- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty i 26 sekund.
Nie za bardzo entuzjastycznie albo też raczej z sporą dozą realizmu widzę ogłoszony ostatnio jako znakomity projekt uruchomienia konkursu na koordynatorów wolontariatu. Realizacja też wzniośle – w ramach Korpusu Solidarności.
Nie ma wątpliwości, zawsze siły ludzi dobrej woli i wiarygodności są bezcenne. Tym samym już hasło jest ważne Skąd więc moje obawy a raczej chęć wskazania pułapek które całą rzecz mogą obrócić przeciwnie do zamierzeń.
I to właśnie chcę pokazać.
Trzeba być realistą i wiedzieć bliżej co na przykład w praktycznym wykonaniu znaczą tu słowa koordynator, wolontariat NGO no i oczywiście - konkurs.
To są słowa klucze do sukcesu i tych trzeba pilnować by nie było jak z UE – założenia świetne a obecne wykonanie – na granicy samobójstwa i to wybranych.
Mam za sobą praktyczne doświadczenia zyskane na przykładach różnych NGO wśród których szczególnie oparłbym się na przykładzie Polskiego Klubu Ekologicznego. W tym zaczęło się pięknie – od zauważenia że sama ochrona środowiska reagująca na objawy nie może być skuteczna gdyż nie sięga przyczyn. To na zachowania gospodarcze człowieka należy patrzeć i na prosty fakt, że człowiek jest integralną częścią przyrody – środowiska o czym w szale industrialnym zapomniał. A co dziś mamy? Ekowiarę opartą na dogmatach które są przedmiotem dyktatu bezgranicznej politpoprawności wykluczającej rzeczową debatę. Prowadzi to, poprzez podporzadkowanie (nawet ochotnicze) tego NGO potrzebom politycznym, biznesowym sam Pan Bóg wie jakim jeszcze, prowadzącym wprost do samobójstwa gospodarczego i tez często – szkodzeniu środowisku
Na dodatek rzecz jest w rękach – nie kwestionuję – socjologa specjalisty w sprawach funkcjonowania NGO – sów jak się to żargonowo mawia. W końcu znaczną część swej kariery formalnej i to na poziomie PAN – łącznie z habilitacją oparł On na badaniu tej problematyki.
Mam nadzieję że w tym przypadku nie sprawdzi się opinia zamieszczona niegdyś w jednej z Polskich Politechnik –
„Teoria jest wtedy kiedy wszystko wiemy ale nic nie działa
Praktyka jest wtedy kiedy wszystko działa, ale nikt nie wie dlaczego
Tutaj
Łączy się teorię z praktyką
Tu nic nie działa i nikt nie wie dlaczego”
Nie moje to, trochę z przekąsem, ale jest w tym jakaś część prawdy
Innymi słowy moje obawy co do pomysłu uruchomienia wspomnianego programu wynikają nie z teorii samego pomysłu, a jego możliwej realizacji w perspektywie czasu trwania i z praktyki realiów działania każdego NGO
Obawy wynikają z realiów działania i ewolucji organizacji typu NGO z które miałem okazję doświadczyć od 1980 r Nie mówmy więc o marudzeniu a o ostrzeżeniach. Może uda się uniknąć problemów zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę skalę przedsięwzięcia. Nie jedna a setek NGO/
Rozważmy więc.
Zauważmy, ż cechą każdego z NGO jest po pierwsze – dobrowolność działania każdego z uczestników co jest istotą strukturalną NGO. Sama ta konwencja opierająca funkcjonowanie wyłącznie na dobrej woli, rodzi faktyczną małą odporność o ile nie bezbronność wobec złej woli osób i innych podmiotów i - siłą rzeczy - zakusów organu założycielskiego czyli administracji Państwa, również Miasta, sponsorów, organizacji związanych nazwijmy to formalnymi celami danego NGO.
Na dłuższą metę zaimpregnowanie wobec zakusów przejęcia takiego bytu jest prawie niemożliwe i niezależność kończy się utratą faktycznej niezależności Tworzy się jakiś byt niby niezależny – a zależny. Przejmowanie czy podporządkowywanie bytu odbywa się zawsze drobnymi krokami z uczestnictwem świadomych lub i nie, też samych, lub aktywistów często implantowanych do organizacji . W końcu wolontariat to czas, a każdy może go poświęcić dla sprawy tylko część, zaś ci którzy jak się okazuje mają go dużo bo wykonują zadania i mając możliwości skutecznego działania - zaczynają dominować.
