- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty i 43 sekundy.
Pan red Łukasz Warzecha (Portal WEI - 08.04.20) przedłożył opinii publicznej rozważania idące w kierunku – choć miało być lepiej to jest gorzej bo np. Policja przekształca się w Milicję. Można – Jego zdaniem – niebawem można będzie zatęsknić za tow. J. Cyrankiewiczem – co to ręce podniesione na władzę ludową chciał odrąbywać. Skróciłem myśl, ale wystarczająco wywód jest pokrętny a tendencyjne jest wyprowadzanie tej tezy – też i o całkowitym przełożeniu wajchy z Policji na Milicję.
Może Warzecha młody jest, miał 5 lat jak powstała Solidarność a kończył szkołę podstawową gdy był kanciasty stół – to co On wie z praktyki o PRL- u? Skąd ma wiedzieć jakie głupoty mówi – pomimo faktycznie istniejących patologii w Policji. Tym – podkreślam – nie można zaprzeczyć, a sama młodość o niczym nie świadczy i zarzutem być nie może. Powinna być raczej zaletą umysłu a nie pychą przekonania o wszechwiedzy. Tej drugiej zapobiega skłonność do poznania rzeczy. Tu wystarczy – w kontraście - popatrzeć na myśl i analizy – jak należy uznać - giganta Polskiej Myśli Państwowej – też relatywnie dla mnie młodego człowieka, prof. Andrzeja Nowaka, który już mógł poznać z autopsji, ale dopiero końcówkę gierkowszczyzny i realia reżimu – drgawki PRL-u. Czasy realnego stalinizmu – to dla Niego mogłyby być czasy piramid egipskich. W policji działają głębokie patologie, sięgające faktycznie do czasów milicji – z tego co widać gołym okiem, wynikające z ciągłego tkwienia w poczuciu, że Policja nie jest służbą a siłą sprawczą i zbrojnym ramieniem wobec motłochu. Wolałbym tu nie mówić o samym użyciu przez pana redaktora nazwiska człowieka – filara twardej komuny, więźnia Auschwitz, który będąc na szczycie władzy, dla jej utrzymania palcem nie kiwnął by ratować Rtm W. Pileckiego gdy Go torturowano i zabijano. Tego samego, współwięźnia, który z tego piekła potrafił uciec, by o nim zawiadomić świat. Towarzysz przeżył i znalazł się na szczytach ówczesnej władzy na służbie u drugiego okupanta – Witold Pilecki – poległ zamęczony pozostawiając świadectwo, że śledztwo i Auschwitz – to nic przy tym co robili Polakom koledzy towarzysza Cyrankiewicza. Pilecki grób ma N/N. ale pamięć chlubną. Piszę to, bo wynurzenia Pana Red Ł.W nie świadczą dobrze o jego znajomości faktów i zrozumieniu tego o czym sam pisze. Mam takie szczęście i nieszczęście mieszkać w dzielnicy bogatej z jednej strony w niezwykle ciekawych ludzi – wręcz cichych a równocześnie wzorców najwyższej próby, dziś nadal wpychanych w niepamięć – ale i z drugiej strony okolicy dobrze pamiętającej właśnie takie figury jak owa karykatura starczego playboya komuny i która – na szczęście na krótko – znosiła obecność gościa z UJ z ksywą profesorek. Szarpał on moje nerwy przez parę miesięcy jako bezpośredni sąsiad. Już bałem się otworzyć lodówkę. Doceniłem wtedy opowieść Pana W. Gadowskiego o Jego przypadkowym napotkaniu pana Grosa w kawiarni na Kazimierzu. Trzeba mieć format i pomysły Pana Gadowskiego by tak znakomicie się zachować. Stanął On ponoć przed stolikiem przy którym siedział Gross i gdy ten – w końcu zareagował – co Pan chce ?– ja pana nie znam – padła odpowiedź – ja pana też i dlatego nie muszę panu podawać ręki – i – odszedł. Opisuję to zdarzenie, bo warto je wpisać do wielu krakowskich smaczków i anegdot symbolicznych sięgających dawnych czasów w tym oczywiście i zaborów. Czasem to opowieści tylko zabawne ale często sięgające symbolu – tak jak ta. Tak - ale odskoczyłem od tematu. Wracam.
Mówmy o wywodach Pana red Ł. Warzechy. Można mieć i ja mam spore zastrzeżenia do niejednego wyczynu Policji – (zwłaszcza jak każdy - drogówki) ale takie bezpośrednie połączenie policja – milicja? Trzeba nie wiedzieć co się mówi i dlatego reaguję. Jeszcze jakby to było za czasów akcji „Widelec”, to jeszcze, lecz i tak nie takie to proste.
