Z okazji stulecia odzyskania niepodległości zapowiada się bardzo ciekawe widowisko pokazujące nam moc naszego państwa i powagę dostojników. Niedługo odwiedzi nasz kraj burmistrz ćwierćmilionowej mieściny w USA Jersey City. Jest to 77 pod względem ilości mieszkańców miasto w USA. Tak jak u nas 57-tysięczny Będzin. Zapewne nie każdy nawet wie gdzie leży Będzin więc podpowiem, że w województwie śląskim. I to tylko porównując pozycją miasta na liście miast, bo gdybyśmy przyjęli inną kategorię, np. przelicznik wskazujący, że w Jersey City mieszka 0,7 promila populacji USA, to musielibyśmy uznać, że ichniemu burmistrzowi nie ustępuje w naszych warunkach burmistrz 29-tysięcznego Krotoszyna (160-te na liście polskich miast).

W tym miejscu oczywiście pojawia się pytanie, ilu ludzi w Polsce zna nazwisko burmistrza Krotoszyna.

Ja tylko dzięki Wikipedii wiem, że jest to Franciszek Marszałek. A jest to facet który nie ma w Wikipedii nawet własnej podstrony! Ponieważ nie chce mi się hakować internetu nie wiem więc ani jak wygląda, ani z jakiej jest partii. Jak zapewne większość rodaków.

Ba! Nawet burmistrz 77-ego na liście Polskich miast Będzina, w którym mieszka dwa razy więcej procentowo Polaków niż w Jersey City Amerykanów (bo prawie 1,5%, przy 0,7 promila w JC) to jakiś Łukasz Komoniewski, który się urodził w 1980 roku!

O nim też nigdy o nie słyszałem. Jest to jednak niewątpliwie facet kuty na cztery nogi, skoro już w wieku lat 19 zapisał się do akurat zakładanego Sojusz Lewicy Demokratycznej. Widocznie miał serce po lewej stronie i trochę rozumu. Zobaczył ówczesnego premiera Buzka i się domyślił, że drugiej kadencji to ten już mieć nie będzie. No i faktycznie. Antymidasa Buzka zastąpiło kolejno dwóch szefów Komoniewskiego.

Tak więc nie wiem wiele o panu Komoniewskim poza tym, że się domyślam, iż to łebski gość. Na pewno więc przynajmniej on z zainteresowaniem przeczyta mój tekst. Jest w końcu tylko o trzy lata młodszy od burmistrza dwa razy mniej ludnego w ujęciu procentowym New Jersey. Wątpię jednak by mimo wykazanych jako nastolatek niewątpliwych ambicji politycznych, był porównywalnym do jego wysokości Stevena Fulopa wizjonerem wciskającym się do polityki międzynarodowej. A może jednak? Powodzenia panie Łukaszu. Poniżej zobaczy Pan jak się to robi w Ameryce.

Ktoś powie, że nieco spłycam, bo Fulop jest burmistrzem Jersey City w New Jersey, o którym każdy słyszał, więc porównanie do Komoniewskiego jest naciągane.

Czyżby?

No to popatrzmy na ważniejsze od jego wysokości Fulopa persony w USA, czyli burmistrzów miast o większej populacji. Większe od JC miasta na liście

https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_United_States_cities_by_population

to Fort Wayne, Irvine i Chula Vista. Burmistrzami są tam Tom Henry, Donald P. Wagner i Mary Salas.

Czy ktoś o nich kiedykolwiek słyszał? Albo chociaż wie gdzie są te miasta? A przecież 74 na liście amerykańskich miast Chula Vista ma za flagę polską flagę z dodanym zachodem słońca. Jest to tak nic nie znaczącego, że na samej fladze ma napisane czego jest flagą! Inaczej nawet w USA nikt by się chyba nie domyślił.

Owszem New Jersey jest bardziej znane, bo często w filmach występuje jako siedlisko bardziej lub mniej sympatycznych wieśniaków dojeżdżających do pracy w New Yorku. Takie ichnie słoikowo.

