- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty i 58 sekund.
Od samego założenia Nowej Huty – jako miasta – bo to miało być oddzielne miasto konkurencyjne do wstecznego – asocjalistycznego Krakowa, była erygowana i podtrzymywania atmosfera wzajemnej niechęci, poczucie odrębności Dziel i rządź – załamało się na chwilę za sprawą walki o Kościół, czyli i św Jana Pawła II i w czasie roku 1980 – radosnej Solidarności. Jak kto pamięta – u samych początków – wyjazd do Nowej Huty (tylko po co jak nie tylko do pracy czyli tam i z powrotem) dla Krakowianina był rodzajem ryzykownego surwiwalu,
I nie bez racjonalnych podstaw. Z kolei Nowo Hucianin – jadąc do Krakowa mówił – i czasem jeszcze mówi – jadę do miasta, do tych dziwnych, innych ludzi. Choć dziś już skład społeczny się wyrównał a Krakusów w mieście Kraków tyle co na lekarstwo. Już powynosili się lub zostali wygnani na obrzeża. W obrębie plant działa tylko wielka tancbuda podmalowana w godną i śmieszno-dumną dla nowoczesnych – historię. Taki endemit w Galerii Handlowo – rozrywkowej. Tak dziś jest to Miasto – twierdzę z premedytacją a nie z konieczności traktowane.
Architektonicznie miasto Nowa Huta – trzeba przyznać jest ciekawym przypadkiem. Nie narastała, jak inne miasta wiekami, z początkami handlowo- gospodarczymi w dawnych i niepamiętnych czasach. To miasto powstało z decyzji ściśle politycznej od sprawczego palca sowieckiego inżyniera- pokazującego „zdieś budiet” – skierowanego ponoć z Kopca Wandy. Miasto najpierw było na deskach kreślarskich zespołu, który jak rzadko kiedy się to trafiało innym – mógł zaplanować całą wizję organizacji jego ładu przestrzennego i koncepcji. To była dobrana i musiała być słuszna ekipa - zgodna z tamtym czasem, Jakiej by dziś legendy nie używać. Nie dyskutujmy o dzisiejszym oglądzie jego funkcjonalności i wartości – niemniej uznajmy całościową wizję co jest pewną wartością. Psutą potem ale jest.
Społecznie rzecz biorąc – poczucie wyższości z racji bycia kimś postępowym pomieszane z poczuciem niższości wobec powagi i wiekowej symboliki miejsca samego Krakowa dały Nowohucianom uznanie prawa do używania swoistego szantażu uczuciowego wobec całego miasta. Nam się należy więcej i – jednak lepiej, jak trzeba, nie pamiętać że jesteśmy jedną całością/ Jak małe dziecko szantażuje rodziców przez „ty mnie tak nie kochasz jak mojego brata” lub „ chcę mieć tą zabawkę” bez względu na możliwości budżetu rodzinnego i racjonalność wyboru a co uznaje za technikę żądania w ten sposób dowodu na miłość rodzicielską. Są tacy, którzy na to się nabierają.
Co z takiego bachora wyrasta?
No i mamy Nową Hutę
Dziś Dzielnicza XVIII – miewa pomysły też jak ów młodzieniec – bo sobie pójdę - bywało przecież. Dzielnica chciała się oddzielić jako miasto. Trzeba było wtedy powiedzieć – proszę bardzo – dzielimy majątek i odpowiedzialność za infrastrukturę – i kto na tym jak wyjdzie? Lokalizacja spalarni dała okazję do całej gry z tego cyklu. Tak zwana umowa społeczna – dała Nowej Hucie obiecankę finansowania przeróżnych rzeczy na kwoty bliskie równowartości wartości samej Spalarni. Stała się też – co nowohucianie nawet nie zauważają - trampoliną dla karier w lokalnej polityce samorządowej. Co śmieszniejsze a właściwie smutne – w sprawie tej „umowy społecznej” w populistycznym koncercie życzeń zupełnie zlekceważono podpowiedzi ważne dla dzielnicy. Chyba z poprawności politycznej czy dla układowości. Opuszczono to, by zagwarantować powiązanie Spalarni do trasy S7 (wwóz odpadów i wywóz popiołów w niebagatelnej ilości nie przez miasto), zapewnić rzeczywistą społeczną (a nie wyznaczoną decyzją Prezydenta z klucza i formalną) kontrolę nad efektami funkcjonowania Zakładu i by zapewnić zablokowanie możliwości powstawania wysypiska w tym miejscu w przypadku awarii.
