Warto się nad nimi zastanowić. Proponuję zatrzymać się nad sprawami rezygnacji z łączenia wyborów Radnych Miejskich i wyborów do Rad Dzielnic i nad propozycją prowadzenia szkoleń dla kandydatów na radnych z zakresu ogólnie – funkcjonowania i kompetencji samorządu. Sądzę, iż warto obie kwestie zauważyć jako rodzaj czujnika informacyjnego. Sprawa pierwsza wywołała podział na przyjmujących tę decyzję jako organizacyjną i na protestujących, używających też nutki naigrywania się z rzekomej niewydolności decyzyjnej obecnie rządzących.

Zaplanowali a teraz zmieniają. Totaliści tak mają i nie ma potrzeby nawet tym się przejmować. Wszak cokolwiek nie zrobią rządzący albo i nie zrobią – może to być powodem do ataku, wrzasku i labidzenia a także szyderstwa. Wiadomo – rządzący są źli- bo nie są właściwi. A protestujący w tej konkretnej sprawie jakie mają, jeśli mają, argumenty? Podnoszą kwestię kosztów i niepotrzebnego zajmowania czasu ludziom, którzy woleli by wypoczywać, a nie dodatkowo łazić po lokalach wyborczych, co ma zaowocować niską frekwencją. Ci z kolei, którzy pomysł ten akceptują wskazują, że zerwanie z dotychczasowym – umówmy się z – bywało - dość swobodnym trybem pracy Komisji Wyborczych, w każdej z nich i od każdego ich członka, wymaga zwiększonej uwagi i dokładniejszej pracy. Również – jak zawsze – liczba mieszkańców przypisanych poszczególnym komisjom jest bardzo różna – czasem tak duża, że trudno tu o wspólna miarę wysiłku i porównanie warunków pracy wprost nie da się mówić. Podwojenie obsady Komisji pracujących w jednym czasie – może okazać się pewną trudnością zwłaszcza gdy mamy wykazać troskę o jakość pracy
Całe kolejne poprzednie wybory samorządowe wykazywały, że zmiany zaproponowane nowymi rozwiązaniami są niezbędne. I to należy uznać za fundament – bo jak było – to już było. I wystarczy. Nieodwoływalni i przyspawani muszą być rozróżnieni od faktycznie sprawnych i akceptowanych przez ludzi. To może nastąpić tylko w pieczołowicie przeprowadzonych,  demokratycznych wyborach. Bez fauli wymierzanych posiadaną władzą i powiązaniami, które są zaprzeczeniem samorządności i źródłem braku wiary w jej istotę.
Nie sposób się nie zgodzić, że brak wiary w realną samorządność ciągnąca się od czasów jej karykatury lat komuny – to sprawa kluczowa.
Tym samym, jak dla mnie, sam podział opinii w tej konkretnej sprawie choć jest – jak w każdej sprawie czymś naturalnym – to w tym, tak ewidentnym przypadku, może być potraktowany jako ważny sygnał pomocny w rozpoznaniu rzeczywistych postaw wobec i wyborów i pojęcia samorządności.
Aż tak, skoro ustawowo położono silny nacisk na jakość procesu wyborczego, to blokowanie tych zmian w każdej formie – od „nie da się” po prześmiewki jest wykazywaniem swego stosunku do zwalczania wszelkich zjawisk, które wykorzystują istniejące wady dzisiejszej organizacji samorządności. Po patologie wszelkiego kalibru. Argumenty typu koszty – skoro te wybory do obu rodzajów Rad nie mogą się odbywać w jednej Komisji – to czy druga z nich będzie działała w tym samym dniu czy nie – jest w zasadzie kosztowo obojętne – o ile nawet nie oszczędza kosztów. W końcu, lokal komisji wyborów do jednej rady może być w drugim lub nieodległym dniu przejęty przez drugą komisję a to oznacza zmniejszenie kosztów.  
Czy ludzie przyjdą powtórnie do urn w wyborach, zwłaszcza dzielnicowych? A chodzili? Nawet gdy wybory odbywały się w tym samym czasie  dwie komisje dosłownie obok siebie – frekwencje się nie różniły? To nad tym trzeba się zastanowić, prowadząc poważną refleksję nad funkcją Rad Dzielnic - a nie sądzić, iż uda się doprowadzić do zdekompletowania Komisji w obu wyborach przepracowaniem i ogromem pracy, koniecznej by wybory nie były wyborami a serią cudów nad urną.  To może protestującym i kpiącym chodzi o to by było jak było – wolna ręka. W dotychczasowych wyborach nie zawsze było różowo. Uznaję to oczywiście za jakąś organiczną wadę podejścia społeczeństwa do dotychczasowej wersji samorządności przekształcającej się w układy i układziki z biznesem w tle. Osądy rodem z wypracowanego przez czasy komuny rozumienia słowa samorząd. Co wtedy oznaczały wybory może już warto by było przypomnieć od słynnego 3x TAK. Młodsi tego nie wiedzą i uważają za bajki a. obecny stan są skłonni uważać za naturalną postać samorządności – to po co komu taka?  Z wadą tą można walczyć tylko i wyłącznie uzyskaniem wiarygodności każdej w wybranych osób. Tym bardziej – rozdzielenie aktów wyborczych czyli i danie szans na to, by kampania wyborcza do Rady Dzielnicy nie była powiązana z kampanią wyborczą do Rady Miasta – może spowodować a/ obywatelską aktywność lokalną b/ realne rozbicie kamaryl osadzonych w dzielnicach, a posiadających w istocie zdejmujący odpowiedzialność status doradczy. Niech to będą rzeczywiste wybory w najbliższym otoczeniu. Czy tzw. budżety obywatelskie coś w tym zakresie robią – to sprawa dyskusyjna, (to kwestia i przyjmowania i oceny wniosków) choć na pewno idąca właśnie w kierunku uaktywnienia ludzi. Pytanie tylko czy ludzi czy grupek. .
Jak jest widoczne –podział osądu problemu rozdzielenia aktów wyborczych – po głębszym zastanowieniu – pozwala na postawienie sobie identyfikacji stosunku konkretnych osób do pytania jaką się widzi rolę samorządu. Rzetelne wybory to realna samorządowość.
