- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 6 minut.
Sławomir Sierakowski i profesor Przemysław Sadura w opublikowanym przez „Krytykę Polityczną” raporcie „Wyborcy za jedną listą, liderzy przeciw” przedstawili badania elektoratów poszczególnych partii i ich potencjał wyborczy. Omówieniu raportu poświeciliśmy już dwa artykuły. W tym tekście opiszemy jakie w świetle badań autorów są perspektywy wyborcze największego ugrupowania opozycyjnego - Platformy/Koalicji Obywatelskiej. Najkrócej mówiąc marne.
W poprzednim odcinku pisaliśmy o PSL. Naszym zdaniem z badań Sierakowskiego i Sadury wynika, że Stronnictwo może w swym obecnym kształcie nie przetrwać wyborów.
Ludowcy przez lata wyrzekali się własnej tożsamości, stawali się odmianą PO tyle, że ze wsi i mniejszych miast, więc sami doprowadzili się do sytuacji, w której każda decyzja może mieć dla nich katastrofalne skutki. Czy to jedna lista właśnie z PO, czy start z partią Hołowni, której wyborcy PSL nie znoszą. Szczegóły w linku poniżej.
W pierwszym odcinku pisaliśmy o emocjach, jakie towarzyszą elektoratom dwóch największych partii. Według autorów raportu są one skrajnie przeciwne. Zwolennicy PiS odczuwają zaufanie, radość, dumę czy nadzieję. Są przekonani o dobrym kierunku, w jakim zmierza kraj pod rządami PiS i chcą kontynuacji.
Na drugim biegunie są wyborcy PO, którzy karmią się wyłącznie negatywnymi emocjami: gniewem, zdenerwowaniem, przygnębieniem, zniechęceniem. Sierakowski i Sadura nie wymieniają ani jednej pozytywnej emocji, jaka towarzyszyłaby wyborcom PO. Samo „zuo”.
Profil wyborcy Koalicji Obywatelskiej także w największym stopniu jest kształtowany przez emocje w stosunku do świata polityki. Przy czym dominują tu emocje negatywne (gniew, zdenerwowanie, przygnębienie i zniechęcenie).
Skąd ta złość?
Złe emocje jakie towarzyszą wyborcom PO mają wiele przyczyn. Jedna z nich to postawa liderów partii i samego Donalda Tuska, który bardzo często mówi, że dostaje furii, albo szlag go trafia. Te określenia nie są publicystyczną przenośnią, tylko dosłownym przywołaniem wiecowych okrzyków przewodniczącego PO. Drugim powodem złości, gniewu, frustracji jakich doświadczają wyborcy PO jest z pewnością konstatacja, że całe to agresywne pobudzenie, wieczne wszczynanie awantur, opowieści o szalejącym reżimie nic nie dają. Notowania Platformy nie rosną, a sam PiS trzyma się bardzo mocno. Znikąd więc nadziei na zwycięstwo.
Badania IPSOS zrobione na potrzeby raportu Sierakowskiego i Sadury, pokazują, że PO może liczyć, na 27,5 proc. głosów. Znacznie bardziej interesujące są jednak analizy dotyczące zdolności PO do pozyskania nowych wyborców. Ponieważ nie ma praktycznie żadnego przepływu elektoratów pomiędzy PiS a opozycją, potencjalni wyborcy są niemal wyłącznie wśród tych, którzy póki co deklarują, że do wyborów nie pójdą. PiS może pozyskać 36 proc., takich potencjalnych wyborców - o 3 punkty proc. więcej niż zdeklarowanych głosujących (33 proc.), a PO zaledwie 23 proc. - o 4,5 punktu mniej niż wśród już zdecydowanych. A więc im więcej osób bierze udział wyborach tym dla PO gorzej. Nic dziwnego, że partia Tuska protestuje przeciwko większej liczbie lokali wyborczych i organizacji transportu dla wyborców, zwłaszcza, że dotyczy to prowincji, na której poparcie dla PiS jest wysokie, a dla PO niskie.
