- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 11 minut i 40 sekund.
Nie wracałbym do sprawy Zapory Dobczyckiej, o której od lat i wielokrotnie pisałem (aż nudno walić grochem o ścianę), gdyby nie to, że stała się ona ponownie znakomitą ilustracją tego, w jaki sposób wyborca może być wodzony za nos, a także dlatego, że pojawił się w związku z nią pewien wręcz niebezpieczny element .
I to używany niby niewinnie ? dla spowodowania skuteczności działań. Jest nim mianowicie, jawna zapowiedź wykonywania nacisku na zmiany ogólnie obowiązującego prawa i to w zakresie jego podstaw, pod kątem lokalnych i to w mało przemyślany sposób wyrażanych potrzeb. Instrumentalne zmiany w zasadach pod kątem lokalnych i bieżących potrzeb to bardzo niebezpieczna, choć przyznajmy przez obecnie rządzących chętnie wykonywana operacja. Monopol władzy do podobnych ekscesów zaprasza nie tylko na poziomie parlamentarnym.
Kwestia udostępnienia Zalewu Dobczyckiego dla turystyki i rekreacji to kotlet odgrzewany cyklicznie z regularnością kalendarza wyborczego. Niegdyś już miał być nawet stateczek, a z owego uruchomienia na okoliczne gminy miał paść deszcz złotych dudków.
Hasła na okoliczność wyborów mówią też ? my, tu w pocie czoła się staramy, jednoczymy siły, wytężamy się, tylko ci czepialscy urzędnicy tam w Krakowie i wyżej - przeszkadzają. Tym razem pojawia się właśnie ten nowy element ? jak nas wybierzecie ? poczekamy na zmianę prawa, będziemy nań przygotowani faktami dokonanymi (czyli dodajemy sugestię my to spowodujemy, że prawo się zmieni) a kraina nasza, będzie mlekiem i miodem płynąca.
Jak wyborcy taka opowieść ma się nie podobać? Wyborca ma wierzyć w to, że uruchomienie zbiornika automatycznie otwiera kurek szczęśliwości, i że dla tego celu trzeba tylko wymusić zmianę prawa ? ile to roboty?
Rzecz jest bliżej opisana ? oczywiście dla lokalnego środowiska ? (bo ono wszak tworzą potencjalni wyborcy) w lokalnej Gazecie Myślenickiej (27.03.14), w istocie organie Urzędu Gminy. Nawet nie rady, a osobiście burmistrza. Co zresztą w tym przypadku prawie na jedno wychodzi. Taki jest dziś powszechny już model ?niezależnej? prasy lokalnej
W tym tekście ? w stosunku do dotychczas stosowanej narracji pojawiają się dwa nowe elementy
Pierwszy ?odkrywczy? zamknięty w haśle ?woda - nie, otocznie ? tak?. To jakoby nowość. Dotychczas było ?tylko woda ? tak? ?otoczenie nie tak ważne, samo się zrobi?. Na przygotowanie planów w tym zakresie łączą swe siły trzy gminy aplikując w ekspresowym tempie o pieniądze z Unii. Jeśli otrzymamy dofinansowanie ? mówią - ruszamy pełną parą. Pilne, bo dotację musi się rozliczyć do końca 2015 r.
Drugi to owe moderowanie prawa pod lokalne potrzeby.
Sugestie pomieszane ze zobowiązaniami. Bo i to, co jest pisane jako deklaracje będące podstawą dla planowania ? mają sens i są atrakcyjne oraz niewątpliwie rozwojowe, lecz są równie mało zobowiązujące. Idealne na balsam wyborczy. Dobre do podniesienia pieniędzy na opracowanie dziś ? byle szybko. Bo tu mamy następny haczyk. Zauważmy, kasa pozyskiwana dziś, teraz, zaraz, ma być przeznaczona na same działania planistyczne, choć bez zaprzeczenia konieczne, to robione od ręki, błyskiem. W podobnych sprawach rok na porządne zlecenie, przygotowanie i zrobienie tego rodzaju wieloaspektowego opracowania to bardzo mało. Zauważmy ? mamy perspektywę i obiecanki ?będzie? ? i to pod warunkiem ? tu wskakuje ten drugi element ? zmiany prawa.