No i mają swojego piewcę Kevina Smitha, który jeszcze zanim się roztył tak, że nie mieści się nawet w amerykańskich samolotach i zaczął zatrudniać w swoich filmach rodzinę, nakręcił kilka znanych filmów, których akcja działa się w New Jersey, a więc na prowincji niedaleko Nowego Jorku. Tak, to były jeszcze te filmy, które dało się oglądać, bo mimo nadmiaru gadania o seksie nie występowali tam psychopaci porywający ludzi, żeby z nich zrobić ludzkie morsy.

Ja naprawdę nie wiem, bo nigdy tam nie byłem, być może z Jersey City widać budynek ONZ, ale mimo tego to nie jest pępek świata.

Widać to choćby po populacji. Jest tam podobno (ciotka Wiki) obecnie ‘największe skupisko azjatyckich Hindusów na zachodniej półkuli’. Nawet Chińczyków jest tam obecnie dwa razy więcej niż Polaków. Latynosów dwa razy więcej niż wszystkich białych.

Jeśli więc dzięki nim populacja się zwiększy, to niedługo Jersey City zgodnie ze swoim mottem „Niech się Jersey rozwija (i bogaci)” się tak rozwinie, że osiągnie swój poziom populacji z roku 1910.

Od lat 30-tych do końca XX wieku bowiem Jersey City zaliczało jedynie zjazd w dół.

Widoczny za wodą Nowy Jork populacyjnie się w latach 1940-1990 chybotał (wg. oficjalnych danych) i po pięćdziesięciu latach miał w zasadzie prawie taką samą populację. Jednak obecnie ma dwa razy więcej ludzi niż w 1910.

Widać więc, że New Jersey to nie jest nawet takie nasze Piaseczno, które w latach 1915-2015 zwiększyło populację dzie-się-cio-kro-tnie!

Ten przydługi wstęp statystyczny był niezbędny z dwóch powodów. Dziennikarze w Polsce brzydzą się statystyką i researchem. Zamiast tego wolą kopiować depesze PAP i ewentualnie tłumaczyć w Googlu zagraniczne teksty. Od nich więc przez te wszystkie dni grzania tematu pomnika katyńskiego nie dowiedzieliśmy się tego co podałem wcześniej.

Dziennikarze w Polsce, co naprawdę byłbym w stanie udowodnić, potrafią pisać o polskich ustawach sążniste teksty bez lektury tychże. Tak samo dwa dni pisali o konflikcie o pomnik, zanim w końcu któryś przeczytał na blogach, kim jest ten mityczny burmistrz, który podjął tę straszną decyzję.

Przez przynajmniej dwa dni bowiem polscy dziennikarze przedstawiali całą historię w gatunku dopustów bożych. Dopustów które jak wiadomo są od ludzi niezależne i nieodwołane. Które są i z którymi nie ma sensu dyskutować, gdyż są - jak obsunięcia nadmorskich klifów, albo wybuch wulkanu - nieodwracalne. Na które można się złościć, ale z którymi trzeba się pogodzić.

Ktoś podjął taką decyzję i miała ona być ostateczna. Zastanawianie się kto dokładnie ją podjął i na jakiej zasadzie nie miało więc sensu. Pewnie jakiś mocarz nad mocarze, a być może nawet sam cysorz, albo jego wysokość car Wszechrusi. Nie sprawa to zwykłych dziennikarzy, zaglądać ekscelencjom w papiery. Jakieś tam zaglądanie do Wikipedii było dla nich zbyt wyczerpujące i bezcelowe.

I tak to się kręci do dzisiaj. Wszyscy już piszą o burmistrzu Fulopie, ale nikomu się nie chciało ocenić rozmiaru jego majestatu. 

To dlatego właśnie pozwoliłem sobie rozpisać nieco o procentach i populacjach. Dla złapania skali i właściwego spozycjonowania problemu.

