- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 5 minut i 40 sekund.
Nazwę tę ukuł – przypomnę, geniusz logiki ludu miejskiego niejaki Walery Wątróbka posługujący się ksywą Wiech, pod którą ukrywał się Stefan Wiechecki. Świetna nazwa. Ma w sobie i jakąś pieszczotliwą miłość Warszawiaków do Ich wspaniałej Puszczy, ich dziewiczego dziedzictwa od pokoleń i żartobliwy dystans do traktowania jej jako terenu dla wybranych I jak tu nie lubić Warsiwaków? Wszak ten ludek nie tak łatwo dawał się bujać – raczej był skłonny frajerowi i bufonowi sprzedać Kolumnę Zygmunta.
Tego samego, który za to, żeś miał w Kraków w d…pie siedzisz teraz na słupie – co odkrył sam Lec. W Puszczy zawsze odbywały się jakieś tajne dla ludu popijawy, rozmowy – układy, odstrzały mające łagodzić obyczaje. A że wychodziło nie zawsze tak, to inna rzecz.
Dziś owa Puszcza zostaje użyta do celów innej polityki.
Do łotania politycznego.
I teraz to już musi być na poważnie.
Ekolodzy protestują, suchej nitki nie zostawiają na Ministrze Janie Szyszce. Profesorze zresztą którego zawodową specjalnością jest …las, dbałość o las, znajomość życia lasu.
Warto sobie powiedzieć przynajmniej kto i o co protestuje. Powód jest w zasadzie obojętny jako że jak sądzę bowiem nie leży on w rzeczywistej ochrony wartości przyrodniczej tego co wiele lat już temu (rok założenia – wymowny – 1921 prosto po wojnie Polsko –Sowieckiej tak wtedy myślano o wartościach dla Polski!) zauważono jako niezbywalną wartość przyrodniczą. Wiem, że brzmi to wystarczająco by Pracownia Na Rzecz Wszystkich Istot mnie zbluzgała. Choć jestem jednym z założycieli Polskiego Klubu Ekologicznego w jego formach organizacyjnych – to właśnie dlatego takie bluzganie nie robi już na mnie wrażenia. Pierwszą porcję otrzymałem od doktrynerów Federacji Zielonych jeszcze we wczesnych latach 90- tych za pośrednictwem Zielonych Brygad. Czyż nie bojowe to nazwy i tradycje? Wystarczające by się bać. Jakoś mniej się boję, a raczej poszukuję racjonalnej argumentacji i o niej wolę mówić. W tym zakresie u bojowników – tak jak i u bojowników o ich wolność i ich rozumienie demokracji, z argumentacją bywa cieniej. Pamiętamy hasło walcząc o Pokój rozwalimy cały świat – aż zapanuje pokój. Nasz pokój rzecz jasna
Na wstępie zadam porządkujące pytanie pierwsze – któż jest tym ekologiem.
Warto – bo samozwańców mamy bez liku.
Czy jest tak, jak z tzw artystami – gdy to w zasadzie każdy, komu się to podoba może sobie przypisać owo miano artysty – co z kolei ma być glejtem na bezkarność działań z brakiem elementarnego warsztatu i poczucia przyzwoitości jako pojęć z dalekiego zacofania.
Z nazwy pochodzenia, ekologiem jest biolog zajmujący się dziedziną biologii o tej nazwie. Dziedzina nazwana i kultywowana od XIX w. Nazwa (gr.Oíko (οἶκος) +-logia(-λογία)) opiera się o słowa dom (stosunki życiowe) i nauka - odnosi się więc do nauki w obrębie biologii określanej jako biologia środowiskowa. Mówimy o nauce zajmującej się badaniem oddziaływań pomiędzy życiem i rozwojem organizmów, ich relacjami do środowiska i wzajemnymi powiązaniami między organizmami. Od zauważenia, ze dla każdego organizmu żywego - z człowiekiem włącznie – środowisko to nie tylko sama fizyko-chemia otoczenia – już krok do stwierdzenia, że grają tu role inne uwarunkowania. Nie tylko na przykład pies inaczej będzie się rozwijał i żył w sforze, inaczej w azylu (cóż za nazwa!) a jeszcze inaczej w rodzinie ludzkiej. Podobnie o zdrowiu i funkcjonowaniu człowieka decyduje nie tylko to czy żyje w puszczy, w Amazonii, na Saharze, w okolicach Koła podbiegunowego, w Nowym Jorku czy w Krakowie, najlepiej przy Alejach Trzech Wieszczy lub w strefie oddziaływania Huty. a jeszcze lepiej na Śląsku – gdzie jakoś ze smogiem się walczy jakoś mniej energicznie. Nie zastanawia to? A powinno. Ważą też stosunki społeczne, warunki pracy i mieszkania, handel warunki odpoczynku – w skrócie polityka. Niebawem Rabczanie się w tej sprawie zdziwią. Dla człowieka nawet stosunki społeczne i polityczne – czyli warunki narzucane decyzjami politycznymi – składają się na jego środowisko. Dlatego można uznać, że onegdaj wspomniane już Zielone Brygady – jakże słusznie – lansowały określenie ekologista na kogoś kto przejmuje się i zajmuje sferą gospodarczo – polityczną tworzącą część środowiska człowieka. Jakoś się nie przyjęło jako że w mętnej wodzie dwuznaczności określeń jest większe pole do manipulacji. Spece od ekologicznego wyciągania pieniędzy na kolejne granty mają to opanowane Używana dziś, a właściwie nadużywana nazwa ekolog bywa więc grubymi nićmi szytym nadużyciem przypisującym danemu aktywiście kompetencje znawstwa biologii
Tak to powstaje ciekawa interakcja – umożliwiająca powoływanie na żądanie grup nacisku polityczno- gospodarczego działających pod jakże szlachetnie brzmiącym hasłem ochrony środowiska. Któż przecież powie – jestem przeciwny dbałości o środowisko naturalne? Nikt. Tylko samobójca fizyczny i polityczny.
