta i podejściem np. do sprawy choćby przewodnictwa, meleksów, czy Mac Donaldów w scenerii autentycznych zabytkowych wnętrz. Nie posiadając w tej sprawie precyzyjnego poglądu – skąd wiadomo że ten ruch wobec Uniwersytetu będzie opłacalny dla miasta? Każdy zakład pracy ma przeznaczony dla siebie teren parkingowy. Dlaczego UJ i w czym jest gorszy od każdego posiadacza garażu (przed wjazdem do którego jest miejsce wyłączone ze strefy – i trudno by było inaczej) czy dowolnego innego użytkownika tzw koperty.
Dla mnie jest oczywiste, ze w interesie miasta leży by Uniwersytet i jego pracownicy nie mieli utrudnionego życia. Pocieszę – że ślad podobnego „biznesowego” podejścia do własnych pracowników już od jakiegoś czasu wykazuje AGH. Abonament pracowniczy uprawniający do parkowania na terenie uczelni kosztuje bagatela – 500 PLN. Jak się to ma do zarobków – nie mówię. I nie wiadomo czy uczelnia ceni to, że ma pracowników czy to ze ma świadczących jej tańsze usługi swym mózgiem. Można oczywiście powiedzieć – nie podoba się możesz nie pracować w AGH. Fakt. Dochodzimy do myślenia od którego rozpocząłem a które na pierwszy rzut oka wydawał się absurdalny
A może czasy już mamy absurdalne i nie znające faktycznej ceny wartości niematerialnych. Socjalizm tak miał.
I dla jasności - nie byłem i nie jestem pracownikiem UJ a sprawa mnie zainteresowała tylko jako mieszkańca mającego nadzieję, że kiedyś, ktoś w mieście zauważy, że zarobek miasta to nie tylko rozmnożenie pijalni piwa, knajp i banków.
Uniwersytet założył niejaki Kazimierz zwany Wielkim w 1364 r i to dość sprytnym fortelem się posługując. Zauważmy zrobił to praktycznie od ręki uzyskując w ekstra tempie przyzwolenie Papieża. Ludzie przyjeżdżają z całego świata i oczy stawiają w słup że oto w tej krainie białych niedźwiedzi kształcił się Kopernik, tu skroplono powietrze, powstawała europejska myśl prawnicza. Jest co prawda tu kilkadziesiąt uczelni wyższych ale Uniwersytet, AGH i Politechnika – są Uczelniami widocznymi na mapie Nauki Polskiej. Jak zaś Nauka Polska jest dziś widziana na świecie to inny temat i nie taki znów – uważam – jednoznaczny.
Jednak to czas na inną opowieść a nie na tle sprawy parkingowej.

Tym razem będzie nie tylko o technice prowadzącej inwestora do założonego i nie koniecznie ujawnianego celu. W tym przypadku – moim zdaniem ta droga jeszcze się nie skończyła. Będzie też o myślach nad osadzeniem konkretnej sprawy w szerszej a całkiem możliwej perspektywie.