- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty.
Opowiem Wam na tle pomysłów z opłatami za wjazd do miasta ? nie ? nie bajkę, a relację - o stanie pewnej rzeczy w czasach stalinizmu. Wtedy ? nawet nie wiedziałem jako pacholę, że one tak się nazywają. Też mi się przypomniało ? ale proszę wybaczyć, analogia jest narzucająca.
Wyrzuceni w czasie wojny z Krakowa żyliśmy pod Krakowem, w ów czas w miejscowości bez prądu elektrycznego, Michałowice. Dechami zabita wiocha ? a dziś w zasadzie ekskluzywna dzielnica Krakowa. Okolica przepiękna. Komunikacja owszem ? bywała - PKS - em z pl. Św. Ducha (tam był Dworzec) a uzupełniał ją Pan wożący ludzi pojazdem własnej konstrukcji z odkrytą platformą, na której siadali ludzie spuszczając nogi po bokach.
Trasa od strażnicy ? pełniącej wtedy w niedzielę funkcję Kaplicy, najpierw na Kleparz a potem ? do rogatki. Znaczące miejsce.
Po drodze mniej więcej w miejscu gdzie dziś jest zakład samochodowy Pana Pateckiego (sąsiad ? wówczas dla nas kilkulatków ? nawet nie kolega do zabawy) stała straszna buda ? przerażająca rogatka.
Każdy samochód jak tylko się trafił ? był zatrzymywany i dokładnie legitymowany. My ? jeśli już jechaliśmy, to rowerem (wyjątkowo dostępny pojazd) pod opieką starszego rodzeństwa i tą rogatkę mijaliśmy szerokim łukiem ? polami.
Strach było jechać do Krakowa.
Po co prawię te pradawne opowieści?
Czyżby ten strach miał powrócić?
Oto padł pomysł pobierania opłat za wjazd do Miasta. Innymi słowy Miasto ? Strefa Płatnego Nieparkowania z ryczałtowana opłatą stałą.
To chyba jasne ? że tsunami życiowych sytuacji położy ten pomysł na łopatki i go obśmieje ? co najwyżej ludzi wkurzy. Urzędnik sobie powie ? spokojnie kiedyś się i tak ten motłoch i do tego przyzwyczai. W końcu ? ćwiczył to wielokrotnie kolejnymi pomysłami które jakoś weszły w życie jak kamyk do buta. Uwierają, ale ludzie sobie powiedzieli ? idzie się przyzwyczaić.
Pomijam przeróżne argumentacje ? od zasadniczych po praktyczne ? do takich czy przestrzeń miejska jest własnością Władz, po prościutkie ? czy mieszkaniec mieszkający w Krakowie lub nawet nie koniecznie w nim zameldowany, a posiadający samochód zarejestrowany w miejscowości poza Krakowem ? już nie będzie mieszkańcem? Mieszkam w Krakowie od końca wojny ? dziś mam tu mieszkanie, ale samochód mam zarejestrowany ze względu na właściwość firmy działającej w terenie ? w mieście k/ Krakowa.
To będę płacił myto tyle razy ile razy będę opuszczał miasto i do niego wracał?
Ku ku ? na ? mu ? niu!
Tego rodzaju pytania wywrócą i obśmieją te pomysły myta czyniąc je niemożliwymi do zrealizowania bez narażenia rozsądku i powagi Urzędu, który będzie gonił za ogonem własnych pomysłów. O tym by długo.
Zadam jednak jedno pytanie i zawsze będę oczekiwał konkretnej odpowiedzi.
Jest ono takie; czy wprowadzający pomysł w życie zrobił rzetelną kalkulację opłacalności realizacji tego ?pomysłu?
Z jednej strony mamy mieć dochód.
Pomijam jak i jakim kosztem jego ściągania pozyskany.
Z drugiej mamy straty Miasta.
Straty wizerunkowe będą nie do odrobienia. Finansowe z odrzuconych zysków spore.
Panie! Jakie straty? ? o czym Pan mówisz ogólnikami - zapewne usłyszę. To standard kogoś kto nie rozumie tego co się mówi ? lub technika uniku od odpowiedzi, którą doświadczamy na co dzień w kontaktach z pychą władzy omnipotentnej.
To proszę rozważyć. Od lat Krakowowi robi się ?gębę? miasta pysznego, pełnego ludzi gołych a inteligentnych, egoistycznego, żyjącego przeszłością, bez perspektyw biznesowych. A co mamy? Kilkadziesiąt uczelni ? centrum wiedzy informatycznej, klimat przekładający się na życie i atrakcje pobytu. Czy wystarczające ? to inna sprawa. Efekt mierzalny czarnego pi- aru? Z ostatnich tylko ? znaczniejsze Miasta w Polsce zgodnie orzekły, że Krakowowi nie należą się pieniądze na ochronę zabytków. Bo pamięcią historyczną nie można się najeść? Dobre!
Prof. F. Ziejka mówi, że mogą sobie te pieniądze wziąć ? byleby zostawić na ten cel janosikowe łupione z Krakowa, które jest tego samego rządu.
Argumenty o historii, dziedzictwie kulturowym, pamięci państwowości ? dziś mają być nieważne wręcz przeszkadzające w rozwoju. To pewne? A kto to mówił. Zabierz narodowi pamięć jego historii, a w drugim pokoleniu przestanie być narodem, czego boleśnie doświadczamy. Warto to zauważyć i ... wycenić, jeśli trzeba, choć wieszczowie i powstańcy zza grobów będą zgorszeni samą taką propozycją.
Argumenty oparte na prawdzie i dziedzictwie kulturowym i państwowym są dziś uważane za śmieszne i nieżyciowe. Pytam i to pytanie najpoważniej stawiam; Czy rządzący Krakowem wiedzą ile miasto, jako miasto, organizm, zyskuje z turystów ? i co straci gdy ich zniechęci dodatkowo podbijając owo dorabianie gęby i odcinając inne dochody. Innymi słowy czy ktoś wie jaki będzie bilans biznesowy, ale ten całkowity, dla Krakowa z takiego pomysłu? Czy stawiając tą propozycją ktoś takie cyfry położył na stół?
Jako mieszkaniec żądam takiej kalkulacji i choćby z tego powodu, wręcz likwidacji i budowy na nowo działki ponoć działającej w magistracie pod hasłem ?promocja Krakowa?. Promocja? Może Antypromocja i gonitwa za złudzeniami zysków z pazerności.
To na pewno!