- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 17 minut.
Czy kogoś to obchodzi? Jednak powinno – to nie jest sprawa dotycząca tylko samego środowiska Nauka – wiedza – informacja – analiza rzeczywistości – wyciąganie wniosków – rozwiązania, jako ciąg ze sobą powiązany, zawsze, w każdym czasie były ważne jako fundamenty rozwoju, a także i bytu Państwa. Nie bez powodu, każdy okupant, a w naszym przypadku, ostatnio obaj – i Niemcy i Rosjanie – podporządkowanie sobie Narodu i terytorium Polski zaczynali od eksterminacji elity, a komuniści – wprowadzeni na bagnetach wiedzieli, ze co jak co - ale głowę społeczeństwa – muszą mieć sobie usłużną.
Ta – niezależna, była zagrożeniem. Masy miały być posłuszne, a nie korzystać z samodzielnej myśli. Zależna i posłuszna Nauka. rozbita na branżowe sekcje – i najlepiej by owe sekcje były strukturalnie w stałym konflikcie i kontrolowane ludźmi opanowującymi to niesforne z natury środowisko - to dla komuny i postkomuny właściwy sposób zarządzania nauką.
Podporządkowania nauki potrzebom politycznym i administracji zrealizowano siłą, administracyjnie, wprowadzonym systemem finansowania i taką też kontrolą awansów. Te elementy, łącznie, zagwarantowały dodanie do naturalnie przez wieki ukształtowanej elity, wzrost i zasiedlenie w roli autorytetów – domieszki – nazywam Ich - swojaków. To już na dziesięciolecia zapewniło pełną kontrolę nad zakusami ku niezależności. W naturalnym, odwiecznym i niezastępowalnym mechanizmie samoodtwarzania się elity (ci z wyższego szczebla – promują następców) a ta, wyjściowo zepsuta swojakami, generowała postępujące i wszechogarniające jej dalsze psucie. Stąd – dzisiejszy stan elity i nauki nie powinien dziwić, tak jak i w konsekwencji nie powinny dziwić rankingi tak kontrolowanej Polskiej Nauki. Pracującej w swym własnym, zaklętym kręgu. I tak jest do dziś.
Droga, na której elita została zdegenerowana, jednak wprost wskazuje sposób jej zregenerowania, a także - i to nas powinno interesować, precyzuje cel oraz metodę naprawy Nauki i środowiska jako źródła nowych kadr tworzących już zdrową elitę. Nadzieję można pokładać w tym, że jednak istnieje, działa, żyje i co ważne – kontynuuje się - cała, choć zmarginalizowana, spora część społeczności naukowców o postawach i etosie, które zawsze były cenione i budowały rzeczywisty autorytet liderów grup badawczych. Są takie osoby, choć nie zawsze utytułowane, będące autentycznymi liderami grup koncepcyjnych i badawczych. Postawy takich liderów i trzeba powiedzieć, podzespołów są trwałe, bo zahartowane warunkami faktycznej dyskryminacji i marginalizacji, co wymaga posiadania świadomego poczucia odpowiedzialności za jakość pracy, za dążenie do prawdy – czyli i za wypełnianie swej roli społecznej. Wiedza i poziom etyki zawodowej tych ludzi, które dziś nie są cenione, uważane za naiwność i widziane jako tracenie szans na sukces finansowy – w istocie stanowią zaczyn, fundament, na którym należy budować dziś każdą reformę Nauki.
Podsumujmy co jest ważne w tej – można powiedzieć – diagnozie stanu
Obecna elita – też i naukowa w swej – sporej części też i tej stojącej na świeczniku, jest zepsuta domieszką działających w niej osobami pozbawionymi niezależności myśli i nie ceniących znaczenia wolności i etyki w nauce. Ci, usadowieni jako decydenci, dostosowują się do narzucanego administracyjnie uzależnienia od ręcznego i skorumpowanego systemu finansowania i awansowania. Na każdą spolegliwość i odstąpienie od zasad (które często są im nie znane) osoby te mają „racjonalne” usprawiedliwienie koniecznością dbałości o Uczelnię, Instytut, grupę. I w obowiązującym systemie te wyjaśnienia w jakiejś części mogą być uznane. Tak działa system wprowadzony ku łatwości sterowania rozbitą społecznością. Rozbitą wewnętrznie i na co najmniej trzy sekcje. Uczelnie, Instytuty Branżowe i PAN
To współdziała z naturalnym i niemożliwym do zastąpienia mechanizmem odtwarzania elity w sukcesji jej statusu formalnego i przekazu wartości. Początkowe zepsucie dodaniem swojaków zepsuło i co ważne – nadal w odtwarzaniu psuje całe środowisko. Wciąż działa, niezmiennie co do swej istoty system - tu nazwany ręcznym sterowaniem. Tak w finansowaniu (granty) jak i w awansowaniu (zamknięty krąg recenzentów, poprawność naukowa, rola administracji w usadawianiu w kolejnych pozycjach awansu nie tylko w zarządzaniu ale i w karierze naukowej). Powoduje to, że osoby, o których można mówić, iż stanowią rzeczywistą elitę, znajdują się faktycznie na marginesie i są nadal wykorzystywane tylko jako merytoryczni wyrobnicy przez pseudoelitę posiadającą systemowo możliwości pozyskiwania pozycji i finansowania To pociąga za sobą całe konsekwencje fatalnego nakierowywania zainteresowań Nauki (w tym i na znajdujące się w katalogu słów – kluczy mód naukowych) i wprost bezmyślność oraz słabą celowość wykorzystania środków na nią przeznaczanych.