Brak przepływu wyborców z PiS do opozycji jest jednym z dowodów na całkowite fiasko dotychczasowej strategii PO. Cały wysiłek związany z demonstracjami, wydzieraniem się, robieniem awantur o wszystko, zrzędzeniem, opisywaniem urojonych klęsk, prymitywny i agresywny przekaz poszły jak krew w piach. Zaledwie 2% tych, którzy odwrócili się od PiS, zrobiło to z powodu konfliktu z Unią o KPO i niechęci do Jarosława Kaczyńskiego. 1 proc. zraziło się z powodu kolejno: polityki zagranicznej, spraw aborcyjnych i ideologii LGBT, stosunku do Kościoła, propagandy mediów publicznych. Przy czym te pojedyncze procenciki się nie sumują, bo ankietowani wpisywali po kilka powodów. Reforma sądownictwa, awantura o sędziów ułomnych nie spowodowała najmniejszego odpływu elektoratu - 0%, zero, null.
To właśnie w te kwestie PO zainwestowała najwięcej wydzierania się, jazgotu, awantur i swego politycznego autorytetu. 8 lat ujadania na puszczy nie przyniosło żadnego uzysku i to świadczy o jej trwałej intelektualnej niezdolności do przedstawienia argumentów, które przekonałyby wyborców rządzącej partii do odwrócenia się od PiS. I tak będzie dalej - robienie przez PO kampanii na trumnie tragicznie zmarłego chłopca, podobnie jak prezydenta Adamowicza nie da opozycji nic, ale nie szkodzi i tak będzie ją bezprzytomnie, niegodnie kontynuować. Nie przedstawiono nic, co byłoby przedmiotem publicznej debaty, merytorycznego sporu, który jest istotą demokracji. PiS może więc być o opozycję PO spokojny - ta nie jest w stanie wymyślić nic, co mogłoby mu zaszkodzić. Jedyne co potrafi, to wydzieraniem się, zrzędzeniem i awanturami wykreować atmosferę zniechęcenia, której sama pada ofiarą, bo największe rezerwy w elektoracie „zniesmaczonych” ma sam PiS.
Wspólna lista jedynym ratunkiem?
Niezdolność zmobilizowania potencjalnego elektoratu, przejęcia wyborców od PiS sprawia, że liderzy PO i różni eksperci z telewizorów wymyślili, iż sposobem na zwycięstwo jest utworzenie jednej listy, jak za komuny Frontu Jedności Narodu. Do tego potrzeba jednak jakiegoś porozumienia i choćby wstępnej sympatii między opozycyjnymi ugrupowaniami. Sierakowski z Sadurą zbadali więc kto partyjnie ma się ku sobie i odpowiedni rozdział zatytułowali „Lubimy się na opozycji”. Nieprawda, niezbyt się lubią się, a w niektórych przypadkach wręcz nie znoszą. Dość powiedzieć, że wyborcy PSL wolą PiS od PO, a Polski 2050, z którą mieliby iść razem, nie cierpią, o czym pisaliśmy w II odcinku.
Na sympatię których wyborców może więc liczyć PO z przystawkami typu jakieś tam ugrupowanie Barbary Nowackiej? I tak Koalicja Obywatelska podoba się (takiego określenia użyto w raporcie) 2 proc. wyborców PiS, samej sobie - 82 proc., połowie (50 proc.) wyborców Polski 2050, 34 proc. Lewicy i zaledwie 15 proc. ludowców. W tym ostatnim przypadku, to mniej niż PiS - 22 proc. Aż 40 proc. wyborców PSL ma złą opinię na temat KO. Umiarkowaną sympatią wyborców opozycji cieszy się też sam lider PO Donald Tusk. „Kochany” jest w swoim ugrupowaniu - 78 proc., nieco mniej w Polsce 2050 - 62 proc. i 34 proc. na Lewicy. Szef Platformy podoba się też 22 proc. ludowców, co jest gorszym wynikiem niż wśród nich uzyskał Jarosław Kaczyński (28 proc.), a ponadto aż 54 proc. ma o nim złe zdanie.
Jeśli chodzi o wyborców KO, to 82 proc. podoba się ich własne ugrupowanie, Polska 2050 - 35 proc., Lewica - 27 proc. Ludowcy - dawny koalicjant rządowy - mogą zaś liczyć na sympatię ledwie 11 proc. wyborców KO. Jeśli chodzi o liderów poszczególnych partii to wyborcom KO podobają się swoi - Rafał Trzaskowski (87 proc.) - bardziej niż Donald Tusk (78 proc.), Szymon Hołownia 41 proc., Robert Biedroń - 32 proc., Władysław Kosiniak-Kamysz - 29 proc., Włodzimierz Czarzasty - ledwie 17 proc.