Drugi temat postulatu szkolenia kandydatów na radnych w zakresie reguł  obowiązujących w samorządach jest moim zdaniem również świadectwem rozumienia samej istoty funkcji samorządowca. Propozycja  ta - co mnie w dużym zakresie dziwi - spotyka się z prawie automatycznym aplauzem i powszechnym poparciem wśród – co ciekawe – zwłaszcza dotychczasowych repów rajcowskich.
Znów – chwilę się zastanówmy.
Nabywanie wiedzy – zwłaszcza w dziedzinie, w którą się wchodzi ze swej dotychczasowej profesji (jeśli się ją ma) – jest bezdyskusyjnie koniecznością. Tu nie ma sporu. Jednak do wyborów na ogół staje kandydat jakiegoś ugrupowania politycznego, wcześniej aktywny obywatelsko lub tak zwany apolityczny (też dziwoląg – apolityczność w polityce tyle że lokalnej) reprezentant jakiegoś porozumienia obywatelskiego. Czyli też w przeszłości aktywny w sferze samorządowej. Ludzie wybierając mają wybór pomiędzy stanem dotychczasowym a oczekiwaniem jakiś zmian. Jakich zmian – to kwestia wyboru pomiędzy ofertami programowymi.
Stan dotychczasowy – jest tym istniejącym i znanym kandydatom z często wielokadencyjnym stażem lub ich młodszym następcom. Ci, już są przygotowywani poprzez formy działań w sferze samorządowej i dobrze wyposażeni (w naszym systemie władzy) przez ich mentorów. Kandydaci to na tym poziomie są, a w każdym razie powinni to być, osobami już wcześniej aktywnymi.  Im takie szkolenie – nie jest potrzebne. Związani z ideą – by był jak było  –już wiedzą jak jest, i jak działa obecna maszynka Partia władzy i ma możliwości i ma interes w tym by młodym narybkiem,  broń Boże, nie był ktokolwiek inny niż doświadczeni. Takim szkolenie? .
Z kolei ci, którzy idą do wyborów z założeniem zmian – owszem powinni znać obowiązujące dziś zasady procedur i prawa – ale nie powinni być na wstępie okiełznani informacją – tak a tak się robi – inaczej się nie da. Jak tacy mają wprowadzać zmiany skoro administracja nałoży Im kaganiec niemożności?  Owszem – ci którzy ich rekomendują – wiedząc – zakładam – ze swych doświadczeń opozycji – jakie są ograniczenia konieczne a jakie są do zmiany, też we własnym partyjnym interesie powinni sobie sprawdzić jaka wiedza i potencjał idzie za kandydatem.
Obydwa przypadki – są sytuacjami mieszczącymi się w regułach konfrontacji demokratycznej. W trakcie kampanii – po to ona jest – jedni drugim mają przed wyborcami pokazywać, wykazywać realizm swych propozycji. Gdy zaś przyszli radni siądą na jednej sali i będą szkoleni do tego samego działania – to gdzie przepraszam ma zaistnieć pole do konkurencyjnej konfrontacji. To sabotuje podstawy konkurencji w rywalizacji politycznej.
I jeszcze siły polityczne – i to z każdej strony – z tej propozycji się cieszą. Czyżby wiedziały z czego? Z urawniłowki i zaprogramowanego dyktatu administracji?
Niby obojętna, wręcz sympatyczna sprawa – takiego szkolenia, jednak gdy tylko się zastanowić to nie musi być koniecznie ocenione jako coś dobrego. To wszak jak podanie nowemu zaciągowi samorządowców szczepionki przyjęcia dyktatu administracji i rutyny. Przyjmijmy do wiadomości, ze każdy kandydat ma swoje polityczne cele – i nie powinien podchodzić do kandydowania nie wiedząc jakie będzie miał kompetencje, jakie powinności i jakie chce podjąć działania. To w Jego i partii, jest obowiązku wobec wyborcy  wypracowanie środków prowadzących do celu – taka jest istota konkurencji.
A bez niej – jak się ma cos zmieniać?
Szkolenia tak – ale nie w proponowanej formie szkółki a jakiegoś przepływu informacji w obrębie grupy rekomendującej. Nie powinno się tak rozmawiać z wyborcami. Do Rady ma kandydować ktoś, kto wie, po co chce startować do wyborów oraz jakimi narzędziami dysponuje. Naukę elementarza ma mieć za sobą, zmian ma dokonywać świadomie i kompetentnie na drugi dzień po wyborze. Na mój koszt mają się dowiadywać jak utrzymać dotychczasowy stan rzeczy? A paca własna umysłu – to nic ? Chyba że traktować dostanie się do rady miasta czy dzielnicy jak owoc gwarantujący spokojne życie przez co najmniej jedną kadencję. Z takim kandydatem nie chciałbym mieć do czynienia jako wyborca
Drogi Czytelniku tego tekstu – nie tylko warto ale i trzeba się zastanowić nad tym co oznaczają ładnie brzmiące ogólniki. Jakie ma znaczenie czy do urn trzeba się będzie dwa razy fatygować a kandydat staje do wyborów nie dla stołka a będąc nastawiony na realizację tego co obiecuje – natychmiast i wbrew administracji. Nie ona ma tu dyktować co się da zrobić. On ma nie wiedzieć, że się nie da – i ma to, co deklaruje – robić i wiedzieć jak a nie dopiero do tego się szkolić w ponadpartyjnej formie narzucania dyktatu wymogów administracyjnych. Należy je znać ale nie wolno a priori z nimi się zgadzać i im się poddawać. Powyższa opinia w najmniejszym stopniu nie podważa konieczności posiadania wiedzy co do obowiązujących praw. Oczekuję jednak, że mój kandydat będzie startując taką wiedzę posiadał i będzie miał siłę i wolę nie zgadzać się z każdym punktem obowiązujących reguł.
Bo uważam, na  przykład, że dotychczasowe te potrafią działać na moją szkodę choćby umożliwieniem pączkowania związków biznesu z polityką lokalną.

