- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 8 minut.
W Leżajsku Prezydent Andrzej Duda nazwał Unię Europejską "wyimaginowaną wspólnotą, z której niewiele dla Polski wynika". Jest to jedno zdanie, wymagające osadzenia go w i kontekście i w faktach. Tego już Salon Europejski - ponad granicami – nie był w stanie ani zrobić ani wytrzymać, a już nie mówię choćby rozważyć. Nie sądzę bowiem by Prezydent takie rzeczy mówił bez zastanowienia się nad interesem Polski i prawdą o których ma obowiązek wprost mówić. Oczywiście tak wyrażony pogląd Prezydenta i to obcięty do jednego zdania, żadną miarą nie mieści się w dogmacie politycznej poprawności tak więc słowa odbiły się echem. Gdzie?
Wszędzie tam gdzie panuje owo bezrefleksyjne przekonanie o racjonalności bezwarunkowego oddawaniu czci i ciągłego potwierdzania gwarancji o niewzruszonej miłości do – no! nie Ojczyzny! Nie przesadzajmy - a do aktualnie ogłaszanych i wdrażanych przez Brukselę wymogów i dyrektyw, które rzekomo muszą być spełniane i to z naddatkiem i na wyprzódki. Że wydają je często urzędnicy nie mający tak naprawdę żadnego umocowania demokratycznego, nie jest ważne – Oni są przecież z samej Brukseli a to dla mających w głowie zakodowaną podległość i racjonalność postawy wasala – wystarczy. . I samo to ma wystarczać też i stojącym przed wielką niewiadomą najbliższych wyborów mocodawcom z UE. Zmarginalizowani w swoich krajach – chcą koniecznie wprowadzać swój dyktat wyimaginowanych reguł w zakresie ekonomii, strategii, bezpieczeństwa, komunikacji, internetu (szczególnie dla nich groźna rzecz) i gdzie tylko mogą – przysłowiowym prostowaniem ogórków i marchewką jako owocem. Tylko to mając na uwadze, jestem w stanie pojąć zachowania europosłów PO – bo nie Polski. W Polsce też już tak powyczyniali, że ludzie ich zmarginalizowali. Ratunku – przed tym nierozumnym Narodem. Straszliwie demokratycznie błędny wynik wyborów – musi zostać biegiem naprawiony. Demokracja przecież- jak wiadomo, od nie tak znów dawnych czasów – jest określeniem, które ma powinien mieć przymiotnik. Sama demokracja – jak wiadomo - być nie może Przedtem – demokracja była socjalistyczna, teraz demokracja ma być euro lub PO demokracją. Każda inna forma – po prostu tylko demokracji – to już ociera się o faszyzm, co jest zauważmy uniwersalną maczetą ścinającą przeciwnika politycznego z nóg. I – cyk – już Go nie ma. Ściślej – ma nie być. A o dziwo on dalej jest. Rozpacz i determinacja w dążeniu do powrotu na stołki i co chyba jeszcze ważniejsze – ucieczki przed odpowiedzialnością – gołym okiem widoczna a pokrywana demonstracją poczuciem wyższego stanu świadomości niedostępnego ludowi. Nakłucie tego balona poczucia wyższości – jest bolesne – jak sobie wyobrażam.
A lud swoje wie, kierując się tym co czuje na własnym grzbiecie i opierając się na Ustawie o Zdrowym Rozsądku.