Tak więc czynności naprawcze w nauce – muszą w pierwszym rzędzie dotyczyć przerwania pokazanego mechanizmu utrzymywania elity w jej obecnym stanie. Po drugie zmiany te muszą przywrócić orientację nauki na udzielanie odpowiedzi istotnych z punktu widzenia potrzeb odbiorcy. Innymi słowy konieczne jest sprecyzowanie, komu jest potrzebny rezultat przemyśleń i badań, czyli kto będzie ich zleceniodawcą i kto odbiorcą. Pojawia się sprawa systemowego ulokowania takich rzeczy jak cena-wartościowanie; wiedzy, informacji, analizy problemu a w końcu i zaproponowanego rozwiązania. Zauważmy, że owe oczekiwania nie zmniejszają rangi badań podstawowych i humanistycznych. Takie badania muszą być traktowane integralnie z nimi. Ich rozdzielenie – też jest jedną z przyczyn dzisiejszej słabości tego co nazywamy Nauką. Badania podstawowe są konieczną glebą dla badań stosowanych, W tym rozumieniu, żadne zmiany i reformy dotyczące jedynie usprawnienia działań w obrębie tego zamkniętego kokonu, pilnie strzeżonego interesami pseudoelity i współdziałającej z nią administracji – nie będą zmianami rzeczywistymi. Wszelkie kotłowania się wewnątrz tego kręgu mianowanych wielkości „autorytetów”, to działania pozorne – nic nie zmieniające, a jakiekolwiek zmiany podjęte bez demontażu owej otoczki izolacyjnej, nie będą żadną reformą i nic nie wniosą w żadnym zakresie. Zmiany sposobu rozliczeń czy liczby dziedzin, sposobu organizacji struktury na funkcjonujące gdzie indziej modły są działaniami pozornymi, przesuwającymi tylko korzystki. Nauka nie da się poszatkować i to na dodatek w czasach gdy prawie każda nowość ma swe interdyscyplinarne korzenie. Reforma bez zerwania otoczki, o której mowa – sprowadzi się do krótkiego - zawsze będzie, jak było. Tak przecież kończyły wszelkie dotychczasowe reformy sprowadzające się do przesuwania struktury, mebelków, stanowisk obsadzanych tym samym gronem osób koncesjonowanej elity. Dotychczas - zmiany, manipulacje administracyjne koncentrowały się tylko na formach organizacyjnych i na metodach ocen – wszystkiego co się da i to najczęściej przez ludzi nie mających pojęcia o każdej z ocenianych spraw. Stąd szaleństwo ocen punktowych, testów zrywających relację mistrz- uczeń i chęć administracyjnego ingerowania w to, co w istocie jest tylko domeną osób wykonujących pracę w danej dziedzinie. Wszak – w jaki sposób urzędnik może oceniać to, o czym nie ma merytorycznie pojęcia? Tylko przez pryzmat punktów czy parametrów. I tak, cały czas panowanie administracji i ręcznego sterowania – pozostawało nienaruszone co do swej zasady.
Jakość elity i jej poziom etyczny – są nie do zastąpienia. By reforma była realna musi tworzyć warunki do wygenerowania rzeczywistej elity i powodować, iżby nieetyczne zachowanie – eliminowało.
Łatwo powiedzieć jak życzenie – a czy to jest wykonalne? W jakimś stopniu – przez wieki było to pilnowane – teraz zepsute – czy da się naprawić?
Sądzę jednak, że odpowiedź twierdząca jest możliwa
II.
