- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 5 minut i 58 sekund.
Na potwierdzenie tego zdania przytoczę rzecz wcale nie wymyśloną, choć swą abstrakcyjnością ta dużo przebija. Dzieje się ona dziś, na naszych oczach ? choć szersza publika o niej nie wie i dlatego rzecz opisuję. Na dodatek nasz wymiar sprawiedliwości w tej arcy przeczącej logice historii uczestniczy, ją ciągnąc i potwierdzając swą służebność wobec poprawności politycznej i lewactwa.
Rzecz opisuję z pewnym opóźnieniem, ale dopiero teraz na nią natrafiłem przeglądając stary (2/14) numer Gazety Lekarskiej. Jak się okazuje i obywatelowi, na dodatek technikowi, przydaje się przeglądanie i takiej literatury jakby nie było kierowanej do konkretnego środowiska zawodowego dalekiego od techniki.. W artykule p. Mec. Anny Kobińskiej zostało przytoczone i omówione, interesujące jak się okazuje nie tylko lekarzy, orzeczenie Sądu Najwyższego z 20 09.2013 ?sygn. II CSK 1/13
Rzecz dotyczy przypadku pacjenta, który po planowym zabiegu kardiochirurgicznym ? po kilku godzinach po operacji, odzyskał co prawda przytomność, ale pozostawał bez możliwości nawiązania z nim kontaktu logicznego. Wprowadzono go więc w stan śpiączki farmakologicznej i poddano dalszemu leczeniu. W tym czasie, wobec stanu chorego, kapłan, z którym szpital ma umowę co do posługi duchowej, udzielił nieprzytomnemu choremu, sakramentu namaszczenia chorych, a potwierdzenie tego faktu, zgodnie z praktyką, dołączono do dokumentacji chorego. Ten, po leczeniu, został, z sukcesem wybudzony, doszedł do zdrowia i opuścił szpital. Dopiero po paru miesiącach, przeglądając swoją dokumentację natrafił na informację o udzielonym namaszczeniu i ?..go olśniło. Stwierdził, że jako człowiek niewierzący, doznał okrutnego szoku, załamania nerwowego, a straty moralne wycenił, ni mniej ni więcej, na 90 000 PLN. I na tą kwotę pozwał Szpital tytułem zadośćuczynienia za dopuszczenie do wykonana czynności obrzędowych wbrew jego woli. Skracając ? kolejne instancje, z konkretnymi prawnymi motywacjami - oddalały pozew i ten w końcu trafił na drodze kasacji do Sądu Najwyższego, który - proszę sobie wyobrazić - uchylił wyrok Sadu Apelacyjnego. Ten ma się teraz zająć kwestią wysokości żądanego zadośćuczynienia niewspółmiernego w porównaniu do kwot przyznawanych w przypadkach nawet trwałego kalectwa. To już chyba w ramach lewackiej wrażliwości społecznej. Absurd? Oczywisty gdy przyjrzymy się bliżej stanowi faktycznemu i uzasadnieniom wyroków niższych instancji.
Nie potrzeba nikomu tłumaczyć, że w tej sprawie współgrają ze sobą chęć wyciągnięcia pieniędzy i czysta, żywa, nieukrywana nienawiść do wiary i praktyk religijnych ? z tym, że ta druga motywacja znajduje oto poparcie Sądu i to Najwyższego. Ten choć ma za istotne zadanie stania na straży stosowania prawa nie tylko w zgodzie z jego literą ale i z powszechnym poczuciem sprawiedliwości, tym razem ? w mim odczuciu ? nie tylko nie uszanował zdrowego rozsądku, ale i nie zachował bezstronności światopoglądowej..
Zauważmy bowiem ? i te kwestie podnosiły Sądy niższych instancji z jakim gąszczem wręcz niedorzeczności mamy tu do czynienia.
