- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 7 minut i 32 sekundy.
Formalnie – to problem korupcji. I to nie byle jakiej – jak dla zjadacza chleba. Korzyści majątkowe – szacowane na rzędu 700 tys PLN – robią wrażenie. Skala na tyle duża, że realnie już niewyobrażalna dla kogoś, kto zarabia nawet 2 czy 3 tys. na miesiąc. Zresztą bez względu na kwoty, korupcja to poza dyskusją sprawa przestępcza. Też dla świata szarych ludzi.
Ktoś powie; nie on pierwszy i nie ostatni, co to za problem? Dziś sensacja, jutro może i osądzenie – jakaś kara i dla ludzi sprawa jutro zniknie. Jednostkowy wyskok
W moim przekonaniu jednak – to nie jest wcale takie proste i dające się sprowadzić do zachowań jednego człowieka. Co najmniej współoskarżonym i to z prokuratorskim żądaniem wyroku KS przez spektakularne ścięcie – powinien być skazany i definitywnie usunięty cały obecny system zawiadywania Polską Nauką. Uzmysławiam – co do zasad, jest on niezmienny od najwcześniejszej komuny. To, co przykładem Prof. K.K jest pokazane, w moim przekonaniu nie jest wcale jednostkowym wyskokiem, a stałym choć podskórnym elementem całej konstrukcji sposobu a raczej metody zawiadywania Polską Nauką.
Idę o zakład, że dzisiejszy podsądny zapewne to, co świat zewnętrzny nazywa korupcją, widzi jako działania biznesowe. Dla Niego - wniosek będzie prosty – to zemsta polityczna, usprawiedliwienie i wyjaśni ściganie łajdactwa. Jakiego tam łajdactwa, skutecznego zarządzania.
Poza wątpliwością źródłem anomalii, jeśli nie już degrengolady, jest uczyniona jeszcze przez komunę zasadnicza zmiana podejścia do nauki, dokonana za sprawą potrzeb ściśle politycznych. Nauka w dalszym planie ma dochodzić do prawdy, w żadnym razie nie może być niezależna, ma wspierać partię i rząd wydawaniem oczekiwanych, słusznych opinii . Narzędziem jest silna ingerencja administracji w życie Nauki i w zasadzie ręczne dysponowanie pieniędzmi budżetowymi na Naukę dokonywane przez koterie poprawne politycznie mające bezwzględny parasol ochronny dla swych decyzji. Zresztą – w nauce któż poza jej uczestnikami powie, gdzie jest rzetelność a gdzie kant? Dlatego przecież w tej dziedzinie kręgosłup i uczciwość są fundamentem a te dla tego systemu są przeszkodą.. Koterie od dziesięcioleci tych samych kręgów pozostających w dobrej komitywie z każdą władzą, w pewnym sensie się przyzwyczaiły, że mają w ręku „swoje” pieniądze, którymi mają kontrolować Naukę, sterować poprawnością naukową, polityczną. A, że – przy okazji budując swoją pozycję? Jesteśmy wielcy i już.
Pierwotna zmiana niby była dawno, lecz stan nią wprowadzony trwa niezmiennie do dziś .
Truizmem jest powiedzenie, że Nauka – w dzisiejszych czasach jest jedną z najważniejszych dziedzin gospodarki i strategii rozwojowej każdego nowoczesnego państwa. Normalnie, podstawową racją jej funkcjonowania jest wypełnianie funkcji społecznie użytecznych. Jednak – w utrwalonym i trwającym dziś podejściu, z potrzeby politycznej, uczyniono z grupy społecznej, która cieszyła się poważaniem – spolegliwego narzędzia nacisku na opinię publiczną, gotowego do realizacji i wspierania światłych zamiarów polityków. Ci którzy na to się nie godzili i nie godzą – bez względu na kompetencje, dyscyplinę i chęć wypełniania zasadniczych zadań nauki czyli dochodzenie do prawdy poprzez zadawanie pytań, znajdują się na marginesie. Taka zmiana mogła być onegdaj wykonana poprzez stworzenie systemu zarządzania, w którym administracja ingeruje nie tylko w dystrybucję środków, ale i w drogi karier formalnych.
Innymi słowy rzecz oparła się o stworzenie możliwości wprowadzenia do świata nauki całej rzeszy swojaków. Elita na początku zepsuta cząstkowo – w procesie naturalnego odtwarzania i to przy ciągłym nadzorze administracyjno – politycznym, mogła się tylko, jako całość – psuć. Można powiedzieć, iż w nauce istnieją obok siebie, zazębiając się – dwa światy, dwie społeczności, różniące się między sobą pod kątem podejścia do swej roli.