Zwróćmy uwagę na tą część środowiska nauki, która nie jest widoczna, jest spychana na pobocze głównego nurtu dostępu do środków i wpływu na decyzje merytoryczne. Dla grupy usadowionej jako luminarze, opinia tych osób jest wręcz zagrożeniem. Dlatego podkreślmy – bez względu na tytulaturę – wtłoczenie w papierolologię, wpędzenie w egzystencję na marginesie, przytłoczenie sięgającą już absurdów hegemonią administracji nad nauką i myśleniem – jest skutecznym narzędziem utrzymania swych dotychczasowych pozycji zabetonowanej otoczki nauki.
III
W konsekwencji opinii wyrażonych w pierwszej część tekstu, musi się postawić propozycje rozwiązań w zakresie fundamentów organizacji działania Nauki, różnych od tych, które sprowadzają się do mieszania wciąż w tym samym kotle. Zmiana ogólnych zasad podejścia do Nauki oraz jej środowiska i jej działania, a dopiero potem sposobów finansowania i rozliczania – jest warunkiem koniecznym realnych reform w Nauce – a tych w obecnych propozycjach trudno się doszukać. Zmiany mają sprowadzić Naukę na tory społecznie użyteczne, a zlekceważenie tego będzie ostatecznym fiaskiem reformy.
I to też musi zostać powiedziane.
Powtórzyć wypada, że Nauka ma być służebna dla Państwa i społeczeństwa. Od tej roli nie może być oderwana, działając dalej tak jak dziś - jako układ funkcjonujący sam dla siebie ku kolejnym splendorom i formalnym sukcesom mierzonych administracyjnie wskaźnikami. Te są wtórne – zaś nacisk na ich poprawianie, świadczy tylko o wierze w sprawczą rolę kontroli, zarządzeń, przepisów itd.
A/ Myśląc o naprawie wprost powiedzmy, że z zasady i bez względu na chęci jednostek tak jak Sędziowie nie są w stanie doprowadzić do sanacji Wymiaru Sprawiedliwości, tak i elita nauki w jej obecnym formalnym kształcie nie jest w stanie sama naprawić i siebie i Nauki. Ingerencja zmieniająca ramy – musi być dokonana decyzją polityczną i administracyjną, będąc co prawda ingerencją – lecz tylko jednorazowym impulsem. A zauważmy – jednym z założeń prac nad reformą –jest, że ma być ona dziełem środowiska czytaj - obecnej osadzonej w swej roli jako wiodącej – jego obecnej elity. I nadal pozostaje niewzruszona sprawcza rola administracji w zawiadowaniu Nauką.
Tak jak polityka i administracja - z zewnątrz - uruchomiły i nadal podtrzymują proces psucia elity – tak też tylko działania zewnętrzne w stosunku do środowiska – ze strony polityki i administracji mogą zapoczątkować proces budowy – od podstaw - elity naturalnej. I to jest pierwszy konieczny krok I ostatni ze strony administracji i rządzących. A to samo w sobie wymaga ogromu pracy koncepcyjnej, kształtowania prawa i ustalenia innych zasad podejścia do działu gospodarki o nazwie Nauka.
Gdzie szukać zaczynu elity naturalnej, bo od niej musi się zacząć? Upatruję go wśród tych odsuniętych, eliminowanych naukowców różnych stopni. Nie frustratów, a tych będącymi wysokiej klasy wyrobnikami pracującymi dla fałszywej części elity, która żerując na ich dokonaniach, otrzymuje do ręki narzędzia niezbędne w dzisiejszym systemie do pozyskania środków do pracy. Tu dziś działa administracyjnie stworzona naturalna symbioza wymuszana stanem wymagań administracyjnych. Symbioza utworzona w latach 40-tych a potem utrwalana kolejnymi datami (1956, 57, 68, 70 itd.) potrzebna dla kontroli niezależności środowiska – dziś jest uważana za normę.
Obecna reforma powinna jedynie zapoczątkować proces reanimacji i przywrócenia znaczenia elity rzeczywistej. Ona ma zacząć działać w nowych uwarunkowaniach zewnętrznych wykluczających mechanizmy, które dziś pozwalają na utrzymywanie się zepsutej części elity w jej roli decyzyjnej. I tylko w tym zakresie – zmiany warunków zewnętrznych, a tych może dokonać tylko polityk i działania administracyjne, są w stanie ożywić i dać szanse decyzyjne dotychczas tłamszonej elicie rzeczywistej. Oczywiście ingerencja w to, jak zacznie działać nauka i w przeformowywanie się jej pod wpływem zmiany warunków brzegowych – nie byłaby rozsądna i niewiele by dała. To załatwi powołanie do znaczenia i mocy decyzyjnych w nauce, elity rzeczywistej a potem jej naturalny rozwój co jest metodą na zmianę zasad, które dziś w nauce dają znaczenie ludziom choć utytułowanym formalnie, to miałkim merytorycznie i etycznie.
