- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty i 46 sekund.
Co raz to mniej można mieć wątpliwości co do prawdziwości stwierdzenia, że życie publiczne i życie realne zwykłych ludzi oddzieliły się od siebie. Zawodowe zamknięcie się w swojej kaście polityków partyjnych i samorządowych – tych już zawodowo siedzących na stołkach władzy, objawia się nie tylko lekceważeniem przez decydentów rzeczywistości, ale też i ich głębokim i niewzruszalnym przekonaniem o swej sile sprawczej.
Jest to widoczne na każdym kroku i w każdej sprawie. Zdaniem władzy, na przykład – i użyjmy to jako jakiegoś uogólniającego symbolu – wystarczy rozstawić znaki zakazu parkowania – by problem parkowania się rozwiązał, wystarczy mieć jakąś swoją wizję organizacji życia miasta czy gminy – i wydać stosowny papier, by ten się stał prawem, którego nieprzestrzeganie jest niemożliwe, pomimo tego, że byłoby nawet przeciw ludziom i interesowi społecznemu. Mało tego, w imię interesów tej swoistej korporacji, każdy kolejny szczebel władzy, w jej przeróżnych odsłonach, działa wedle starej i sprawdzonej wojskowej zasady – kapral przed szeregowcem i rekrutem ma zawsze rację
Taka postawa władzy – praktycznie (broń Boże nie teoretycznie i w deklaracjach) lekceważąca opinię społeczną i niszcząca wszelki odruch aktywności obywatelskiej – prowadzi do destrukcji społeczeństwa obywatelskiego czyli i myślenia propaństwowego w każdym szarym człowieku. Postawa – partie niech sobie deklarują co chcą i tak mnie to nie obchodzi, a i tak do wyborów nie pójdę – bo po co – staje się w tych warunkach całkiem racjonalna. Mało tego, ona odpowiada władzy, bo zapewnia jej wielokadencyjność, swobodę i nieodpowiedzialność rządzenia.
Można powiedzieć, że tego rodzaju sądy są przesadzone. Mamy wszak demokrację.
Że sterowaną i kontrolowaną? To wszak wszystko dla dobra ludzi.
Otóż – jednak sądzę, że nie przesadzam.
Pokazane tu ogólne myśli otrzymały ostatnio bowiem już bardzo wyraźne potwierdzenia
Pierwsze – to wręcz szokująca dla mnie informacja, że Pani Burmistrz Rabki otrzymała jakąś nagrodę za – uwaga! Dobrą, wręcz wzorcową współpracę z organizacjami niezależnymi.
Trudno o większy absurd.
Nie wiem, kto to wymyślił, ale większego odklejenie od rzeczywistości trudno sobie wyobrazić. Pani Burmistrz nie tylko ma na koncie wyroki za łamanie prawa w zakresie dostępu do informacji i za zaniechanie działań urzędniczych, które są jej obowiązkiem z litery prawa, w zakresie kontaktu nie tylko z NGO ale i każdym pojedynczym obywatelem. Już samo to wystarczyłoby do zakwestionowania jakiejkolwiek, a nie tylko dobrej współpracy z otoczeniem obywatelskim. Pani burmistrz od lat też kompletnie lekceważy jakiekolwiek rzeczowe informacje organizacji pozarządowych dotyczące zagrożeń dla statusu Rabki jako uzdrowiska. Kto proponuje coś innego – to najwyraźniej - wróg. Nie mówię tego bezpodstawnie. Parę lat temu – jako Zarząd Okręgu Małopolska Polskiego Klubu Ekologicznego wraz z naszym Kołem w Rabce (czyli właśnie NGO) – organizowaliśmy Forum, w którym wobec tego co się działo w Rabce, próbowaliśmy pokazać szerszy kontekst tego do czego prowadzą decyzje władz Rabki. Mało tego – do tej konferencji przyszliśmy miedzy innymi z konkretną publikacją pokazującą na przykładzie Rabki jak można i należy dostosować zarządzanie gminą, tak wyjątkowo wyposażoną przez naturę, do ogólnych zasad jakie obowiązują jako prawo w zakresie racjonalnej współpracy pomiędzy życiem gospodarczym, a koniecznością ochrony środowiska. Gdzie jak gdzie, ale w takiej gminie – dobra, rozważna dbałość o środowisko – to wszak wręcz jej fundamentalny kapitał, którego utrata jest początkiem ruiny gospodarczej. Czysto wizerunkowe decyzje połączone z propagandą – dziś mogą u nieświadomych obywateli nawet budować poczucie postępu i sukcesu – ale już za parę lat, ci sami ludzie mogą się zdziwić nagłym, ale już nieodwracalnym upadkiem gospodarczym.