Zasadnym staje się dziś pytanie, które trzeba każdorazowo powtarzać. Kto to jest ten ekolog. Ten co to przywiązuje się do drzewa? Ten kto głośno krzyczy, że zaraz hekatomba? Może dowolna grupa powołana do życia i rejestrująca się (wystarczy 15 osób) jako proekologiczny NGO, która może realizując zupełnie inne cele używać haseł na zielono.
Dla biznesu i polityki to najtańsze środki nacisku i walki o co? Właśnie. O cokolwiek
Czy mamy narzędzie rozpoznawania tej sytuacji? Wszak należy założyć, że większości faktycznie zależy na stanie środowiska – a nie da się zaprzeczyć przypadkom jego bezsensownej i grabieżczej degradacji. Jak rozpoznać lobbystę od rzetelnie przejętego?
Mamy takie narzędzie. Mówiąc najkrócej – to odwołanie się do pytania czy dane działanie gospodarcze a za tym i przeciwdziałanie w razie potrzeby społecznej akcji – realizują postulaty zrównoważonego rozwoju. Postulaty te zamykają się do prostego powiedzenia. Należy uznać konieczność prowadzenia działalności gospodarczej – bo bez niej następuje degradacja środowiska człowieka w zakresie warunków życia – komfortu środowiskowego. Należy bezwzględnie uznać konieczność chronienia środowiska i zasobów naturalnych – bo bez nich też życie będzie karłowaciało, zanikało. Tym samym jest koniecznością minimalizacja zużycia zasobów, energii oraz ogólnie walorów środowiska i prowadzenia rozwoju gospodarczego w równowadze z środowiska. Ani ekspansja gospodarcza ani doktrynerska i jednostronna ochrona środowiska na mają mieć priorytetu. Każdy priorytet wprowadzany dyktatem doktrynalnym szkodzi środowisku i gospodarce Mają być one w równowadze między sobą, szanującą potrzeby natury.
To pokrótce powiedziawszy już dość wyraźnie można zobaczyć to o co w istocie chodzi w sprawie Puszczy.
Pan Minister podjął działania sprzeciwiające się tendencji, która wygodnie zakładała – że nicnierobienie w sprawie Puszczy jest właściwe. Jaka sprzeczność poprzedników. Hotele turystyka, polowania – czemuż nie – szukanie sposobu gospodarowania zasobem - już nie. Zagraża choróbsko – mamy nie reagować – aż do wyniszczenia Puszczy? To kto tu szkodzi i sprzeciwia się zasadzie pozwalającej na racjonalne reagowanie na zagrożenia środowiskowe – warto rozważyć
Nie na darmo Pan Minister zgłosił do Prokuratury sprawę zaniechań poprzedników, podjętych w imię haseł i wygody. Bo w końcu na nicnierobieniu się oszczędza a i lobby zielone formalnie było zadowolone. Inne działania gospodarki rabunkowej jakoś mu nie przeszkadzały. Nie uruchamiano tak zwanych w tym żargonie akcji bezpośrednich.
Z mojego punktu widzenia rzecz normalnieje, a od aktywistów tak ostro protestujących wobec działań Ministra oczekuję wykazania, że to oni działają zgodnie z interesem środowiska naturalnego Puszczy, operując w ramach zasad obowiązującego prawa mówiącego o konieczności dostosowania wszelkich działań do zasady zrównoważonego rozwoju
Gdzie niby ta równowaga i gdzie dbałość o naturę.
Zwłaszcza, że Puszcza nie jest prapuszczą – która z chorobami mogła sobie poradzić – mając do dyspozycji pełen zestaw żyjących w niej organizmów roślin i zwierząt w licznościach tworzących naturalną równowagę, Dziś puszcza to spory, ale jedynie kawałek terenu Polski – mało tego, np. ze – sztucznie, na szczęście uratowanymi, żubrami To nie ta siła samoregulacji co drzewiej. Tu jest konieczna jakaś rozumna ingerencja człowieka
Na razie to jedynie działania Pana prof. Szyszki widzę jako wypełniające to, co Mu nakazuje prawo o Ochronie (tak – ochronie a nie dopuszczenia do obumierania) Środowiska
Tak się ta ustawa nazywa.