Jeden – to świat grupy osób funkcjonujących zgodnie z etosem i odwieczną rolą społeczną nauki jako dostarczyciela wiedzy i kadr. Dla tych osób, nauka jest drogą. Jak kiedyś, ktoś, trafnie powiedział – głównym motorem działania tych ludzi jest po prostu ciekawość prawdy.
Drugi świat - to grupa ludzi używających tylko hasła „nauka”.
Prawda czy rzetelność wyniku badań, ma tu w istocie drugorzędne znaczenie. Ważne jest zajęcie pozycji społecznej umożliwiającej jej używanie dla posiadania pewnego poziomu życia materialnego, towarzyskiego, uczestnictwa w systemie powiązań, nawet – korzystania z uroków turystyki itd. Grupa ta została wmontowana niegdyś w świat pierwszej właśnie z powodów czysto politycznych. Wszak niezależność myśli jako cecha fundamentalnie ważna i twórcza –nie może być przecież tolerowana w świecie każdego dowolnego w swej formie totalitaryzmu. Obowiązujący od lat i do dziś działający system zarządzania Nauką, podobną postawę nie tylko umożliwia, a nawet – co gorsza - preferuje.
Te dwie grupy nie są wcale w pełni rozdzielne – żyją w pewnej naturalnej symbiozie, . Grupa pierwsza – wypełnia treścią sprawozdania niezbędne administracji kierującej się w istocie pozanaukowymi kryteriami. Druga, gwarantuje środki czyli możliwości działania.
Nastąpiło odejście nauki od jej podstawowych funkcji społecznych i co ważne od fundamentów, na których opiera się jej rozwój, na rzecz wytwarzania i co ważne – przedstawiania jako rzetelnej i prawdziwej, informacji tylko poprawnej i tej oczekiwanej.
Głęboką, dziś już zatrważającą ingerencją administracyjnych decyzji w odwiecznie niezależne życie akademickie – spowodowano głębokie zmiany jakościowe elity intelektualnej – z konsekwencjami, które nie są już przedmiotem tego wystąpienia. Tu jest ważne tylko to, czego nawet osobiście doświadczyłem od początku lat 70 –tych kiedy zaczynałem swą pracę w tej dziedzinie, w której rolę osób kluczowych w administracji naukowej pełnili, nazwijmy Ich symbolicznie, „dziadek” i „ojciec” zawodowi, których „synem” jest obecny prof. K.K. Dosłownie i personalnie.
Poruszanie się na salonach – dyspozycja środkami wedle jakiegoś klucza – i realizacji nawet swych celów i utrwalania swej wiodącej pozycji – to dla tych ludzi potrzeba i sposób działania dnia codziennego. Wręcz misja i zadanie. Od strony nauki – konstrukcja prosta jak cepa. Mamy grant bo mamy „wejścia” – bierzemy „z Polski” wykonawców – podzleceniobiorców – dawców wyników, którym płacimy ile chcemy, a resztę a w zasadzie większość spijamy sami – bo mamy dyspozycję kasą i zamknięty, szczelny układ usług wzajemnych w tym i w zakresie recenzowania Jak trzeba dobrego, jak trzeba – bo ktoś podskakuje – i negatywnego. Kto nie usłużny – popada w niełaskę. Wyniki, koncepcje – to sprawy drugiego planu. W tym kotle – konia z rzędem jak się to mówi – dla tego kto zdefiniuje i co więcej – udowodni - korupcję.Tylko frajer nie dotknie korzyści. Nawet już nie koniecznie tych w postaci konkretnej kasy.
Nie chcę w tym tekście szerzej analizować skutków i perspektyw utrzymywania tego systemu zawiadywania Nauką jaki jest, i który na dzień dzisiejszy pozostaje niezmienny. Przecież obecne propozycje zmian dotyczą jedynie – z tego co widać, może mało wyraźnie, zasad punktowania, stawek itd. a nie kompletnie już innej organizacji warunków, w których działa nauka. Polityk nadal widzi naukowca jako człowieka, który rozwiązuje swoje zagadki intelektualne, które sam sobie stawia szczęśliwego samym faktem możliwości pracy.
Nauka to dziś dziedzina, w którą się wkłada pieniądze a nie poważnie inwestuje. Było kiedyś nawet wyrażone takie zdanie przez jednego z tuzów życia publicznego i naukowego, że każda złotówka włożona w naukę jest złotówką straconą. Dodam od siebie – jeśli przejmowaną przez grupę nr 2 – czyli naukawców – to rzeczywiście – tak.