Skoro ten pan jest niewierzący ? to coś, co dla człowieka wierzącego niesie wartość duchową i jest ważne ? jego po prostu nie dotyczy. Od pokropienia wodą święconą i pomazania olejem fizycznie mu się nic nie stało, nie były tez one dla niego przeżyciem duchowym, a jak dla niego to tylko w bajkach ludzi wierzących diabeł się zwija od pokropienia wodą święconą. A powód się najwyraźniej zwija w realu. Dziwne zjawisko. Szpital broniąc się stwierdzał, że udzielenie sakramentu nie wiązało się z ujemnymi skutkami zdrowotnymi. Szpital tez nie ma nawet prawa żądania od pacjenta informacji o danych wrażliwych takich jak na przykład to, czy pacjent jest osobą wierzącą. Namaszczenie też miało miejsce, gdy pacjent był bez kontaktu i w sytuacji krytycznej dla jego życia. Wobec braku wyraźniej dyspozycji w tym zakresie, w społeczeństwie, w którym przeważająca liczba osób jest wierząca ? domniemanie konieczności udzielenia posługi w tej sytuacji, było w pełni uzasadnione. Czynność religijna też nie była ingerencją narzucająca siłowo zmianę światopoglądu, jako że ów człowiek był nieprzytomny. Jako przeżycie duchowe dla niego nie istniało. Sąd Apelacyjny argumentował też, że intencją kapłana było w sposób oczywisty niesienie pomocy duchowej człowiekowi znajdującemu się w ekstremalnej sytuacji, a nie jego ewentualne nawracanie. Nawracać można kogoś, z kim jest kontakt umysłowy. O samym zamiarze nawracania też nie może być mowy, gdyż po prostu nie było informacji czy jest on osobą wierzącą czy nie. I niewiedza księdza w tym zakresie była w pełni usprawiedliwiona a sam akt namaszczenia ma przesłanie działania pozytywnego a dla osoby niewierzącej i to pod jej nieświadomość ? jest aktem obojętnym stąd twierdzenie przeżycia dramatu nie znajduje oparcia w stanie faktycznym.
Jak dla mnie jest ważną i daje dużo do myślenia interpretacja Sądu Najwyższego stwierdzająca, że w tej sytuacji nastąpiła wymuszenie udziału w praktyce religijnej, której sobie pacjent nie życzył. Choć pacjent takiej woli wobec braku świadomości ? nawet nie mógł wyrazić.
Zauważmy, że z tego, po pierwsze, wynika bardzo istotne ograniczenie możliwości działania kapłanów. Od tego orzeczenia Sądu Najwyższego kapłan ma się obawiać wypełniania swoich obowiązków duszpasterskich. Podobnie jak histeryczna nagonka na rzekomo przerażające liczbowo rozmiary pedofilii w Kościele już dziś owocuje uniemożliwieniem w ogóle okazywania dzieciom życzliwości ze strony księdza. Ksiądz ma, jak widać, się obawiać udzielania wiatyku choremu a i żądanie rodziny nie może być już w tym względzie wystarczające. Po drugie ? i o jest w pewnym sensie ukryty zamysł - tym samym, osoby wierzące, które znajdą się nagle w sytuacji ekstremalnej zostaną mocy tej interpretacji prawa, wyjęte z możliwości pozyskania posługi. Mają być dyskryminowani ze względu na przekonania Dla osoby niewierzącej, fizyczne pokropienie wodą czy pomazanie olejem jest czynnością fizykalnie obojętną i nie dotyczy ducha, zaś dla osoby wierzącej, udzielenie sakramentu w tej sytuacji życiowej ma fundamentalne znaczenie.
Tak się na to orzeczenie popatrzmy ? jak na ruch w kierunku dyskryminacji osób wierzących, którym na wiatyku zależy, który to wiatyk dla osób niewierzących jest pustym, obojętnym duchowo gestem Idąc dalej po tej linii , osoby wierzące będą zmuszone nosić przy sobie coś w rodzaju znacznika oznajmiającego prośbę o udzielenie ostatniego namaszczenia w podobnych sytuacjach.
Takie znakowanie osób wierzących tyle, że w innej religii ? już było.
