- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty.
Pomysł zlecenia wykonania studium wykonalności krakowskiego metra. Nie repliki tego z Sevres pod Paryżem, a całkiem pod ziemią. Pomysł wydatkowania 5-ciu milionów złotych na studium wykonalności budowy w Krakowie linii metra wydaje się być pomysłem nieco absurdalnym, a na pewno teraz i akurat dziś, tuż przed wyborami samorządowymi, zagadkowym. Owszem, jest co prawda wynik sondażu społecznego popierający ideę powstania metra– lecz któż by nie chciał rozładowania korków, ułatwienia w przemieszczeniu się choćby tylko po najdłuższej osi miasta. To wszystko pobożne życzenia – a realia?
Odpowiedzieć wypada – do realizacji życzeń należy dążyć. Choć realnych pieniędzy na taką inwestycję nie ma – można i należy o niej myśleć.
Musi jednak nade wszystko paść pytanie najprostsze z prostych. Kiedy to była dyskusja nad sprawą metra? Kiedy to pytano ludzi – a ludzie w jakiejś części – odpowiedzieli. I od tego czasu trwała cisza. I nagle, tuż przed wyborami – bach – robimy studium, czyli dysponujemy 5 milionów PLN (bo drugie ma pochodzić od sponsora – UE) z kasy miasta, na prace studialne przybliżające perspektywę realizacji. Tym bardziej jako mieszkaniec, ciemny i niezorientowany (bo cisza informacyjna do tej pory w sensie docierania do zwykłego człowieka – w najlepsze trwała) mam wielką ochotę zadać pytanie o pełną analizę potrzeb dziś i na czas realizacji. To znów może być przepaść. I nie tylko. Tak, wiem i pamiętam, gdy to budowano np. Al. Powstańców Śląskich – wydawała się ona być traktem donikąd – a jednak jak wyglądała by sprawa transportu w tym rejonie bez tej realizacji dziś?. Nie twierdzę więc, że myślenie o metrze jest mało sensowne, że studium nie ma być wykonywane. Chodzi o to, by jego rezultaty nie uległy dezaktualizacji, a pieniądze wyrzucone do firmy, gdy nadejdzie czas realnych decyzji realizacyjnych. I co wtedy – nowe studium? Czyżby ten czas właśnie nagle nadszedł – na tygodnie przed wyborami? Pytam o ocenę realnej perspektywy, konieczność i szanse realizacji takiej inwestycji już, i o moment akceleracji konkretnych działań. Swoją drogą - gdyby dziś metro w mieście cudownie zaistniało – i to w konkretnej wersji jego trasy – oczywiście byłoby świetnie. Robiąc studium wykonalności – jako dane wyjściowe muszą być jednak podane takie rzeczy jak trasa, zasięg, przepustowość czyli choćby wymogi parkingowe, ingerencja w istniejącą strukturę zabudowy czy powiązanie metra z istniejącą siecią komunikacyjną. Zwłaszcza wobec stanu realizacji wielkiego pomysłu szybkiego tramwaju - erzacu metra.
Prowadzę do tego, że nie mam żadnej pewności czy owo podjęcie wykonania studium akurat w tym momencie – nagle, w finale kampanii samorządowej, nie ma całkiem innego tła. Gdybym wiedział, że są pieniądze na metro, to rozumiałbym opracowanie studium jako konieczną i w pełni uzasadnioną przymiarkę pozwalającą wyznaczyć realne ramy inwestycji i warunki brzegowe dla decydentów i potem realizatorów. Cóż będzie warte to studium za ileś lat, może w czasie następnych kadencji, gdy realia w każdym wymiarze mogą być już zupełnie inne. Stąd moja ocena pomysłu jako dziś - absurdalnego. Nie dla zaprzeczania pomysłowi budowy metra, podkreślam. Wniosek mi się niestety narzuca prosty. Na tle konkretnej i oczekiwanej przez wyborców, czyli dobrej sprawy, mamy do czynienia z pieczeniem czegoś co jest potrzebne teraz i już. A co jest potrzebne? Wynik wyborów. Nie jest on wcale do przewidzenia i w tej grze Pan Prezydent i Jego otoczenie, mając w ręku narzędzia władzy dysponuje kwoty z kasy miasta, schlebiając tym, dla których metro jest i eko i ok. To raz. Dwa – wcale niebagatelna kasa trafi do kogoś. Do kogo? Warunki przetargu czyli zlecenie na wykonanie studium – to konkretna decyzja. Oczywiście nie jednoosobowa – ale kilka kadencji już zdążyło utworzyć „kastę” i powiązania. Co będzie za parę tygodni – któż to wie? I wcale nie potrzeba myśleć wprost o powiązaniach korupcyjnych, a mówimy o rutynie i o przyzwyczajeniu bycia decydentem i o myśleniu nad wytworzeniem dobrego klimatu dla przyszłości. Inne jeszcze wyjaśnienie można widzieć w chęci opróżnienia kasy miasta na tyle, by stworzyć utrudnienia życia ewentualnym następcom – wedle scenariusza – jak byliśmy my było lepiej, a ten – sami widzicie ludzie – nawet nie ma czym gospodarzyć. Myśmy jakoś mieli a on nie i ko jest dobrym gospodarzem? Za drugim razem – proszę się już nie pomylić z tą kartka co się ją do urny wrzuca. Wiadomo, że pieniądze na studium przekierowane – choćby dziś tylko zobowiązaniem – nie są czymś, co jest w stanie wywrócić budżet – ale kropla do kropli, byle upuszczane tak, by obecni decydenci wiedzieli jak je potem po ewentualnym powrocie jakoś odzyskać – stanowią o dobrym efekcie PR wobec mało zorientowanych wyborców. Skomplikowane? Teoria spisku? Nic podobnego – realna sztuka rządzenia i tworzenia dobrego obrazu dobrej, skutecznej władzy Dotychczasowa administracja mając na uwadze perspektywę nadchodzących wyborów – musi myśleć o przyszłości, jednak jako o czymś niepewnym. Schemat ciężarnej zakonnicy na pasach – już nie działa. Rezultat – zupełnie nieprzewidywalny z silnym wskazaniem na utratę realnej władzy przynajmniej o dotychczasowych rozmiarach. Nie wyobrażam sobie, by po kilkunastu latach sprawowania władzy nie podejmować ruchów w kierunku jej utrzymania lub przynajmniej zapewnienia sobie przyszłości.
A może jeszcze zdąży się do sprawy podpiąć.
Czyż nie może to być rozwiązaniem zagadki tak nagłego przypomnienia sobie o Metrze?
Gdyby jeszcze była w szafie kasa na wykonanie metra – a tak? Studium – a potem jego ponowne wykonywanie stosownie do realiów czasu, w którym będzie trzeba go mieć w ręku?
Polityka.
Czy się na to ludzie złapią? Może, choć to co napisałem jak sądzę nie jest tylko moim odczuciem a wynika z jakiego, takiego rozsądku.
Chciałbym się mylić i wiedzieć, iż Pan Prezydent na w rękawie kasę na metro.