Jednym ruchem mamy 1/ zaświecenie broszką obietnicy dla wyborcy 2/ realną kasę na prace przy stole ? broń Boże w terenie 3/ gdyby coś nie wyszło ? to nie my, tylko opór, niechęć do zmiany prawa. Nikt też przy okazji nie zapyta ? a co robiono przez lat kilkanaście ? gdy też ? planowano i obiecywano? To może nie planowano to co było potrzebne lub zgoła nie planowano nic. W końcu bowiem liczono chyba na cud ? bezwarunkowego udostępnienia zalewu. Wyborcy powinno się jednak automatycznie urodzić pytanie. Skoro zbiornik istnieje już tyle lat ? to co planowano do tej pory? Tylko naciski na uruchomienie akwenu ? gdy było wiadomym, że prawo nie dopuści? Może teraz się uda, skoro i z lasami się udało to czemu nie? Zmieni się prawo i będzie porzo ? jak mówia młodzi ? ci to spory elektorat.
I w tym miejscu nie jestem łatwym partnerem do bujania. Straciłem cierpliwość.
Sprawa jest mi znana od początku zaistnienia samorządu, a nawet wcześniej jako, że jeszcze w 1980 roku, gdy to w ramach działalności w Polskim Klubie Ekologicznym organizowaliśmy w AGH spotkanie panelowe na temat ?Woda dla Krakowa?. Jak z daty wynika było to w czasie gdy zapory jeszcze nie było, a w Krakowie deficyt wody dawał się we znaki. Od czasu gdy związałem się z Dobczycami jako, nazwijmy to ? mieszkaniec i z racji mojej aktywności w P.K.E, i kontaktów z różnymi osobami pracującymi nad projektem, wykonawstwem i dozorem zalewu, siłą rzeczy na te sprawy zacząłem zwracać uwagę.
Podkreślam, na poziomie co prawda inżynierskim, ale bardziej obywatelskim i samorządowym. Zwłaszcza zaczęła mnie interesować rzecz od strony tego, co robi samorząd i jak się to ma do rozwiązań, które powinny być stosowane zgodnie z obowiązującym prawem. Prawo to, gdy się go rozumie, a nie stosuje tylko automatycznie, wskazuje na metodę wypracowywania relacji pomiędzy koniecznością rozwoju gospodarczego i rozsądną ochroną środowiska. Stąd, gdy zapora stanęła, a kwestia udostępnienia akwenu była podnoszona od początku zaistnienia samorządu, wobec wręcz nieporadności i czysto propagandowego charakteru podejmowanych działań, stałem się inicjatorem prób dotarcia do samorządu z niezależną informacją. I tak, po rozpoczęciu 3-ciej kadencji samorządu, a pierwszej nowego wtedy Burmistrza ? zostało przez nas (to znaczy PKE i Fundacji ?Ekorozwój?), zorganizowane Forum w Sali Rady Miasta i Gminy Dobczyce (1998r). Do dyskusji o warunkach panujących w ekosystemie i o szansach uruchomienia zbiornika dali się namówić i przystąpili wtedy wszyscy uczestnicy opieki nad zaporą ? od szefa PIOŚ ? poprzez ludzi z ODGW, z Urzędu Marszałkowskiego, z Urzędu Wojewódzkiego, ichtiolodzy ze Stacji PAN, oczywiście był też przedstawiciel Krakowskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, ludzie ze Stacji Uzdatniania, byli też i Ci, którzy uczestniczyli w budowie Zapory itd. Samo to, że udało się zwołać do wspólnej rozmowy te osoby, nie tylko dysponujące rzeczową wiedzą w sprawach zapory i zbiornika, czyli i Tych, od których zależało jego dozorowanie, było, uznaję, niewątpliwym sukcesem opartym, co wyraźnie trzeba powiedzieć, na dobrej woli wszystkich uczestników ówczesnego Forum. Grunt, że zaczęła się otwarta wymiana argumentów. Ważne ? bo ustawodawca tak skonstruował prawo, że wszyscy opiekunowie zalewu i zapory ? mogą się prywatnie nawet kochać, ale instytucjonalnie muszą się wzajemnie kontrolować. I to jest bardzo dobre choć czasem uwierające aż do propozycji oddania wszystkiego po jedną komendę. A jak wiemy władza absolutna i monopolistyczna demoralizuje absolutnie ? czego mamy dowody w samorządach. Ale to na marginesie, choć w naszej sprawie to dość istotne.