Oczywiście można się teraz nieco zdziwić. Dopiero co zadałem sobie tyle trudu, żeby ściągnąć Fulopa do poziomu naszych burmistrzów Komoniewskiego i Marszałka. Skąd więc pomysł, że będzie się przed nim płaszczył marszałek naszego Senatu?

Oczywiście z obserwacji powagi naszych elit.

To prawda że niedawno pytany Karczewski o to czy się z Fulopem spotka, twierdził że „nie ma w swoim kalendarzu spotkania z Fulopem”. Widać jednak, że się waha. Wolne żarty! Oczywiście, że się z nim spotka. Co tam spotka! Jeszcze go przeprosi. Może Duda z Morawieckim będą mieli szczęście i im się uda wymigać od przeprosin, ale na pewno nie Karczewskiemu.

Do przepraszania nie będzie musiała odprasować garsonki jedynie Gronkiewicz-Waltz. Ona Fulopa tylko ugości, oprowadzi po muzeum (jednym wystarczy, wiadomo którym) i być może podejmie z zazdrości słabą próbę zaimponowania mu jako prezydent miasta pokazaniem paru kamienic. Fulopowi, który właśnie rozkręca w swoim mieście warty 18 miliardów złotych biznes z kasynem, to oczywiście nie zaimponuje, ale może zainteresuje go temat bezspadkowych kamienic.

Fulop nie będzie chyba tak nierozsądny, żeby pojawić się w Warszawie 1 lub 15 sierpnia? W takim bowiem wypadku musiałby albo zaliczyć jeszcze jedno cholerne muzeum, albo w ogóle wydać z 10 dolców na wieniec. Fulop może się w takim wypadku próbować wykpić tym swoim gadaniem, że stara się nie żyć przeszłością, ale nie wiem czy to wystarczy, żeby zaoszczędzić te 10 dolarów. Ja bym mu więc doradzał inne terminy. Jestem dziwnie spokojny, że liczny w Polsce patriotyczny obóz piątej kolumny mu o tym doniesie.

Jeżeli więc pani Fulop się zgodzi przyjechać na dziki wschód, to zobaczymy państwo Fulop już niebawem. Ich przyjęcie przez oficjalne państwowe czynniki jest w takim wypadku nieuniknione.

Dobrze by było, żeby już teraz ktoś to Karczewskiemu wytłumaczył. W innym wypadku będzie jeszcze przez jakiś czas się nadymał i robił z siebie publicznie idiotę. A wszystko to zostanie zapisane w internecie, co jak wiemy, pozostanie tam już widoczne na zawsze.

Przypominam, że jeszcze niedawno groźnie zapowiadał podjęcie kroków prawnych w sprawie wpisu burmistrza Jersey City. Oświadczył też, że "czeka na przeprosiny" Fulopa. Fulop przeprosin odmówił a mimo tego Karczewski „Dopytywany, czy sprawa jest zamknięta z jego perspektywy odpowiedział: "prawie zamknięta". A przecież Fulop „nawiązując do ustawy o IPN dodał, że polskie władze nie mają moralnego prawa, żeby dyktować mu co ma robić”.

Trochę do rozumu Fulopowi przemówił nie Karczewski, ale działacz polonijny Sławomir Platta, który złożył sądowy pozew w sprawie pomnika. Sprawa zmieszania z błotem Karczewskiego postała niezałatwiona.

Odnoszę wrażenie że z zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów, są w Polsce osoby żywiące przekonanie, że Fulop pojawi się w Polsce by dać Karczewskiemu szansę wykazania się moralną wyższością.

Jest to oczekiwanie śmieszne, gdyż kompletnie nie poparte jasnymi przecież wypowiedziami Fulopa. Wystarczy czytać ze zrozumieniem.

W Polsacie powiedział wyraźnie, że „to były jego emocje i może powinien podejść do tej sprawy z nieco większym namysłem i zrobić krok w tył”.

MOŻE powinien.

