- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 59 sekund.
ielokroć obiecywałem sobie, że nie będę rewelacji mędrców i mędrczyń z Czerskiej w Warszawie czytał, ale naprawdę nie mogę sobie czasem odmówić…„Zwycięstwo PiS nie jest wcale oszałamiające. Diabeł tkwi w metodzie liczenia głosów.” – tak pisze na łamach GW pani Dominika Wielowieyska (wydanie internetowe, 28.10.2015). I ubolewa: „Głosy na lewicę poszły na PiS”.
Wygląda na to, że w GW odkryli wreszcie (najwyższy czas!), że o obsadzie miejsc w sejmie decyduje kwestia progu wyborczego oraz metoda D’Hondta, promująca ugrupowania z najwyższym wynikiem a bezlitośnie zaniżająca ilość mandatów partiom i komitetom z wynikiem niższym, choćby próg przekroczyły.
Cóż za geniusze!
Jeżeli mędrcy z GW nieco więcej pogłówkują, to pewnie odkryją, że do samodzielnych rządów PiS nie wystarczyła bynajmniej sama metoda liczenia głosów i próg wyborczy. A jeśli będą główkować jeszcze dłużej, to odkryją nawet, że konieczna była do tego wytrwała polityka całego układu z Gazetą Wyborczą włącznie, polegająca na tworzeniu i promowaniu różnych partii Petru i lansowaniu jakichś nieznanych wcześniej, z księżyca wziętych, młodych neomarksistów. Tylko tak można było odebrać głosy Platformie i pogrzebać balansującą na granicy progu Zjednoczoną Lewicę, a tym samym zapewnić PiS-owi zwycięstwo.
W sumie to PiS powinien chyba naprawdę gorąco podziękować całemu temu układowi. A Gazecie Wyborczej w szczególności.