- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty i 49 sekund.
W internecie pojawiła się sonda z pytaniem czy ratowani turyści powinni płacić za pomoc w górach. Przytaczam to pytanie i fakt urządzania głosowania w takiej sprawie nie dla niej samej. To już jakaś metoda – jakiś cel, może urabiania opinii.
Mamy głosowanie kto najlepiej gotuje, kto jest najlepszym wikarym i proboszczem, która to jest najpiękniejsza pani itd. Epidemia wyborów – jak się dobrze zastanowić bez postaw, bez obiektywnych miar, a dokonywanych przez tych, którzy nawet nie wiedzą za czym lub przeciw czemu, głosują. Kto był i smakował potrawy idolki niby kucharzenia i organizacji? Czym mierzyć dobre wypełnianie swej roli przez proboszcza – budową kościoła czy – Kościoła. Co się podoba w postaci jakiejś pani – jednemu, dla drugiego może być szkaradzieństwem.
Uważam takie rzeczy jedynie za dobrą ilustrację techniki kierowania zainteresowaniem opinii publicznej i szkołę tego, jak można pytać tak, by uzyskać umotywowaną siłą głosu demokracji a oczekiwaną odpowiedź.
Warunkiem, osią wykonania tej wolty jest z jednej strony nagłaśniana, istotna lub i drugorzędna rzecz, a z drugiej postawienie wymogu jakby dwupołożeniowej odpowiedzi respondenta na bardziej złożony problem. Pomagać – nie pomagać, dobrze gotuje – fatalnie gotuje, dobry proboszcz – zły proboszcz, ładna – nie ładna itd.
W konkretnym przypadku od którego zacząłem – nikt chyba nie ma wątpliwości, że masowość tak zwanej turystyki (bo nie turystyki) górskiej i brak odpowiedzialności ludzi za siebie i otoczenie osiąga szczyty trudne do zrozumienia a co dopiero do akceptacji.
Czyli na starcie nie wiemy, kto jest turystą i jak się ma głupota lub nieszczęśliwy traf do sytuacji wymagającego pomocy. Wszyscy na równo, choć wszyscy na równo są w potrzebie i to nie ulega wątpliwości.
Z tego punktu widzenia, wobec skali czyli masowości nieodpowiedzialności narzuca się odpowiedź – wszyscy, jako równi wobec prawa - powinni płacić i to słono.
Z drugiej jednak strony Zaruski by się w grobie zaczął przewracać. Ratowanie życia – bez względu na okoliczności – jest czymś wpisanym w naszą cywilizację ceniącą życie ponad wszystko. Czyli – mają nie płacić?
Rzeczywistość jest nie tak dychotomiczna. Pomocy może potrzebować, choć dla różnych przyczyn i za przeproszeniem idiotka, idąca na Rysy w szpikach i balowej kreacji z tiulu, jak i stary rep wysokogórski wyposażony po zęby w sprzęt i swe wielkie umiejętności.
W zrozumieniu tej oczywistej okoliczności wymóg wyboru prostego tak – albo – tak jest nonsensowny z natury.
Tak postawione pytania – wobec skali wyczynów idiotów – samobójców z głupoty – odpowiedź – „płacić” jest narzucająca się i może być tą właśnie oczekiwaną. W końcu faktem jest bezspornym, że GOPR jako organizacja ledwie zipie, ratowanie to koszty oraz nie tak znów powszechne i łatwe do osiągnięcia umiejętności a także wielkie poświęcenie konkretnych ludzi obdarzonych iskrą pasji życia z górami. W tym wszystkim – dziś ratowani mają czasem w głowie powywracane, bo nie mają nawet świadomości co robią, a mają kasę by poszaleć. Nadużywają poświęcenie innych. To już ratownik w kopalni jest w klarowniejszej sytuacji, choć nieraz w większym zagrożeniu. On ratuje tylko świadomych warunków pracy czyli ofiary sił natury i przypadku – rzadziej albo w ogóle – głupoty.
Odpowiedź ogólna - twierdząca – „płacić” – otwiera furtkę możliwości powoływania się na poparcie dla pełnej komercjalizacji Górskiego – już nie Ochotniczego a Zawodowego, nie Pogotowia – a firmy Przewozowo- ściągającej z Gór, a Ratunkowego, lecz tylko czasami.
Wtedy następuje rezygnacja z koniecznej, pierwotnie koleżeńskiej i szlachetnej gotowości do pójścia do ratowania życia kolegom, którym w górach przydarzyło się nieszczęście, choć będąc przygotowanymi – coś Ich dotknęło.
Pytanie czy można z tego zrezygnować – wobec małej liczności pasjonatów i znawców gór i masowości ludzi bez elementarnej wyobraźni - nie znajdzie odpowiedzi przeczącej w formie odpowiedzi respondentów – nie płacić.
