- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 5 minut i 49 sekund.
Aferka z konwencji w Legionowie swym bezsensem i po prostu chamstwem każe zastanowić się i nad innym jej wyjaśnieniem niż się powszechnie przyjmuje za oczywiste. Może przeceniam umiejętności doradców kampanii robionej przez to całe towarzystwo – niemniej, wersję, którą przedłożę chyba można mieć na uwadze. Niech będzie to jedna z wersji wyjaśnienia zdarzenia tak absurdalnego, że samo odwołanie się do poziomu i stanów umysłów i to u wydawałoby się wytrawnych polityków może być jednak poddane pod wątpliwość jako racjonalne czyli opierając się na rozsądku. Takie coś i taki strzał w stopę – aż nieprawdopodobne.
W końcu – w moim przekonaniu nawet goście o psyche jak konstrukcja cepa a jednak znajdujący się na wysokim stopniu hierarchii do niedawna najważniejszej Partii w kraju, partii głoszącej wszelkie kanony poprawności politycznej, nawet pomijając kwestie kultury osobistej – takich rzeczy nie powinni wyczyniać choćby tylko z rutyny. W każdym razie można wziąć pod uwagę wyjaśnienie sytuacji, które przedkładam. Warto je mieć na uwadze – ku własnej sensowności w reagowaniu, o czym na końcu.
To, że kandydat – czyli obecny prezydent miasta Legionowo jest, jak mu się może wydawać, czymś na kształt władcy na plantacji bawełny w czasach przedsecesyjnych – można uznać za prawdopodobne. Inni też tak miewając, zwłaszcza, gdy należą do nieusuwalnych. Tacy panują w danym terenie niepodzielnie jako lokalni mistrzowie gry w salonowca biznesowo – politycznego. Tacy bywają rzeczywistością i uważają, że im nie tylko wszystko wolno ale i że są w tym dowcipni. Rzeczywistość takich miejsc jest smutna, bo ludzie w swej sytuacji życiowej – w pewnym sensie z konieczności – udają, że nic się nie dzieje i przyjmują na klatę takie obrazy swej godności i wręcz łamania norm cywilizacyjnych. A że jest cała grupa ludzi, którzy choć mają władzę, to rozum i poczucie humoru (w ich mniemaniu) mają na poziomie niemierzalnie niskim – to i brak reakcji biorą w swej głupocie i wrodzonym braku kindersztuby – za luz towarzyski i właściwe podejście do relacji z ludźmi. Zresztą – wystarczy popatrzeć na to, z czego ludzie rechoczą – i kto rechocze. Z „dowcipów”, których poziom dotyka problematyki od pasa w dół i opiera się na lżeniu ludzi w podeszłym wieku, z wiary, stanu duchownego, dramatu, katastrofy a nawet ostatnio eucharystii. Można przestać się dziwić. Przyjmując coś takiego za wypracowany stan umysłów, wcale bym nie wykluczał, iż Rzecznik Platformy – jaki Pan taki kram, tam, na miejscu, wcale nie uważał, że dzieje się cosć złego Czy w takim razie nie można przyjąć, że rzecz została wręcz sprokurowana jako rodzaj niekonwencjonalnego „dowcipnego” luzackiego, sposobu prowadzenia spotkania wyborczego? Spotkania mającego trafić jak i te kabaretowe żarcidła do wyborcy – o takim poziomie jaki sobie wyobrażają ci osobnicy słuchający opinii pana T Lisa. Ten przecież wyraźnie powiedział swego czasu że ludzie są znacznie głupsi niż się sądzi. Mędrzec się znalazł ale to jego problem. W sumie nie należy wykluczyć, że przekracza wyobraźnię tych polityków, że ludzie nie tylko mają zdrowy rozsądek, ale i są znacznie mądrzejsi niż sobie wyobrażają PR-owcy będący ich autorytetami. Zestawiam wykreowanie tego „show” – które w wyobrażeniu autorów nie miało mieć wcale wymiaru skandalu a miało być objawem luzu z prawie równoczesnym wypuszczeniem taśmy z głosem M. Morawieckiego, choć wtedy nie premierem a bankowcem zaproszonym do nieformalnej rozmowy przez ówczesnych ważnych rządowych polityków. Spotkanie w atmosferze luzu mogło mieć w założeniu funkcję wesolutkiego iwentu – jak się to teraz mawia - raczej czegoś co przykuje uwagę opinii publicznej. A skoro A M. Morawiecki to teraz nie bankowiec a Premier – to i możemy mieć „taśmy Morawieckiego”. Nie przeszkadza, że to określenie jest jak kulą w płot, ale zawsze coś się przyklei.