A może nie, bo przecież dalej powiedział:

„Pytany, czy żałuje swojego oświadczenia, odpowiedział, że "nie wie, czy żal jest dobrym określeniem". - Staram się nie żyć przeszłością; nie wiem, czy przepraszanie byłoby produktywne”.

Zaś w Polskim radiu zadumał się „że prawdopodobnie obecnie nie nazwałby Karczewskiego w taki sposób”. I powtórzył mantrę o patrzeniu w przyszłość „Uważam, że w tym momencie najlepsze jest patrzenie w przyszłość, a nie wstecz”.

A więc MOŻE i PRAWDOPODOBNIE.

Wszystko to było dokładnie zrelacjonowane na salonie24

https://www.salon24.pl/newsroom/865969,fulop-nie-przeprosi-karczewskiego-za-nazwanie-go-antysemita-to-byly-moje-emocje

a nie oznacza kompletnie nic. To jest mowa dla idiotów, żeby sobie jak im się nudzi wyliczyli prawdopodobieństwo. Przynajmniej ja to czytam, że generalnie wciąż jest zadowolony z siebie.

Jeżeli ktoś ma problemy ze zrozumieniem prostych wypowiedzi to przytoczę jeszcze z wyżej cytowanej notki newsroomu salonu24 te zdania:

Moim obowiązkiem jest reprezentowanie naszych obywateli, […]. Uważałem, że robię właściwie i odpowiedzialnie

To wciąż wypowiedź z kontekstu o Karczewskim.

Gdzie tu dobrzy ludzie widzicie skruchę?

Jeśli on się łaskawie pojawi w Polsce, to tylko po to, by zademonstrować własną wyższość moralną i nabić sobie kolejne punkty w rankingu, do którego nie będziemy mieli wglądu. I wykaże ją w każdych okolicznościach, bez względu na fikołki wykonane przez naszych oficjeli. Wszystkie scenariusze mają po jego stronie ‘win’. Każdy kto go będzie próbował wychowywać w obecności jego żony, udowodni jedynie, że jest zwykłym chamem, o antysemityzmie nie wspominając.

Gdy ja idę do kogoś po raz pierwszy w gości ze swoją wystrojoną żoną, to oczekuję, że gospodarze wystąpią również w rozszerzonym składzie, wcześniej się umyją, będą się zachowywać zgodnie z pewnymi konwencjami, a na stole będzie prawdziwy obrus i przynajmniej świeże ciastka.

Gdybym chciał lajtowo wpaść na piwo, przybić piątkę i jedynie rozłożyć się na kanapie, to nie ciągnąłbym ze sobą swojej żony. To chyba oczywiste? Na miejscu Karczewskiego zamiast strugać gieroja, zacząłbym się zastanawiać jaki prezent przygotować dla pani Fulop, żeby gdy ona go pokaże na swoim profilu na Facebooku nie wyjść na ‘cheap bastarda’.

Żadne Złote Krzyże Legii Honorowej tu Karczewskiemu nie pomogą. Jaka Legia taka moc niestety.

Wątpię by występujący jako bohaterski weteran Fulop nabrał respektu dla Legi Honorowej przyznanej przez krakowskie Towarzystwo Gimnastyczne. No może gdyby to była ta prawdziwa Legia Honorowa i to też złota (na wstążce klasy Grand-croix), ale na pewno nie krakowska. Krakowiacy plagiatujący nazwy słynnych oznaczeń najwyraźniej stracili kontakt z rzeczywistością. Szkoda że jeszcze nie rozdają Purpurowych serc, albo Medali kongresu!