PRZECZYTAJ

 📝 Najnowszy artykuł
03 Listopada 2025

Hotel Miastoprojekt w okolicach krakowskich Błoń cz. 3

felekTym razem będzie nie tylko o technice prowadzącej inwestora do założonego i nie koniecznie ujawnianego celu. W tym przypadku – moim zdaniem ta droga jeszcze się nie skończyła. Będzie też o myślach nad osadzeniem konkretnej sprawy w szerszej a całkiem możliwej perspektywie.
Ten

...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 6 minut i 22 sekundy.)


03 Listopada 2025

Hotel Miastoprojekt w okolicach krakowskich Błoń cz. 3

(254) dr inż. Feliks Stalony - Dobrzański

Tym razem będzie nie tylko o technice prowadzącej inwestora do założonego i nie koniecznie ujawnianego celu. W tym przypadku – moim zdaniem ta droga...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 6 minut i 22 sekundy.)


29 Października 2025

Cmentarzysko

(270) Joanna Zakrzewska

W pamięci mam utrwalony widok.....Drzewa obdarte z liści Pamiętają różne historie Otula je biała poświata Tylko wiatr szaleje w konarach Intonuje...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 11 sekund.)


29 Października 2025

Moje dziady

(301) Joanna Zakrzewska

W starej chacie Tęsknota już kwili...Stary koc osuwa się z zapieckaPusto Cicho Nie ma nikogo W gęstej mgle Jesiennej Widzę oczami wyobraźni snujące...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 15 sekund.)


27 Października 2025

Atakując PiS i Jarosława Kaczyńskiego, Donald Tusk chce desperacko przykryć to, że był putinoidem, a jest przegrywem

(663) Stanisław Janecki

Koronnym dowodem na to, że Donald Tusk wiele lat, świadomie lub mniej świadomie, gdy już daleko w tym zabrnął, wysługiwał się Putinowi lub robił...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 5 minut i 22 sekundy.)


Cookies user preferences
We use cookies to ensure you to get the best experience on our website. If you decline the use of cookies, this website may not function as expected.
Accept all
Decline all
Analytics
Tools used to analyze the data to measure the effectiveness of a website and to understand how it works.
Google Analytics
Accept
Decline
Unknown
Unknown
Accept
Decline
Save