Musi się też rozważyć skąd dziś ta taśma mogła wypłynąć. I znów suchym faktem jest, iż taśmy ze sprawy kelnerów w tej chwili są w posiadaniu Sądu Najwyższego. Jak wiadomo ten w swej głębokiej apolityczności, jest dziś aktywną stroną w sprawie walki z „opresyjnym” prawie „faszystowskim” (to opinia jednego z prominentnych urzędników brukselskich wykreowana przez KOD & Co) i zupełnie niewłaściwym rządem RP. Polityczne wycieczki sponsorowane przez Niemców – co oficjalnie przecież ogłosiła ex Prezes na emeryturze – i rozmowy oraz polityczne petycje są przecież faktem
Czyż nie jest w takim razie uzasadniony osąd i obie te akcje miały na celu skoncentrowanie uwagi opinii publicznej na igrzyskach, na dywagacjach wokół tychże zdarzeń i odciągnięciu zainteresowania opinii publicznej od tego, co powinno być zasadniczą sprawą przed wyborami – od rozmowy o sprawach programowych. I to nie opierającej się na koncercie i licytacji obietnic a prezentacji tego na jakich zasadach powinna opierać się myśl o rozwoju gminy, miasta – góra – regionu. Bo rozdać można każde pieniądze, zmarnować można każde szanse – co zresztą pokazały już na poziomie lokalnym rządy PO/PSL przez ostatnie lata, ale jak uruchomić aktywa, i co jest tymi aktywami. Tym samym, najstraszniejsze dla kampanii opartej na anty-pisiźmie musi być i to w randze koszmaru, że właśnie ten zwalczany PiS na kolejnych konwencjach pokazuje, iż te aktywa w każdym miejscu należy widzieć nieco inaczej i pokazuje kierunki ich uruchamiania.
Odciągnięcie uwagi ze spraw programowych na mantrę rozważań z serii opery mydlanej to już ruch z rzędu – tonący brzytwy się chwyta.
Tyle, że w obu przypadkach chwyty okazały się ciężko raniącymi. Chamstwo odzywek i pokazanie przy okazji rejestracjo następnych rozmówek między osobami wtedy najważniejszymi w Państwie, mogą nie robić wrażenia tylko na doktrynalnych fanach poprzedniego podejścia do spraw Państwa.
Jak to się mówi – nastąpiło następne samookaleczenie .
Oczywiście moje kojarzenia mogą być tylko korzystającymi z przypadkowych zbiegów okoliczności i zbyt śmiało opierają się na osądzie, iż kampanię w PO robią jednak chyba fachowcy. Jednak poprzedniemu Prezydentowi też doradzali fachowcy i też kończyło się serią bolesnych samookaleczeń. Nie w oczach miłośników tegoż ale po prostu szerokiego elektoratu
No i w przypadku Strażnika Żyrandola skończyło się tak jak się skończyło
Jak teraz się skończy, trudno dociec jako, że siła związków lokalnych interesów lekceważy często rozsądek. Lecz czy na pewno? Mam nadzieję, że tym razem rozsądek i chęć realnych zmian zwycięży nad obawą o siłę oddziaływania lokalnych sitw. A jak już ich nie będzie – to co ? Nie może być tylko lepiej? Tyle, że nie dla pojedynczych właścicieli plantacji a dla ogółu. Co daję pod rozwagę. Jeśli mam rację w tym co piszę to z tego można wysnuć wniosek co do reakcji na owe zdarzenia.
Oczywiście – tak jak się to robi, trzeba nazywać rzeczy po imieniu – i co do tego nie ma wątpliwości. Prawda i zdecydowany osąd muszą być pokazane. Tylko po co żądać dymisji Rzecznika Partii? To nie tylko jest jej sprawą i nie ma co jeszcze pomagać w zmianach struktury i uszczęśliwiać na siłę. Niech sobie Partia pozostawi tego pana i niech on ją nadal reprezentuje. Żaden glans na bryczesach niech walonki walonkami się okazują w całej okazałości. I bardzo dobrze – bo ludzie są o wiele mądrzejsi niż myślą ichniejsi fachowcy od doradzania. I dobrze – bo widzą co widzą i słyszą co słyszą. Jak widać Partia pozostawia człeka na stanowisku, czym wykazuje jak faktycznie rzecz traktuje – a to jest też jasna deklaracja przedwyborcza. Po co komuś grzebać w garnkach i mu przeszkadzać? Ludzie widzą co widzą. Tylko tak dalej, niech sobie zostawią tego Rzecznika jako wyraziciela faktycznej opinii partii w sprawie. Nie my powoływaliśmy i nie do nas należy odwołanie. Widać ten odpowiada gustem i jakości poglądów
Mało tego – upłynęły dwa dni i znów pan latyfundysta otrzymał wsparcie z życzeniami zwycięstwa wyborczego.
I jest git.
Niech Partia sama dba i spójność swego przekazu.
Pozostał to pozostał.. Naszą rolą jest tylko pokazać to, co faktycznie oznaczają oba zdarzenia, co jak sądzę zostało już wykazane i co swym tekstem tylko powtórzyłem. Jedno nie jest dowcipne a drugie owszem – ujawnia tyle, że w ciągu dalszym jakość ówczesnej ekipy rządzącej a nie wówczas zaproszonego bankowca.
Klasyka strzału po stopach.