W tym zakresie lewacy są super specjalistami łącząc cele ideowe z mniej jawnymi – biznesowymi. W końcu hasła lewicowe całkiem ładnie wyglądają a tylko ci którzy doświadczyli realiów ich wykonania wiedzą czym one pachną.
Usłużną w tym procederze jest też uwznioślona ideologia.
Tak właśnie, ekoreligia oparta o dogmaty doprowadziła ruchy ekologiczne (też nazwa warta oddzielnej analizy) do nie tylko czerwonych barw ale i do jawnych idiotyzmów, których już mało kto śmie nazwać po imieniu idiotyzmami. I to nie śmiesznymi a już groźnymi gospodarczo w skali globalnej
Dobrymi przykładami mogą tu być handel emisjami, elektromobilność czy pogląd, że CO2 a w szczególności 7 % jego emisji z całej Europy jest głównym zagrożeniem dla planety. Mało kto nawet zauważa, że niechybna katastrofa, Armagedon, potop, koniec świata - jest cyklicznie przesuwana co parę lat na parę lat do przodu.
O skutkach gospodarczych i dla środowiska, o realnym zagrożeniu zmonopolizowania rynku np. litu o tworzeniu kolejnych zakazów dyskryminujących całe grupy społeczne i wykluczaniu wolności przemieszczania się i wyboru – jakoś się nie mówi. A w tym zakresie są nawet zapisy prawa mówiące o ochronie interesów tak natury jak i człowieka.
Procesom przejmowania NGO sprzyja też postawa rządzących – jacy by oni nie byli. Rzadko kiedy rządzący potrafią przecież owocnie korzystać z NGO jako źródła nieraz naprawdę wysoce kompetentnej informacji i realnej pomocy na uczciwych warunkach.
W kontekście zderzenia teorii w sprawie wielce chwalebnej i potrzebnej roli NGO z praktyką ich funkcjonowania musi się wskazać na co najmniej dwa problemy. Jeden to kwestia szacunku do własności intelektualnej i konsekwencji z niego wynikających a także drugi - problem przekonania władców o sile sprawczej zarządzeń i teorii. NGO niech sobie mówią – to głos ludu ale my i tak wiemy lepiej jesteśmy światlejsi niż ci amatorzy.
W tym konkretnym przypadku kto jak kto, ale prof., P. Gliński jest socjologiem, który swą karierę naukową przeszedł analizując ruchy NGO Nie sądzę jednak by kiedykolwiek fizycznie działał w jakimś NGO zwłaszcza obserwując przemiany i znużenie oraz rutynę w małej sile sprawczej uczestników takiego ruchu. Nie może mieć pojęcia o realiach i warunkach działania – choć te są bardzo często zależne od rządzących. I nie chodzi tu tylko o warunki materialne – by było jasne,
Pozycja profesorska i urzędnika najwyższego szczebla jest w istocie poważnym zagrożeniem dla skłonności do używania opartych o siłę władzy i zarządzeń, nieraz kompromitujących społecznie metod niby skutecznego działania. Wypomnę tu sprawę można nazwać włamu do Oleandrów.
W tym krótkim wręcz esencjonalnym tekście pokazałem tylko to, co uważałem za koniczne jako ostrzeżenie przed możliwym wywróceniem – dobrego pomysłu. Sprowadza się on do wciągnięcia szerszych grup społecznych w działania i to w sferach często niedostępnych rządzącym.
Realizacja pomysłu – ostrzegam – wymaga więc wielkiej troskliwości w zakresie nie kontroli a pieczy nad pracującymi NGO i co też ważne –krystalicznej wręcz uczciwości ze strony korzystających z ich pracy Każdy objaw cwaniactwa czy gry nie fair – to gwarancja niepowodzenia.
Jednym słowem – ostrożnie/
Feliks Stalony – Dobrzański
Jeden z założycieli PKE w AGH - w 1980 r. które stało się macierzyste dla struktury ogólnopolskiej i które po kolejnych ewolucjach w tym zmianach statutu, uległo już kilkanaście lat temu samorozwiązaniu
Kraków 24.05.23 r