B/ Jak więc można sobie wyobrazić ową zmianę?
W każdej dziedzinie można rozpoznać osoby liderów, głowy, mózgi - grup badawczych. Choć często są to osoby tła – mimo to wbrew pozorom – nie powinno być trudne ich znajdowanie – gdyż tam gdzie powstaje nowa myśl – tam zwłaszcza młodzi – głosują odwoływaniem się do takich autentycznych autorytetów wiedzy i etyki. Zauważmy że są profesorowie – którym wszystko, łącznie z warsztatem pracy, zniszczono dla przejęcia Katedr, formalnych pozycji itd. Dziś są Oni na uboczu lub na emeryturze działając poza systemem jako, że ich grupy nadal pracują pod Ich kierunkiem. Nawet istniejący do dziś system nie był i nie jest w stanie zniszczyć autentycznego autorytetu i wielkiego szacunku dla myśli, wiedzy Osoby. Ci ludzie swym obecnym podrzędnym usytuowaniem są też świadectwem jak dzisiejszym Uczelniom – jako organizacjom pracującym w obecnych warunkach nie są potrzebne mózgi, autorytety i etyczne reguły współżycia. Potrzebni są tylko ludzie z tytułami – jako mięso do Rad Wydziałów konieczne do utrzymania uprawnień, punkcików itd. Zidentyfikowanie w każdej dziedzinie – na każdym polu – takich sytuacji i osób nie jest niemożliwe. W ten sposób można znaleźć osoby i nawet grupy – w tym i te marginalizowane, choć posiadające dużą wiedzę – to na ogół pozostające w tle. Obecny system z góry eliminuje też możliwość pracy nad nietypowymi kierunkami badań. Wołanie o innowacyjność – to tylko pobudzanie działań w obrębie istniejących mód naukowych. W ocenach wyników działa nadal „sąd kapturowy” i poprawność osądów. Z nimi idzie ręczne rozdawnictwo środków. Jest ono raczej narzędziem realizacji polityki wspierania wybranych ośrodków i blokowania dostępu do kręgów opiniodawczych dla formalnych decydentów, osób o niewygodnych poglądach – w tym też i naukowych. Urzędnik – choć formalnie jest decydentem – nawet nie jest w stanie się orientować jak jest wykorzystywany – jako, że merytorycznie nie może być nawet przygotowany do podejmowania decyzji. Tu pojawia się następny ważny element proponowanej reformy. To zadanie znalezienia ziaren autentycznej elity naukowej – naturalnych liderów grup badawczych i powołania całego autentycznego systemu wsparcia dla decydentów, na których musi leżeć rola zamawiającego i odbierającego produkty pracy nauki pod kątem potrzeb Państwa. W dziedzinie nauki musiała by być możliwa merytoryczna kontrargumentacja, wymiana zadań z recenzentami.
Skoro mamy mieć do czynienia z zamawianiem prac dla potrzeb Państwa – to logicznie - niezbędne są narzędzia do identyfikacji jakie są te potrzeby pojawia się obowiązek rzeczowego odbierania wyników prac. Takie zespoły jako doradcze (a nie zastępujące decydenta) składające się z osób o znanej i potwierdzonej swą historią postawie etycznej miałyby rolę wskazywania decydentowi zalet, wad, perspektyw, obaw i nadziei związanych z podjęciem wspólnie z decydentem wskazywanych tematów czy kierunków badań. To nie powinny być zespoły monotematyczne a wielodyscyplinarne. W tych zespołach były by bardzo cenne osoby z innych dziedzin, potrafiące zadawać pytania proste i logicznie bezpośrednie, prawie z cyklu „król jest nagi” Również - kluczowe pytanie brzmi dla kogo nauka ma pracować – jest konieczne do postawienia i odpowiedź na nie, wystarczy by była jedna – dla zamawiającego. Innymi słowy zamawiający musi wiedzieć po co pracę zamawia i jak będzie ją odbierał
Zamawiającym są z grubsza dwie grupy Pierwsza – Państwo - drugie – osoby czy firmy
Ze strony Państwa muszą być jasno sprecyzowane potrzeby.