Powiedzenie czegoś takiego, co powiedział Pan Prezydent nawet – a właściwie w pełnym brzmieniu Jego wypowiedź przekracza wszelkie wyobrażenia i kanony poprawności politycznej. Unia ma być dogmatycznie uznawanym nad bytem – niekwestionowalnym ciałem uprawnionym (dodajmy - bezkarnie, bo bez reakcji) do przyznawania sobie prawa do bezprawnej (bo nie mającej umocowania w traktach akcesyjnych), brutalnej i prowadzonej każdymi metodami ingerencji w suwerenność państw członkowskich Unii. Póki dane Państwo jest potulne wobec straszaków urzędników UE lub wręcz uczestniczy w stanowieniu ich kanonów – jest spokój. Jakoś nie przeszkadzają wyczyny emigrantów w Niemczech i tamże zjazdy neonazistów, a u nas - wystarczy mała prowokacja - już mamy ogłoszenie, iż w Polsce panoszy się faszyzm i nietolerancja. Zdajmy sobie sprawę – tu fakty się nie liczą a potrzeba polityczna. Premier Polski to wykazał a Orban powiedział to wprost i dosadnie i jakoś żaden z europosłów nie spalił się ze wstydu. Spróbuje więc taka Polska albo Węgry mieć swoje zdanie, bronić własnych interesów i decyzji, upominać się o prawo do wychodzenia z systemu komunistycznego, natychmiast wyciągana jest nahajka praworządności. Jest to bardzo wygodne narzędzie do bicia na odlew – z wynikami głosowań – w istocie egzekucji znanymi nawet przed debatą - jak słusznie i też głośno powiedział to Orban. W końcu słowo praworządność jest pojemne i nie posiada kryteriów. Przepraszam – takowe oczywiście są – choćby zawarte w samym słowie prawo – rządność. Rządzenie się prawem. A formalnie traktaty akcesyjne rzekomo gwarantują suwerenność stanowienia prawa krajowego. Dlaczego i na jakiej więc podstawie Komisja Europejska zajmuje się choćby zmianami prawa w Polsce? Nawiasem mówiąc – by było jeszcze zabawniej i co świetnie ilustruje przedkładanie intencji, fikcji i niewiedzy nad fakty - na takie, jakie obowiązują w innych krajach wspólnoty. Chyba tylko KOD-owcy i Urzędnicy brukselscy – i też nie wiem czy są w stanie coś na ten temat rzeczowo odpowiedzieć. Tak ogólnie, w krajach Unii jakoś na przykład nie uwiera udział polityków w konstruowaniu Sądu Najwyższego – gdzie takowe ciała bywa - są wręcz powoływane z przeważającą rolą polityków. Odpowiedź jest prosta - nasi rządzący – to nie są Ci właściwi – właściwi, wbrew zasadom demokracji, mają dopiero wrócić i wtedy zapanuje praworządność. .
To zapytajmy czy w takim razie owa Unia Europejska rządzi się dziś nawet własnym prawem? Jak widać - raczej chyba należałoby się spytać o stan praworządności w Unii. Jakie były zapisy założycieli i do czego przystępowaliśmy i jak się to ma do tego, co wielce uczeni w piśmie szaleńcy z eurosojuzu wyrabiają. Bardzo to niewygodne zauważenie – lepiej więc używać słowa praworządność jak gumki do naciągania procy z kamykami gróźb, pogróżek i lawiny niesprawdzonych a powtarzanych kalumnii.
Popatrzmy się na słowa Pana Prezydenta spokojnie i w całości ich brzmienia. Przecież nic dodać. Ludzie tytułowani europosłami i co gorsza też urzędnicy UE chyba już na dobre wierzą, że to oni kształtują rzeczywistość. To tak jak w Krakowie – urzędnicy święcie wierzą że wystarczy wydać zarządzenie, postawić paliki, ustawić zakazy i problem parkingowy jest rozwiązany. Że w głowie urzędnika a nie w realu – tym gorzej dla realu. Połączeni taką samym przekładaniem imaginacji na rzeczywistość - są oderwani od swoich wyborców i realiów. Ci, którzy są niewybieralnymi urzędnikami już zupełnie lewitują nad realiami. Stanowią o przekształcaniu Unii w jakąś strukturę zupełnie wirtualną, oderwaną od społeczeństw krajów ją tworzącą. Pan Prezydent powiedział ni mniej ni więcej, że ową wirtualność należy zmieniać na realizm. Wcale nie powiedział o obrażaniu się i wyprowadzaniu się z Unii. Nie wyraził się słowem o jakimś Polexicie – jak się to propagandowo wmawia. Oczywiście zdanie wyrażane przez obecnie rządzących, że Polska jest nie przedmiotem do przesuwania i dojenia, a ma swą podmiotową rolę w Unii jest w świetle dotychczasowej praktyki – dla miłośników eurosojuza prawie nie do pojęcia Wszystko to są więc wyobrażenia – imaginacja. Innymi słowy dla zwykłego (a symbolicznego) Kowalskiego Unia, dziś jest wytworem nie porozumienia na gruncie umowy podmiotów, a rezultatem idei fix, imaginacji tychże urzędników i graczy w salonowca politycznego - a nie rzeczywistej woli Narodów – co widać po wynikach kolejnych wyborów. Pytanie Prezydenta – co my z niej mamy – nie jest w moim odczuciu pytaniem o finanse, fundusze, choć znów miłośnicy przeliczania wszystkiego na kasę nie są w stanie tego widzieć inaczej. To powiedzenie - musi być w końcu postawione pytanie o to, jaką wartość dodaną daje fakt współistnienia w Unii – jeśli ta nie szanuje podstaw, na których i dla których została utworzona. Założyciele właśnie troszczyli się o to by Narody Europy zgodnie zaczęły żyć w oparciu o konkretne wartości, by się nawzajem ubogacały a nie wprowadzały tym współbyciem - destrukcję. I oto nagle znajdują się tacy, dla których staje się ważne pytanie czy dziś wartości wnoszone przez Unię są naszymi, czy nie są dla nas (co my mamy z Unii) destrukcyjne. Może by tak rozważyć, że skoro mówi to aż Prezydent ważnego, jakby nie było, kraju Europejskiego to czy nie należy uzmysłowić sobie i innym tę prawdę. Pytanie – co mamy z Unii – jest w pełni zasadne – skoro Unia proponuje destrukcję cywilizacyjną. Świadomość tego faktu zaczyna być w Europie coraz powszechniejsza i co gorsza niesie za sobą i inne – choć dziś marginalne a jednak groźne zjawiska o charakterze ekstremów.