I z tym przyszliśmy wtedy do władz miasta – widząc ewidentnie wadliwe decyzje dotyczące Planu Zagospodarowania czy tzw. rewitalizacji Parku Zdrojowego polegającej na wycince 520 drzew i zmianie w nim stosunków wodnych i przyrodniczych.
I co w zamian usłyszeliśmy?
Pretensje, że tekst publikacji naukowej – pokazującej wprost metodę oceny inwestycji z punktu widzenia interesu miasta i przyrody – nie konsultowaliśmy z Panią Burmistrz. Co ma piernik do wiatraka? Cenzura? Super – samozwańcza recenzja? Propozycja metody to wskazanie narzędzia pomocnego w zarządzaniu. Ani chwalba ani krytyka. Pokazanie narzędzia możliwego do zastosowania w mieście o statusie uzdrowiska. Nic więcej i nic mniej.
Rozmowa jaką odbyłem z Panią Burmistrz po tym Forum, była jedną z bardziej przykrych jakie przeżyłem nie tylko w swym życiu zawodowym – czyli w kontaktach z przemysłem – ale i w czasie swej ponad 30 –letniej praktyki w działalności w Polskim Klubie Ekologicznym. Za komuny takich rozmów nie przeżyłem – choć jako Koło w AGH – zorganizowaliśmy 18 – cie spotkań o charakterze forów dyskusyjnych, uczestniczyłem osobiście w wielu konfliktowych sytuacjach, usiłując przejmować w nich rolę społecznego negocjatora pomiędzy stronami – tak to można nazwać. Nie będę tu opisywał tych przypadków – ale były to takie, jak bardzo dawno temu, bo w roku 1980 – sprawa fabryki Solvay – Huta – potem konflikty związane z wysypiskiem w Skawinie, na Baryczy, cała ewolucja PGO w Krakowie, aż po tzw. okrągły stół śmieciowy – są przykładami tylko sygnalizującymi to z czym mieliśmy i miałem osobiście do czynienia w kontakcie decydent – NGO. Jednak stopień głuchoty na próbę pokazania argumentów i skala lekceważenia niezależnej opinii ze strony władzy – właśnie w Rabce, w moim odczuciu przekroczyła cywilizowane formy mieszczące się w normach demokratycznych
Ta nagroda dla Pani Burmistrz to już jak da mnie czysty matrix. I to bez względu a właściwie obok jej wyroków skazujących. Pani burmistrz może nawet nie wiedzieć że samo spotkanie z kimś z NGO – to jeszcze nie współpraca czy wymiana opinii albo jeszcze lepiej – konsultacja społeczna.
Odklejanka na całego.
Oczywiście – można powiedzieć – to jest jeden przypadek.
Nie to nie jest izolowany przypadek.
Liczba wójtów, burmistrzów, Prezydentów miast – tak „dobrze” rządzących, że nie odwoływalnych, każdego musi zastanowić. To zastanowienie się już zaowocowało powstaniem Porozumienia Ruchów Miejskich.
I to jest to drugie zjawisko, które warto zauważyć.
Nie wiem kim są ludzie inicjujący owo porozumienie. Nie jestem w stanie być jego bezkrytycznym fanem, bo może mieć ono - a nawet musi mieć, podłoże polityczne. Wszak każde działanie publiczne – czy się to komuś podoba czy nie, czy się do tego przyzna czy nie, czy jest nawet tego świadomy czy nie – jest działaniem politycznym. To reguła i to nie tylko demokracji, ale zwłaszcza demokracji. Najwyraźniej – ktoś szuka swego nowego miejsca w polityce i liczy na, właśnie, owo zniechęcenie do polityki i poparcie ludzi wynikające z ich lekceważenia przez władze. Mielenie milionów podpisów albo prowadzenie referendum – po – już podjętych krokach realizacyjnych – nie pozostają bez śladów. Co prawda red Lis twierdzi, że ludzie są głupsi niż może się wydawać – ale widać mówi mu to tylko jego lustro. Sądzę jednak, że ludzie myślą racjonalnie tyle, że w ramach realiów. Jeśli więc ktoś podejmuje działania de facto polityczne, odżegnując się od polityki, to widać czuje, że ludzie już mają alergię na samo słowo polityka. Przestają wierzyć w polityka – jako organizatora życia społecznego. Tym samym więc ponad wszystko, samo zaistnienie i jakieś społeczne poparcie takiego porozumienia jest żywym świadectwem istnienia zjawiska, o którym piszę – bo najwyraźniej udzielający poparcia owej inicjatywie, są być aktywni, a nie znajdują miejsca na swój problem w realnej działalności partyjnej. Władza jest dla nich zamkniętą twierdzą – tyle, że zamkniętą w sobie i już oglądaną – słusznie czy nie to oddzielny problem jako klasa bezużyteczna społecznie
I to uważam za groźny sumaryczny efekt stylu rządzenia – o matixie! – partii mającej w nazwie – obywatelskość.