Fulop może więc być weteranem od zaopatrzenia w paliwo i uzdatniania wody. Nie ma to znaczenia. Nie po to przecież zrobił sobie przerwę w Goldmanie Sachsie, żeby go ktoś na jakimś irackim zadupiu zastrzelił. Pojechał, zaryzykował (bo na wojnie nigdy nie ma gwarancji), dał okazję o sobie kilkukrotnie napisać (kilka razy ktoś uznał, że relacjonując wojnę w Iraku warto opisać i wymienić z nazwiska faceta z zaopatrzenia – jasne chyba, że nie przypadkiem). Nabił sobie punkty. To człowiek zdeterminowany. To nic, że był tylko kapralem. Nawet na mnie większe wrażenie robi kapral marines niż krakowska gimnastyczna Legia Honorowa.

Ktoś powie, że to gruba przesada, takie nierówne traktowanie hierarchii. Na taki zarzut mogę odpowiedzieć tylko tak, że jedynie przyjmuję do wiadomości oficjalnie obowiązującą narrację. Polskie hierarchie są nic nie warte. Być może także nie żadne działania naszych przedstawicieli, ale dopiero list noblisty Schally’ego okazał się skuteczny w sprawie pomnika.

Trzeba było jego argumentów, żeby Fulop zmienił plany. Pomnik zamiast przeniesienia do magazynu w amerykańskiej Kozłówce ma zostać przeniesiony jedynie kilkadziesiąt metrów dalej. „Nadal będzie eksponowany w prominentnym miejscu”. Podobno koło prestiżowego ujęcia kanalizacyjnego, ścieków czy czegoś takiego.

Jeśli faktycznie to tylko Andrzejowi Schally zawdzięczamy ocalenie pomnika to jest to gorzki sukces.

Obrońcy pomnika wspierający tę linię obrony, sięgając po argument, że część ofiar w Katyniu była Żydami, niestety przyznają, że Żydzi i ich śmierć są ważniejsze od śmierci Polaków. Jakie to szczęście, że w Katyniu zginęli jacyś Żydzi! Strach pomyśleć co by było, gdyby NKWD przyłożyła się do roboty i oddzieliła Żydów. Potem mogliby ich nawet rozstrzelać, byle w jakiejś Samarkandzie.

Gdyby do tego doszło, a w Katyniu zabito choćby i 10 razy tylu Polaków, nie mielibyśmy pretekstu stawiać im gdziekolwiek poza faszystowską PiS-Polską pomników. A gdybyśmy postawili, to co najwyżej Fulop sprzedając go złomiarzom, napisałby na twisterze, że to był pomnik „białych nacjonalistów”, dokładnie takich jak Karczewski. I nikt by się za nami nie ujął, bo obecnie jak wiadomo nawet amerykańscy biali nacjonaliści są ściągani z pomników.

Oczywiście pomnik ofiar z Samarkandy stałby, i to po tej lepszej stronie rzeki Hudson. Być może zwyczajnie w Central Parku. Wystarczyłoby, żeby jeden z rozstrzelających w Samarkandzie miał nazwisko kończące się na –ski albo –cki.

Podobnie do Schally’ego bronił pomnika rabin Shmuley Boteach. Rabin „tłumaczy także, co wydarzyło się w Katyniu i podkreśla, że wśród zamordowanych przez Sowietów oficerów byli również Żydzi, m.in. rabin Wojska Polskiego Baruch Steinberg.” Dziwna argumentacja. A co by było gdyby zamiast rozstrzelania 21 768, rozstrzelano 21 767, gdyby rabin Baruch Steinberg został zwolniony?

Co posługiwanie się rabinem Baruchem Steinbergiem jako tarczą mówi nam, współczesnym Polakom? Chyba ile jesteśmy niewarci.

Co prawda na Onecie napisano, że podobno Fulop Karczewskiego przeprasza, jednak żadna z cytowanych tam wypowiedzi na przeprosiny nie wygląda.

https://wiadomosci.onet.pl/kraj/burmistrz-jersey-city-przyjedzie-do-polski/m1dlfbb

Za to z cytatów wyziera coś kompletnie innego:

"...mam nadzieję, że Pan Senator zechce spotkać się ze mną osobiście i podjąć pozytywny dialog"

"Jeśli moje wypowiedzi na Twitterze sprawiły wrażenie, że nie szanuję senatora Karczewskiego, to głęboko tego żałuję"

"Uważam za niefortunne, że nieporozumienia związane z moimi planami dotyczącymi Pomnika Katyńskiego doprowadziły do nagromadzenia się urazów po obu stronach".