Owym spotkaniem uzyskaliśmy też dowód, że nie wszyscy są przeciw, dobra wola jest, tylko wykonanie fatalne o czym się niebawem przekonałem. W trakcie owego Forum, w spokoju ? co ważne, były wtedy wykładane wszelkie argumenty ?za? i ?przeciw? oraz omawiane okoliczności związane z projektami udostępnienia turystycznego zalewu. Oczywiście owo spotkanie odbyło się dawno temu, ale wspominam o nim, by wskazać, że;
a/ nie można mówić, że argumenty w sprawie udostępnienia nie są i nie były znane, i że uległy one jakiejś gruntowanej, jakościowej zmianie, a dzisiejsze nowości to tylko kalka tego co było mówione nie jeden raz, nie tylko przez nas i nie od wczoraj. To dziś nagle zmienione podejście jest tylko przyznaniem ? straciliśmy dla tej sprawy kilkanaście lat
b/ można wprost powiedzieć, że cały czas nie skorzystano w praktyce z informacji niezależnej i
c/ ważne wnioski w sprawie są do tej pory lekceważone. Mało tego ? wtedy, w pędzie tzw. ?skutecznego działania? te przetworzono, ale na wizję stateczku na zbiorniku, co
d/ u Uczestników wcześniejszej dyskusji wzbudziło nie tylko zdumienie, ale i spowodowało Ich okopanie się w niechęci do dalszych rozmów.
No bo z kim i o czym rozmawiać ?
Samorząd zachował się jak słoń w składzie porcelany. Poważnych ludzi potraktowano instrumentalnie metodą faktów dokonanych. Władze Dobczyc nawet nie zauważyły jak wykonały sobie same jeden strzał w oba kolana. Na dodatek, zważając na ówczesny układ personalny, temat został użyty najwyraźniej tylko w grze w łonie samorządu terytorialnego. Stateczkiem został osiągnięty tylko efekt propagandowy. Ludziom zasugerowano, że jest sukces, już tuż, tuż. Co wyszło ? widać
Nieco później, a właściwie czasowo równolegle, jako Małopolska Fundacja Rolnicza, próbowaliśmy realizować program ?Ekozlewnia? ? który w założeniu prowadził do koniecznej zmiany sposobu użytkowania rolniczego terenu. Bez tego nie da się przecież poważnie mówić o jakiejkolwiek pespektywie utrzymania zbiornika w równowadze biologicznej i czystości czyli i o jakimkolwiek (bo nigdy pełnym ? to jasne) uruchomieniu akwenu do celów turystycznych. Pamiętajmy ? i to jest informacja z tamtego spotkania - że ok. 40% zanieczyszczeń wpływających do zbiornika jest pochodzenia nie bytowego, a obszarowego. Tu najlepsza kanalizacja obejmująca nawet 100% gospodarstw nic nie załatwi. Nadmienić też warto, że taką koncepcję, jaką konkretami realizowaliśmy pod postacią owego programu ?Ekozlewnia? używając sił społecznych, nawet przez Związek Gmin Dorzecza Górnej Raby i Krakowa miał wtedy zapisaną jako ewentualne działanie ?pozainwestycyjne? Mówiąc wprost, siłami społecznymi usiłowaliśmy robić rzeczy, które należały do Tych, którzy mieli je w swym podstawowym obowiązku, mieli na to pieniądze. Problematyki, nie przeznaczając środków, nie podejmowano poważnie i co istotne, najwyraźniej bez nawet chęci zastanowienia się nad problemem w proponowany sposób.
Innymi słowy - w Dobczycach propozycje były stawiane i to dawno. Zaręczam ? gdyby ktokolwiek z władz samorządowych wtedy i nawet dziś, się zastanowił ? w żadnym z tych przypadków, nie były to wcale postulaty odwrócenia się od zbiornika, a tylko wołanie o rozsądek i o działanie zgodnie z prawem, tak, by uruchomienie było możliwe. To było wprost do przetworzenia siłami samorządu na całkiem praktyczne inicjatywy i decyzje. A tu ? ściana. Realna polityka no i bardzo specyficzne rozumienie interesu strategicznego Gminy i takież podejście do daleko zasięgowej perspektywy rozwoju.
Wypada tylko powiedzieć - Drogi Wyborco ? sam na to przez kolejne lata pozwalasz ? sam wybierasz. Uważasz, że jest świetnie? Ja nie.
Z tymi onegdaj stawianymi propozycjami - to było, a nie jest ? tak więc, raczej warto się zastanowić na tym, co ?dziś?