Nie wymieniamy wszystkich liderów opozycji ujętych w badaniach, ale ich mnogość i wzajemne animozje, również pomiędzy elektoratami poszczególnych partii, pokazują, jak trudne jest sklecenie jednej listy na wybory. Mimo to, właśnie wśród wyborców KO jest najwięcej zwolenników jej utworzenia - aż 80 proc. I tu dochodzimy do pewnego paradoksu, albo tez dysonansu poznawczego. Partyjna propaganda zaczyna się rozjeżdżać z analizami i emocjami. Aż 68 proc. wyborców KO uważa, że właśnie to ugrupowanie wygra jesienne wybory. Po co im więc wspólna lista, branie na pokład bytów obcych, nielubianych i dzielenie się sukcesem? Moja teza jest taka: elektorat KO jest najbardziej sfanatyzowany spośród wszystkich elektoratów i najbardziej skłonny do bezkrytycznego naśladowania liderów i bezmyślnego powtarzania tego co głoszą. Jak mówią wygramy, to i my prezentujemy optymizm partyjnego działacza. Jak mówią jedna lista, to nie zastanawiamy się po co, skoro i tak wygramy, tylko za liderami powtarzamy wezwanie do utworzenia Frontu Jedności Narodu. Na hasło gotowi jesteśmy zaakceptować tych, których nie znosimy jak PSL. Jak Tusk dostaje furii, to elektoratowi też towarzyszą złość i gniew. To wyborcy PO najczęściej podpisują się pod ordynarnym hasłem „je..ć PiS” skrytym pod 8 gwiazdkami. Za liderami mogą pójść, z byle kim, byle po władzę. Program, wartości, światopogląd mają trzeciorzędne znaczenie.
Pogłębione animozje
Raport Sierakowskiego i Sadury „Wyborcy za jedną listą, liderzy przeciw” opublikowany został 6 marca. Śmiało można powiedzieć, że akurat od tego momentu wiele by się w wynikach badań mogło zmienić, bo i w polityce wiele zaszło. Pogłębiły się na pewno animozje i frustracja. Niechęć PSL do PO zapewne wzmocniła się po tym jak PO po tchórzowsku, jak Piłat, umyła ręce w sprawie nędznego, i ze względów moralnych i warsztatowych, ataku TVN na Jana Pawła II. Poczucie beznadziei rośnie wraz kolejnymi fatalnymi dla opozycji wynikami badań preferencji partyjnych. Można zaryzykować tezę, że niedługo liderzy PO, a za nimi elektorat, będą równie zaciekle i nienawistnie zwalczać pozostałe partie opozycyjne, jak sam PiS. Zajawką jest choćby bezprzytomna, jak z patologicznego pobudzenia działalność w mediach Tomasza Lisa, który potencjalnego największego sojusznika PO - Szymona Hołownię nazywa Kałownią. Sam szef PO Tusk grozi innym liderom, że jak się nie zgodzą na jego dyktat w sprawie jednej listy, to im rozbije ich partie.
Albo oni pójdą po rozum do głowy (liderzy innych opozycyjnych partii - przyp. red.) i szybko podejmą decyzję na rzecz jednej listy, a jeśli nie, to niestety będę musiał zwrócić się do wszystkich Polek i Polaków, którzy mają dosyć PiS-u, żeby utworzyli wspólną listę, najsilniejszą. która może pokonać PiS.
To znamionuje wielką desperację i frustrację.
Trudno dziś ocenić jak zadziała ten szantaż Tuska, ale wiele wskazuje na to, iż zdaje sobie on sprawę z tego, w jak fatalnej, coraz gorszej sytuacji jest opozycja i jego partia. Można domyślać się, że poziom agresji, bezwzględności będzie rósł, podobnie jak obłąkańcza mobilizacja opozycyjnych mediów i wszystko to przyniesie równie nędzne rezultaty jak do tej pory. Apele, wezwania, tyrady orędzia i zaklęcia będą mnożyć się jak króliki w Australii. Jazgot będzie nie do zniesienia. Tak, czy owak, PO i jej liderzy jak Tusk, czy Budka emocjonalnie i intelektualnie nie są w stanie zmienić postępowania, więc zmierzają ku upokarzającej klęsce jesienią.
Tekst ukazał się na portalu wPolityce.pl 18 marca 2023r