Powróćmy tła sprawy Policja – Milicja.
Nie da się przecież zaprzeczyć tezie o konieczności zmian strukturalnych w Policji w kierunku przejścia z trybu władzy gnębiącej na postawę władzy ale służebnej. Zmartwię, albo względnie – pocieszę – w Nauce i Szkolnictwie nie jest inaczej. A w Sądach? Wymóg wyplenienia myślenia post PRL-owskiego ma już charakter warunku podstawowego dla zwalczenia mającej miejsce i głębokiej a destrukcyjnej patologii. Używam słowa patologia zupełnie świadomie i – wcale nie nadmiarowo. Można przytaczać cały wianuszek przykładów. Na terenie Nauki - antykonstytucja Gowina – z tego punktu widzenia to pomyłka zabetonowania wpływów postkomuny. W wianuszku pozornie słusznych postulatów – w praktyce jednak nie sięgających podstaw czyli w wykonaniu - fatalnych. Mówiąc wprost - już dawno powinny powstać ramy wymiany panowania naukawców na panowanie rozsądnie traktowanych naukowców. I uczynienia z Nauki tego, czym była przez wieki – mózgiem władz i społeczeństwa. Zmiany to niezbędne, nie z powodów czysto politycznych a dla przydatności nauki dla Państwa i ludzi. Na dziś – niestety wydaje się być prawdziwe powiedzenie, że za dużo pieniędzy wsadzanych w naukę jest rozpraszanych czyli traconych. Biznes (ale niestety nie przemysł) wie to doskonale, a taki B. Gates dobrze zdyskontował, że z każdych 5 ciu $ włożonych w naukę – 3 albo 4 jest traconych w sensie bezpośrednich szans na zastosowanie (co nie znaczy – wydanych niepotrzebnie), lecz pozostałe dają minimum 10 $ zysku. Minimum. Stąd Nauka jest terenem dobrego byle mądrego a nie automatycznego inwestowania Jednak wymaga od inwestora wiedzy, współpracy i świadomości potrzeb a nie tylko przeznaczania środków Wszystkie badania są potrzebne, bo tworzą glebę, na której może powstać nowe. Niestety – naukawcy nie dostarczają nawet humusu – jałowią tylko tą glebę i to ewentualnie przetwarzając bezkrytycznie dotychczasowe dane – czym tylko tworzą szum informacyjny.
To oczywiście powiedziane najkrócej jak można, lecz pokazuje, fatalne skutki myślenia postkomuszego – takiego, jakie bywa i w Policji. Nie oznacza to jednak uprawnienia do postawienia znaku równości pomiędzy Policją a Milicją czy między nauką czasów komuny i dzisiejszą. Tak jak i Naukę czasów głębokiej komuny należałoby zakopać w niepamięć a dzisiejszą nazywać inną tak i Policji nie można porównywać do Milicji w wydaniu oprawców poubieranych w mundury.
Nie będę się wymądrzał na temat milicjo-policji. Niemniej, znam osobiście na zupełnie prywatnej stopie dwa przypadki (i już wystarczy) już ex milicjantów-policjantów. Choćby tylko na przykładach ich reakcji na różne sprawy – po poznaniu Ich zbitek propagandy post PRL-lu jakimi się posłują uważając, że mają własne przemyślenia, jestem przekonany, że w jednym zakresie Warzecha ma rację. W tym co i tu potwierdzam – konieczności przeprowadzenia w końcu zmian sięgających podstaw i postaw. Czym innym jednak są ogólniki – a czym innym jest jak i w jakim kierunku realizować postulaty. Przejście z trybu bycia karzącą ręką – na tryb służby pomocnej porządkowi społecznemu – jest wykonalne ale wtedy trzeba się zdecydować i przygotować na wściekły atak i skowyt wieloletnich władców – panów życia i śmierci – czasem dosłownie. I tu żadne zaklęcia i roszady na stołkach nic nie dadzą. Symetrycznie – w Nauce – oddanie jej bez zastrzeżeń i wymagań – pod hasłem niezależności, w ręce naukawców – czyni ją atrapą mózgu dla władzy i społeczeństwa. Owocuje za to wyczynami Rektorów prześladujących niepoprawność polityczną i swobodę myśli. Bez mylenia myśli z zachowaniami celebrycko-politycznymi.
Sumując red. Łukasz Warzecha dotknął problemu nurtującego każdego uczciwego człowieka i nie tylko branży Policyjnej – ale zrobił to – obawiam się zabierając się do sprawy i powierzchownie i od ogona – jak się to mawia.
Dr inż. Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 15.04.20