Dawno już PT Wyborcy z Dobczyc i okolic powinni zauważyć ? i pewnie widzą, ale nie wyciągają wniosków, iż sprawa ? ogólnie ? Zapory - odżywa cyklicznie ? na wybory i jest łączona bezpośrednio z sugestią, iż uruchomienie, udostępnienie zalewu automatycznie pociągnie za sobą wręcz eldorado. W zamiarach dziś podanych do publicznej wiadomości w formie cytowanego na wstępie artykułu, też jest sygnalizowany podobny sposób myślenia jaki można znaleźć w innym równie ciekawym innym przypadku, który tylko daję jako przykład ? symbol pod rozwagę. Mało kto z Dobczycan nawet wie, że taki Plan Rewitalizacji Miasta, uchwalony i mający moc prawną wykonawczą, wymagający znajomości wielu dyscyplin wiedzy, wcale nie wykonała fachowa firma. Wykonali ją sami Radni. Skutki? Zobaczymy ? choć w takich rzeczach Radni, jak najbardziej, mają swą bardzo ważną, kluczową, rolę i tej nie mam zamiaru negować. Mają rolę odbiorcy pracy fachowców a nie laików ? wykonawców opracowania. Oby nie spotkało to tych obecnie proponowanych planów związanych z zalewem. Może po kilkunastu latach zaniedbań i myśleniu i złotym deszczu zatrzymywanym przez tych złych urzędników z Krakowa ? uda się w ciągu roku wykonać nawet tylko dobrze ugruntowane i przemyślane, a nie odfajkowane, prace planistyczne.
Oby.
A z a jakimi realiami możemy mieć w rzeczywistości do czynienia? Zauważono, że są mniejsze szanse na to, że po raz kolejny ludzie przedwyborczo dadzą się zauroczyć opowieściami. Mniejsze to nie znaczy żadne ? ludzie w sferze ogólników jeszcze są w stanie zawierzyć uciekając od codziennej beznadziejności. Bajek się świetnie słucha zwłaszcza gdy nagle szary człowiek staje się kimś ważnym ? w centrum uwagi oczywiście ? tych dążących do władzy. W końcu jest okazja ? są wybory. Niska frekwencja i każdy głos na wagę złota na cztery lata. Nawiązując więc do rzeczy możliwych do wykonania w jakimś zakresie ogłoszono (via Gazeta Myślenicka)?całkiem nową? koncepcję. Że wykopalisko sprzed lat? Kto to pamięta? Koncepcję zamykającą się (patrzmy cały czas na kalendarz wyborczy) na etapie studialnym i tylko. Jest kasa ? mamy możliwości jej ściągnięcia, bo nadal jeszcze działają ?nasze? ścieżki, to czemu by jej nie podnieść? Kto podniesie ten podniesie, ale na razie pozostajemy na etapie półki. Nie powstaje żadne zobowiązanie wykonawcze.
Opracowanie ? równie dobrze może sobie, jak mówię, powędrować na półkę. Nawet jeśli tak się nie stanie, to wykonawstwo planów wymyślanych na poczekaniu (bo cóż jest rok na taką pracę gdyby ją robić tak jak ona na to zasługuje) przejdzie na następców. Ci mogą powiedzieć; nie mamy już kasy na tak ambitne plany. Zauważmy ? następuje to po kilkunastu latach straconych i dla pogłębionego przygotowania projektu i pozyskiwania realnych pieniędzy i dla prowadzenia prac w terenie i w społeczeństwie. Ten ostatni sektor ? mobilizacja społeczna wokół tematu i realne konsultacje społeczne też będą ważne ? muszą być bardzo dobrze przemyślnym elementem i mieć wyznaczone jasne cele. W tym zakresie też potrzebna jest myśl, doradztwo fachowców a tym niezależnych organizacji, a nie metoda znana z eposu narodowego czyli z hasłem ?Hejże na Soplicę? Robimy akcję. Oczywiście pozyskując stosowny grant najlepiej europejski
I tu pojawia się ten element w pokazanych deklaracjach, który tak bardzo mnie zaniepokoił. Mamy wprost deklarację. Będziemy sobie planowali, a tylko poczekamy aż się tak zmieni prawo, byśmy mogli zrobić to, co nam się podoba. Los lasów daje nam duże nadzieje. Proszę zauważyć, iż niewiele czasu minięto a już te pieniądze grabione z lasów w części maja iść nie na drogi a na łatanie niedostatków budżetowych. Nie czekaliśmy długo. Ale to na marginesie.
Taki zapis to albo z gry podjęta zgoda na brak realizacji lub ? z góry zakładana modyfikacja prawa ochrony środowiska a może nawet Ustawy Samorządowej ? może i połączonych z systemowym paraliżem (likwidacją) instancji kontrolnych ? kto to wie.
Chciałbym więc możliwie precyzyjnie się dowiedzieć na jakie to zmiany prawa owe trzy gminy maja tak niecierpliwe oczekiwać by przystąpić do realizacji zamiarów. Nawet dziś nie doprecyzowanych, bo wszak plan dopiero ma być opracowywany.
Konkretnie jakich zmian prawa oczekują, spodziewają się, będą wymagali, itp. pomysłodawcy, których zamiary opisuje Gazeta, tworząc wrażenie dla ludności, że będzie wspaniale.