Jedno co powoduje u mnie rodzaj dezorientacji to to, że słowa gorzkiej prawdy padają po niewczasie – w Leżajsku – i tak tylko jakby przy okazji. W świetle mojego rozumienia sensu wypowiedzi Pana Prezydenta słowa te stoją niestety w sprzeczności z niektórymi czynami. Te słowa przecież mówią w sumie o konieczności takiej reformy Państwa by owe wartości i realia znalazły odbicie i w naszym systemie prawa i w regułach życia społecznego. Tymczasem - wcześniejsze weto w sprawie reformy sądownictwa – nie okłamujmy się spowodowały jej faktyczne zatrzymanie. Ważniejszy okazał się Generał niż Minister prowadzący zasadnicze zmiany i pilotujący sprawę wagi Honoru Narodu. To wszystko umożliwiło wręcz demonstracyjne granie na nosie Państwu Polskiemu, Parlamentowi i komu się tam chce, przez Panią niby emerytkę Gersdorf czy Pana sędziego Tuleję i wszystkich tych którzy nadal wyrokują jak za dawnych czasów. I jao sędziowie – są politykami co powinno Ich po prostu automatycznie, bez względu na demonstrowane przekonania – po prostu eliminować z orzekania i zawodu. Tak to widzę.
I jeszcze jedno może zastanowić, to to, iż do – choć tylko tego wybranego fragmentu – wypowiedzi Prezydenta i to wykładanego na jedną modlę - odniósł się wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans. On, jeden z motorów grilowania Polski – może w wersji na mniejszym ogniu ale z podpiekaniem - nie wyobraża sobie Unii bez Polski. Po jego czynach sądząc należałyby chyba tylko dodać Polski, po poprawieniu wyników niewłaściwych wyborów Polaków. Nie wyobraża sobie Unii bez Polski – ale chyba tylko Jej potrzebuje jako podnóżka – bo kim by mógł jeszcze rządzić?
Każdemu, kto oburza się na słowa, że dziś Unia jest bytem wyimaginowanym, czyli nie odpowiadającym realiom, i na pytanie co też my z tej Unii mamy trzeba wyraźnie i dosadnie odpowiedzieć. Możliwie dużymi literami – by przebić skorupę poprawności politycznej z wykazaniem, że nie chodzi tu wcale o wyprowadzanie Polski z Unii a o upomnienie się o realne uznanie podmiotowości i równoprawności. Otóż te słowa są w moim odczuciu wołaniem o rozsądek i przywrócenie praworządności w Unii, z zejściem do realiów i w nawiązaniu do tych źródeł z których miały czerpać wszystkie Państwa uczestniczące w wspólnocie współdziałania.
A co jest dziś w realu? Unia dwóch prędkości i zmiany cywilizacyjne z dyskryminacją ludzi wierzących we wszystko to, w co wierzyli Założyciele Unii.
Jeszcze krócej. Warto przyjąć do wiadomości, iż zmiana reguł współbycia w trakcie współpracy jest dla tejże działaniem destrukcyjnym. I to dokładnie powiedział Prezydent Polski – nie takiego znów małego i nieistotnego Kraju. Kraju, w którym Unia Narodów działała przez wieki i przed wiekami. I to tym powinien się chyba zatroskać Pan Timmrmans a nie dumać o Eurosojuzie lub Unii bez Polski.