Jasne jest więc, że wypowiedzi na Twitterze nie były obraźliwe i ich odbiór był nieporozumieniem. Nie trzeba było wywoływać urazów po stronie Fulopa, panie Karczewski, to by i on mimo iż jest bardzo emocjonalnym człowiekiem, zapanował nas swoimi emocjami. Taka prawda.

W moim rozumieniu słynny tweet nie mógł być obraźliwy dla każdego uczciwego człowiek jedynie w sytuacji, gdy zarzuty w nim zawarte były prawdziwe. I tylko przy takim toku myślenia, rozsądne i właściwe jest uporczywe unikanie przeprosin.

Fulop jest przekonany o swojej racji, a w Warszawie pojawi się jak wspomniałem, by dać Karczewskiemu szansę się przeprosić.

Choć nasze miasto nigdy nie miało intencji urazić polskiej społeczności, nastąpiła eskalacja konfliktu, jakiej nikt się nie spodziewał”. [PAP, Polskie Radio 24]

Fulopa jak na razie zaskoczyło, że ze zwykłego wygarnięcia prawdy prosto w oczy wynikł konflikt. Tak samo jak zaskoczony jest, że polska strona ten konflikt eskaluje.

Oczywiście Karczewski zamiast go przeprosić może odtrącić wyciągniętą do zgody rękę. W ten sposób udowodni tylko swoją małość oraz to, że faktycznie jest antysemitą. I to zawziętym.

W takim wypadku przepraszać będzie musiał jego szef Morawiecki.

Jeżeli i Morawiecki schowa się w swojej kancelarii, to Fulop zwyczajnie to zrelacjonuje. Pokaże wszystkim, że chciał zgody. Był gotowy zapomnieć o urazach po swojej stronie, ale nie znalazł takiej gotowości po stronie polskiej.

Oczywiście w innym scenariuszu Fulop spotka się z Karczewskim i/lub Morawieckim.

Panowie uścisną sobie dłonie, zostanie to uwiecznione na zdjęciach, które potem Fulop sobie dowolnie skomentuje na Twitterze i wszelakich socialmediach. A choćby tak, że przyjął przeprosiny i wybaczył, bo jest otwarty na przyszłość i nie jest małostkowy. Małostkowe zaś w takim wypadku będą wszystkie późniejsze próby sprostowania ze strony Karczewskiego.

Jak widać Karczewski jest ugotowany i nie ma żadnych sensownych ruchów, by się przed zajazdem Fulopów wybronić.

Proszę nie mieć złudzeń. Przyjazd burmistrza Jersey City będzie dobrze przygotowany, najprawdopodobniej przez profesjonalistów od PR. Ja tu podałem dwa scenariusze w których obu Fulop wygrywa. Dobrzy spece z New Jorku przygotują takich scenariuszy co najmniej drugie tyle.

A kto przygotuje na ten event Karczewskiego?

Oczywiście państwo polskie mogłoby nie dopuścić do przyjazdu Fulopa i w ten sposób obronić się przed nadchodzącą kompromitacją. Obraził on podobno polskiego ważnego urzędnika i są na to paragrafy. Czy jednak Karczewski złożył skargę w sądach? Gdyby złożył też w polskim, być może Fulopowi nie opłacało by się przyjeżdżać.

Gdyby Karczewski miał poparcie w innych ministerstwach, ktoś mógłby spowodować, że Fulop byłby zawrócony na lotnisku. Tak jak to się dzieje w Anglii, gdy przylatują tam Polacy, którym się wydaje, że UK jest wciąż w UE i mogą tam jeździć jak do siebie. Podobno w USA też można być zawróconym nawet z ważną wizą.