Hasła „innowacyjność” „wdrożenia” itp. nie na darmo od lat zmieniają tylko formy, a dziwnym trafem, polscy naukowcy w ośrodkach na całym świecie robią znaczące kariery.
Naprawa? Powrót do naturalnych funkcji nauki?
Jest trudna choć nie sądzę by niemożliwa.
O ile szwindle i nieprawidłowości na przykład w sądownictwie – wychodzą czasem na światło dzienne – o tyle nauka jest dziedziną zamkniętą. Któż jest w stanie udowodnić bezsens jakiegoś przyznanego grantu? Zobaczyć nierzetelność badań, plagiat? Automat tego nie zrobi. Wyszukiwanie plagiatów drogą automatycznej, mechanicznej analizy powtarzających się fraz, nie chroni przed systemowym umożliwianiem kradzieży własności intelektualnej. I ma dziwić niechęć do patentowania czy do autentycznego życia seminaryjnego? Któż może podważyć opinię kilku profesorów tytularnych? Ma to zrobić urzędnik, wyborca?
Z tego punktu widzenia – zatrzymanie i postawienie zarzutów Profesorowi K. K. w zakresie korupcji jest tym, czym było chwycenie Al. Capone za podatki.
Istota szkodliwości, i nie tyle i tylko osobistej, Profesora, w moim przekonaniu leży zupełnie w czym innym W utopionych – bo odrzuconych poprzez działanie systemu zarządzania i kluczem znajomościowym – projektach, pomysłach nawet ich przejmowaniu bez zrozumienia konkretnych treści dla pozyskania pieniędzy z kolejnych grantów. Najogólniej – oskarżonym powinien być system niszczenia Polskiej myśli naukowej. Dla ilustracji sprawy zadam proste pytanie. Czy dziś taki na dodatek zakonnik - M. Kopernik – dostałby grant? Zaprzeczał ówczesnej poprawności. A jak, jeszcze do niedawna, były traktowane osoba i pamięć prof. J.Czochralskiego – bez którego nie byłoby dziś masowej mikroelektroniki, tej która nas otacza. Nazwisko tego człowieka – profesora PW a formalnie bez matury, w rzeczywistości wielkiego uczonego, którego kierunki badań są rozwijane do dziś przez całe zespoły - jest z polskich, do tej pory najczęściej cytowane w literaturze przedmiotu. Nie na darmo tą postać przywołuję.
Pokazuje ona bowiem jak dalece sięga ironia a raczej paranoja systemu
Nie ulega przecież wątpliwości wkład prof. K.K – tak muszę pisać – w przywróceniu godności Profesorowi J. Czochralskiemu – którego komuna skazała na niebyt. W dużej mierze – za kręgosłup, niestandardowy życiorys i przedkładanie uczciwości nad korzyści. Jego – patriotę - oskarżono o kolaborację właśnie siłami pierwszego zaczynu opisanej tu koterii. Rok 2013 był ogłoszony przez Sejm RP – rokiem Jego imienia.
Korupcja – rzecz przestępcza. Dziesięciolecia kontynuacji tego systemu opartego na przeróżnych formach w istocie korupcji i ręcznego sterowania, nie tyle rozwojem co usłużnością nauki – dały temu przestępstwu rangę normy czy raczej zwyczajności, znamiona zaradności, środka skutecznego działania.
Mam przynajmniej nadzieję, że przypadek Profesora K. K, posłuży do jasnego postawienia sprawy korupcjogennej konstrukcji wciąż trwającego sposobu zarządzania nauką.
Przypomnę, że rzecz wcale nie jest taka znów nowa, skoro w roku Pańskim 1970 – tym prof. M.Mazur pokazywał te problemy w książce „Historia Naturalna Polskiego Naukowca” i…. nic się nie zmieniło – co pozwoliłem sobie wykazywać w jej pewnej – jak sądzę - ideowej kontynuacji - książeczce „Historia Nienaturalna Naukowca Polskiego” (2009 r.)
W skrócie.
Twierdzę, że Prof. K.K. działał tak, jak system i to nie tylko Jemu to umożliwiał.
To jest metoda, a nie przypadek
Podkreślam – nie usprawiedliwiam czynów – tylko pokazuję jak uważam – szerszy problem i sądzę, iż ten zostanie zauważony.
Autor jest członkiem Akadeckiego Klubu Obywatelskiego w Krakowie.