Nie ma, co prawda, zarządzenia, ale jest interpretacja i wyrok nie byle kogo Sądu Najwyższego Ze sprawy, która światopoglądowo ? dla osób niewierzących nie ma znaczenia duchowego ? jest tworzone narzędzie dyskryminacji ludzi wierzących i czysty biznes.
Nie uważam by w tej sytuacji osoby wierzące musiały się poddawać dyktatowi osób niewierzących albo raczej wierzących w inną religię ? religię, w której nie ma Boga. Bo to też jest wiara. Wiara w to, że Boga nie ma, tak jak inni też wierzą, że Bóg jednak jest. Zauważmy na marginesie ? ponoć został nawet zarejestrowany taki Kościół Ateistyczny. Choć tej konstrukcji logicznej nie rozumiem, jednak samo założenie takiego Kościoła jest przyznaniem oczywistości, że ateizm nie jest neutralnością światopoglądową, co nam się wmawia mówiąc o państwie świeckim, rozdziale państwa od kościoła itd.
Tu pojawia się dyktat jednej religii (ateistycznej) wobec drugiej (teistycznej).
Reakcja na podobne lewackie zapędy do dominacji i nie ukrywajmy, robienia przy okazji na tym interesu jakaś być powinna. Wszak żądanie odszkodowania za cierpienia spowodowane udzieleniem wiatyku i to w tak absurdalnej i znaczącej wysokości, to nie sprawa światopoglądowa a biznesowa. Może by tak ludzie wierzący zaczęli się domagać konkretnych odszkodowań za prześladowania, za poniżanie, za lżenie symboli, za wyzwiska itd. Niech ten sam Sąd Najwyższy wyraźnie i w takich sprawach się wypowie i przed Narodem ujawni swój brak choćby minimalnej a rzeczywistej neutralności światopoglądowej nie biorąc po ochronę osoby wierzące, wykazując jak w tym przypadku, że być może jest narzędziem w rekach lewactwa, a nie sądem wyważającym to, co ludzie maja w swym poczuciu sprawiedliwości
Na zakończenie dodajmy proste porównanie kwoty oczekiwanego zadośćuczynienia za szkody moralne, z tym ile istnień ludzkich ten sam szpital ? gdyby tą kwotę musiał wypłacić ? nie mógłby uratować. To niech będzie ilustracją podejścia lewaków do ich rzekomej, lewicowej troski o człowieka.
Żadne tam straty moralne ? to cyniczna walka o kasę w oparciu o polityczną poprawność. Bez względu na to czy należy uznać czy nie szkody moralne poniesione w stanie nieświadomości człowieka będącego na krawędzi życia - samo to żądanie kwotowe ?mówi wyraźnie ? zobaczyłem szanse na wyciągnięcie kasy. Jaką drogą, z czego i jakim kosztem? A co to kogo obchodzi. Bo zauważmy - rzekomo poszkodowany nie żąda symbolicznej złotówki czy jakieś kwoty na szczytny cel. Nie ? on żąda i to bezwzględnie konkretnej kasy. Dużo chyba się nie pomylę jak powiem ? będzie domagał się odsetek.
Bo to też należy do specyfiki społecznej troski lewactwa Wedel zasady ? jest równość co twoje to moje a co moje to nie rusz itd. Chciałbym wiedzieć jak ów pan wyliczył te 90 tysięcy i jak Sąd Apelacyjny to oszacuje. Mam nadzieje że na złotówkę a kosztami sądowymi obciąży delikwenta ? bo w przeciwnym przypadku tez koszty zostną pokryte z pieniędzy publicznych czyli z moich podatków. A to już będzie nadużycie w stosunku do mnie. Płace podatki licząc że będą spożytkowane dla dobra wspólnego a nie na zaspakajanie lewackich fanaberii i wyobrażeń o stratach duchowych ? czyli w sferze, której w ich pojęciu wszak nie ma.
W końcu życie jest tylko formą istnienia białka.