Dla Miasta jako całości - mówimy o wydatkach w kwotach rzędu 500 mln PLN – z samego koncertu życzeń
Dziś słyszę, że Nowa Huta jako dzielnica domaga się następnych bogatych inwestycji.
Tupanie nogami przed wystawą pięknych wizji ma przynieść efekty?
Jako mieszkaniec Krakowa zapytam – a inne Dzielnice mają być tu poszkodowane ? Już raz dostały na otarcie łez – budżety za przeproszeniem obywatelskie i nie mają potrzeb? Rada Miasta ma myśleć o wszystkich a nie dopieszczać jednych – bo co ?Nie rozmawiajmy tylko o partykularnym przeciąganiu kołdry Może by tak w końcu ktoś w tym mieście przestał tylko administrować – co oczywiście też jest potrzebne ale nie prowadzi do rozwoju przyszłościowego
Dziś z Nowej Huty usiłuje się zrobić jakby żywe muzeum socjalizmu co – jak można sądzić - ma wielorakie funkcje. Z promocją Miasta i jego interesem jako całości nie ma to wiele wspólnego Nie mówię nic. Huta jako zakład przemysłowy wydaje się być z punktu widzenia miasta traktowany ostrożnie, a Łęg – jako monopolista – wręcz jest promowany nie tylko reklamą ale i polityką myślenia o sprawach środowiska. Stare Miasto, Krowodrza Kazimierz – na czym się oczywiście nie kończy - nie potrzebują niczego ponad blichtr
Na tym tle następne po tzw. umowie społecznej - żądania Nowej Huty – choć mają swe uzasadnienia, muszą być zobaczone jako następne pociąganie kołdry.
Jak sądzę należy jednak postawić końcowy wniosek – który jakoś nie zauważam, by był twardo stawiany przez Radnych Im on chyba umyka w codziennej bieganinie za różnymi ważnymi sprawami i dla wiecznej walki pomiędzy Prezydentem a Gibałą – by nazwać to tym skrótem.
Wniosek jest krótki
Trzeba rozpocząć szerszą rozmowę z udziałem wielu środowisk, dla których Kraków jest nie tylko miejscem życia ale i wartością oraz zobowiązaniem– powiem może górnolotnie ale prawdziwie i długu – wobec całej Polski, o sposobie myślenia o Mieście. Swego czasu w wyborach poruszał tą kwestię nieśmiało dr Marek Lasota – i ucichło. Nie wiedzieć dlaczego ucichło i nie wiedzieć dlaczego tak późno tą rozmowę należy jednak solidnie poprowadzić
To pierwsza i najważniejsza inwestycja jaka jest potrzebna, by wysiłek nie szedł na błyskotki blichtr i promocję pojedynczych fobii i zamysłów ideologicznych. I promocji sposobu administrowania i person/
W tym, tylko jako jeden przykład z wielu, do rangi symbolu urasta los samego Związku Legionistów Polskich, Domu im J. Piłsudskiego i zezwolenia na budowę apartamentowca czy biurowca – monstrum – w jego bezpośrednim styku co jest fizyczną a powszechne nie zauważaną choć konsekwentnie realizowaną myślą zatarcia realnej pamięci o ważnych podstawach. Tu wcale nie chodzi o kłótnię dwóch Panów, a o pytanie na co miasto ma wykładać pieniądze i na czym ma opierać swoją promocję i rozwój. Dom im J.Piłsudskiego już drugi sezon stoi ze zbiorami bez ogrzewania a sposób traktowania tego bytu – musi zastanowić.
Zamiast o samej Nowej Hucie – pomyślmy o faktycznym interesie całego Miasta
Z czego ma żyć, na czym ma zarabiać, czym się zaznaczać na mapie Polski
Tylko socrealizmem i traktowaniem mieszkańców jako zła produkującego zanieczyszczenia środowiska – i niewinności omijanych na wszelki wypadek innych emitentach.
Tak – przyznaję – to temat polityczny ale inny niż hucpy blokujące zmiany, Tu mówimy o blokowaniu zmian w celach działania samorządu. Ten ma tylko zajmować się ciepłą wodą w kranie i najlepiej od monopolisty