I znów znajdzie się oparcie dla zakusów pełnej i bezwarunkowej komercjalizacji Pogotowia.
Zniknie ono z pola widzenia. Nastąpi powrót do wieku XIX - tego
W dalszej konsekwencji – mamy generowanie całego sektora ubezpieczeń, w których wszyscy by płacili za wychodzenie w góry, a niektórzy i tylko na wybranych warunkach mogliby liczyć na ratunek bez rujnacji dalszych warunków życia. Może wtedy warto powiedzieć – i tak lepiej niżby miał taki stracić życie – w ogóle.
Nie chcę dawać tu swoich opinii co do podejścia do tej konkretnej sprawy. Nie jestem taternikiem, rozmawiałem niegdyś tylko z GOPR-owcami. Oni najlepiej wiedzą jak rzecz rozwiązać, jak to jest rozwiązywane w świecie – i jak wszędzie za głupotę się płaci a nieszczęścia stara się amortyzować. Moje wyobrażenia i osądy, które mam amatorsko i obywatelsko, nie mają tu znaczenia. Dlatego nikt mnie nie namówi na udział w czymś takim.
W tym tekście chcę tylko pokazać – że taką sondą dotyczącą niemożliwego do jednoznacznego ocenienia tematu a wymagającą odpowiedzi jednopołożeniowej, można tylko wpływać na nastrój społeczny w danej sprawie, organizować poparcie lub nagonkę, motywować z góry założone cele a nie poszukiwać poważnie wyrażanych preferencji.
Ta konkretna sonda w sprawie działania GOPR-u ma jedną i chyba tą oczekiwaną przez jej organizatorów stronę. Przypomina o problemie, mobilizuje część opinii publicznej do akceptacji rozwiązań wykraczających poza normy, które niestety nie przystają do dzisiejszych realiów i najważniejsze – powinny skłonić politycznych decydentów do konkretnych działań – choćby rzetelnego a nie hasłowego oparcia się na opinii znawców problemu w przygotowaniu nowego i oby jak najszybciej obowiązującego rozwiązania. Czy całkowity zakaz wchodzenia w góry bez uprawnień byłby realny do egzekwowania i konstytucyjny z punktu widzenia prawa mówiącego o równym dostępie do środowiska dla wszystkich obywateli?
Ta jedna sonda wśród tych które wcześniej wymieniłem – choć w zasadzie bezsensowna – ma pełne szanse na jakieś pozytywne oddziaływanie. Czego Autorom życzę.
Na zakończenie – jeśli wyraziłem taką nadzieję – myślę, ze warto sobie przypomnieć co o statusie Tatr jako dobra narodowego i środowiskowego mówili nawołujący do rozsądku w sprawie Olimpiady, budowy iluś tam pasmówki kończącej się na Krupówkach, o pojemności i wartości przyrody Tatr, o gospodarce na halach i jej roli przyrodniczej, o kulturze górali, o konieczności kanalizowania i opanowywania owczego pędu ceprów, o konieczności krzewienia wśród górali wiedzy dotyczącej konieczności brania dudków ale bez podcinania gałęzi, na której siedzą. Zrozumieniem tych rzeczy to Białczanie pozostawili niegdyś w tyle Bukowian i Zakopiańczyków.
Osobiście w tej sondzie nie wziąłem więc udziału.
Z prostych dwóch powodów – nie chcę by moja w sumie przypadkowa ewentualna odpowiedź została użyta jako prosty i bezpośredni argument w sprawie zakusów czystej komercjalizacji wszystkiego co się wiąże z górami
By to silniej umotywować – przypominam - w Krakowie – inna sonda o charakterze referendum – w konsekwencji jednego z pytań - doprowadzi do stworzenia sytuacji, w której każdy użytkownik samochodu na terenie całego, zamkniętego miasta będzie płacił za samo istnienie. Chyba, że będzie miał na terenie miasta własny dom z miejscami parkingowymi w ogrodzie. Eldorado dla firmy wyposażonej w stosowną umową i przekleństwo obdzierania ze skóry turysty – patrz parking na Groblach ze wszystkimi tego skutkami, które odczują wszyscy – nie tylko posiadacze samochodów. W tym przypadku – pytania referendalne – zostały skonstruowane wedle opisanej tu zasady – i mieszkańcy oddając głos stosownie do swego najlepszego przekonania, sami pozwolili na owe utrudnienia życia i takie traktowanie przyjezdnych i na założenie dodatkowego obciążenie – kłopotliwego w życiu codziennym. Nie dla meritum sprawy, a właśnie dla otwierania za pomocą referendum furtek dla działań urzędniczych podejmowanych z powołaniem się na głos ludu – wbrew jego intencjom – wtedy, na wszystkie pytania referendum odpowiedziałem negatywnie.
Będąc świadomym co się święci.