Oby.
Niemniej oczekuję też na publicznie udzieloną odpowiedź ? komu, jak, czyli w jakim trybie w takim limicie czasowym i na jakich warunkach, zostaną zlecone prace planistyczne ? bo może jak w przypadku Planu Rewaloryzacji Dobczyc przygotują to przy kawie sami Radni ? w końcu znają teren, a wyznaczony tu czas dla podobnych spraw oznacza wykonanie ich i to z zadyszką, już prawie na kolanie.
I ostatnie pytanie ? czy ramowe wnioski z naszego choćby Forum, lub podobnych innych informacji, zwłaszcza płynących z ODGW czy PIOŚ a także Sanepidu realistycznie oceniających sytuację zbiornika i zlewni, i w jaki sposób, zostaną uwzględnione w tym opracowaniu. Ważne jest też kto, jak i kiedy przeprowadzi konsultacje społeczne projektu przed jego odbiorem, czyli przed stwierdzeniem, że praca została wykonana i można za nią zapłacić ? zgodnie z jej wartością. A ta uczciwie rzecz biorąc musi być wysoka. Kto i jak będzie tą prace odbierał. Tu automat ? to niegospodarność a niska zapłata ? to złodziejstwo i wielkie straty po wykonawstwie czegoś bezsensownego. Każdy nawet kupując buty, sprawdza jakość, domaga się gwarancji i dopiero potem płaci. To jest ważne, jako element gwarantujący, że opracowanie będzie miało realne szanse realizacyjne, tak, by np. protesty nie uruchomiło dopiero wbicie pierwszej łopaty a pieniądze wydane w tym etapie na projekt nie były pieniędzmi ? jak to często bywa ? po postu wyrzuconymi. Zauważmy ? etap realizacyjny dziś jeszcze możliwych do przegłosowania dowolnych pomysłów ? spadnie jako zobowiązanie prawne na następców.
Wyborca powinien to bezwzględnie wiedzieć.
Mówimy ? przypominam o dyspozycji pieniędzmi publicznymi o czym często burmistrzowie zapominają wchodząc w przekonanie Ludwika XIV tego ? w wersji ? Gmina to ja.
Mam nadzieję, ze przywoływany tu artykuł jako deklaracja złożona publicznie przez władzę, tak go przyjmuję, oznacza chęć zamknięcia propagandy o uruchomieniu zbiornika za wszelką cenę zwłaszcza dla użytkowania turystycznego na rzecz podjęcia innego kierunku myślenia o rozwoju Gmin związanych z Zalewem. Zwracam jednak uwagę, iż nawet tylko ramowo rzucone w opisie i ujęciu Gazety Myślenickiej zamiary, nie sięgają tego, co jest najistotniejsze dla trwałego rozwoju terenu posiadającego niezwykle specyficzne walory. Te muszą być widziane jako kluczowy element realizacji rozwoju w oparciu o prawo ? a tu masz! - mające być właśnie instrumentalnie zmieniane. To tylko dowodzi kompletnego i niebezpiecznego braku zrozumienia dla zupełnie fundamentalnej sprawy i czysto doraźnego traktowania całego problemu. Powtórzmy więc wyraźnie; walory regionu będące ważną kanwą wszelkich planów muszą być widziane, cenione i już wpisane na etapie planowania w oparciu o zasady prawa, a nie z zamiarem ich likwidowania czy przekształcania wedle swoich wyobrażeń. I to pod presją faktów dokonanych ? a taka wszak jest deklaracja - będziemy robili i poczekamy, aż prawo zostanie zmienione. Może by tak raczj uruchomić potencjał regionu zgodnie z prawem, bez fantazji o rozwoju w oparciu o przemysł (kłania się myślenie z lat 70-tych) i bez szukania metod naginania i zmieniana prawa. Warto powrócić do tego, co już kiedyś było proponowane i pracować na rzecz stworzenia możliwości rzeczywistego korzystania ze zbiornika. Chodzi o stawianie propozycji użytkowania i rozwoju terenu zapory, zbiornika, zlewni ? zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju i to nie traktowaną jako hasło nowomowy europejskiej, a jako PRAWO i wskazania rozsądku.
Jak to zrobić?
To jest właśnie zadanie kompetentnych samorządowców. Jeśli tego nie pokazują to co robią na swych stołkach? Posługują się utartymi kalkami pojęciowymi, etatowymi ekspertami, którzy wiedzą, iż inaczej się nie da. Lub bawią się w Zosie ? Samosie.
Otóż drogi Wyborco ? zaręczam ? się da. Tylko trzeba wiedzieć jak.