Tyle, że na taki afront wyrządzony burmistrzowi 77-mego miasta w USA nikt chyba w polskim rządzie się nie zdobędzie. Przede wszystkim dlatego, że definitywnie by to zakończyło żywot Pomnika Katyńskiego w USA. Już Fulop by się o to postarał. Zwłaszcza jakby miał pretekst.

I tak właśnie my wszyscy staliśmy się zakładnikami jakiegoś koszmarnego pomnika.

Tak więc panie marszałku Karczewski proszę nie marudzić, tylko ćwiczyć zginanie kolan. I koniecznie proszę nie zapomnieć o prezencie dla pani Fulop! To w zasadzie jedyne sensowne zagranie w obecnej sytuacji. Taki gest może nieco ocieplić wasze spotkanie. Mile zaskoczony burmistrz Fulopa może okazać nieco łaski.

Bo jeśli wypuścicie go z lotniska, to pozostanie wam już tylko głupio się uśmiechać, żeby pokazać jacy jesteście fajni. A nam wszystkim robić szpagaty i udowadniać, że nie jesteśmy antywielbłądami.

Być może jednak on nie przylatuje tu wcale po te przeprosiny. Być może leci żeby sprawdzić, czy warto wziąć tę robotę w Goldmanie Sachsie czy tym Morganie. Bo przecież przy wprowadzaniu w życie tej słynnej ustawy Just Act 447, do liczenia tych miliardów będzie tutaj potrzebny ktoś dobrze zorganizowany i z doświadczeniem w bankowości. No i po to leci małżonka. Żeby razem mogli podjąć decyzję o przeprowadzce.

Tekst ukazał się na Salon24 w dniu 15 maja 2018r

  •  

PRZECZYTAJ

 📝 Najnowszy artykuł
03 Listopada 2025

Hotel Miastoprojekt w okolicach krakowskich Błoń cz. 3

felekTym razem będzie nie tylko o technice prowadzącej inwestora do założonego i nie koniecznie ujawnianego celu. W tym przypadku – moim zdaniem ta droga jeszcze się nie skończyła. Będzie też o myślach nad osadzeniem konkretnej sprawy w szerszej a całkiem możliwej perspektywie.
Ten

...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 6 minut i 21 sekund.)


03 Listopada 2025

Hotel Miastoprojekt w okolicach krakowskich Błoń cz. 3

(228) dr inż. Feliks Stalony - Dobrzański

Tym razem będzie nie tylko o technice prowadzącej inwestora do założonego i nie koniecznie ujawnianego celu. W tym przypadku – moim zdaniem ta droga...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 6 minut i 21 sekund.)


29 Października 2025

Cmentarzysko

(267) Joanna Zakrzewska

W pamięci mam utrwalony widok.....Drzewa obdarte z liści Pamiętają różne historie Otula je biała poświata Tylko wiatr szaleje w konarach Intonuje...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 11 sekund.)


29 Października 2025

Moje dziady

(301) Joanna Zakrzewska

W starej chacie Tęsknota już kwili...Stary koc osuwa się z zapieckaPusto Cicho Nie ma nikogo W gęstej mgle Jesiennej Widzę oczami wyobraźni snujące...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 15 sekund.)


27 Października 2025

Atakując PiS i Jarosława Kaczyńskiego, Donald Tusk chce desperacko przykryć to, że był putinoidem, a jest przegrywem

(660) Stanisław Janecki

Koronnym dowodem na to, że Donald Tusk wiele lat, świadomie lub mniej świadomie, gdy już daleko w tym zabrnął, wysługiwał się Putinowi lub robił...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 5 minut i 22 sekundy.)


Cookies user preferences
We use cookies to ensure you to get the best experience on our website. If you decline the use of cookies, this website may not function as expected.
Accept all
Decline all
Analytics
Tools used to analyze the data to measure the effectiveness of a website and to understand how it works.
Google Analytics
Accept
Decline
Unknown
Unknown
Accept
Decline
Save