Państwo – rękoma i decyzjami polityka ma dostawać wypracowaną opinię co i - co ważne – dlaczego warto badać. Z tą motywacją ma się dokonywać wyboru zlecenia prac badawczych Zdajmy sobie sprawę, że praca w tej dziedzinie wymaga i doświadczenia i wiedzy i poziomu etycznego, odpowiedzialności co razem jest oddzielną i odpowiedzialną pracą. Dziś – mam wrażenie – nie podejmowana właściwie, a właśnie generując patologie. Wszak Prof. K.K z Politechniki Warszawskiej zapewne ciężko się zdziwił gdy znalazł się pod kluczem – wszak działał dokładnie tak, jak działali jego dziadek i ojciec naukowy. Jako totumfaccy każdorazowej ekipy ministerialnej – która otrzymywała Ich działalność i pozycję jako schedę systemową. Z mojego osobistego doświadczenia i dla ilustracji problemu oraz wręcz symbolu można sprowadzić kolejki do stolika, przy którym siedział w przerwie jednej Konferencji, ów Pan Profesor K.K i w przerwie innej Konferencji – skromny dziś już śp. Dr. inż H. Bukiej. Pierwsza to była kolejka ważnych – po wyrobienie „dojścia” – druga to kolejka merytorycznie zainteresowanych o poradę – właśnie w jakim kierunku iść by rozwiązać problem naukowy i praktyczny. W tej kolejce stawali i wielcy i szeregowi pracownicy branży hutnictwa metali nieżelaznych – i nie tylko. Wymieniłem Go z nazwiska – jako już niestety nieżyjącą Osobę – ale to ludzie tego pokroju powinni się stać owym zaczynem naturalnej elity. I tacy są – tyle, że systemowo zmarginalizowane.
Zamawiający ma wiedzieć – do czego i jakiego produktu potrzebuje. Do tego ma mieć swego doradcę, ale nie protezę decydenta, i – co ważne - na starcie wyrażone sposoby odbioru wyników. Nawet negatywnych – bo te też dostarczają ważnych informacji. W Nauce konkursy – jako schemat obowiązujący automatycznie - nie mogą dać dobrego rezultatu, bo podejście do tematu są własnością konkretnych ludzi, którzy wiedzą jak dany postawiony problem można rozwiązać. To są też osoby, które też mogą stawiać propozycje – w dzisiejszym rozumieniu tematów – lecz „obstalunek” i co ważne – odbiór produktu musi leżeć po stronie zamawiającego. Grupa - nazwijmy ją doradcza - wraz z potencjalnymi wykonawcami badań dla dalszych etapów do wdrożenia – jest dopiero w stanie wskazać pola szczególnie interesujących i potrzebnych badań podstawowych, co bezwzględnie powinno być ich początkiem, lub odpowiednio gratyfikowanym produktem – jeśli takie informacje już są wytworzone.
Nauki nie można rozbijać na sekcje branżowe. To strata środków, potencjału ludzi i rozproszenie możliwości dochodzenia do potrzebnych informacji. Połączenie grup osób nachylających się nad konkretnym zadaniem jest koniecznością. Obecne rozczłonkowanie potencjału – to czyste marnotrawstwo a nauka i nauczanie nie powinny być zupełnie od siebie izolowane. Dziś takie fuzje – są śmiertelnym zagrożeniem właśnie dla otocznia administracyjnego i osadzenia kasty – wcześniej nazwanej swojakami pilnującymi swych latyfundiów i aparatury – zabawek stosowanych do umieszczania w papierach i chwalenia się przed kolegami. Gdy te osoby – często niezbyt nawet wiedzące do czego dana aparatura może służyć – przestaną być adresatami zamówień, a staną się nimi ci, którzy wiedzą jak do problemów podchodzić – to wtedy połączenie sił stanie się czymś naturalnym.
I dziś – współpraca pozioma – z konieczności nieformalna – jest bardzo ważnym czynnikiem – oficjalnie ujawnianej działalności. Za tym stoi oczywiście cały system patentowania – ale trudno w tym tekście ów wątek rozszerzać.
Innym „zamawiającym” pracę Nauki jest przemysł. Ten – ze względu na obecną jego strukturę - jest w zasadzie zainteresowany tylko badaniami kontrolnymi i awaryjnymi. Duże zakłady – mające swe centralne poza granicami Polski – koncepcjami polskich wykonawców produktów w ogóle nie są zainteresowani. Równocześnie - wyniki naukowe, sponsorowane przez Państwo są im dawane na tacy. Tu mamy duże pole do wręcz inwestycji w Naukę przez Państwo – lecz jego używanie – musi zostać skojarzone z pojawieniem się w ręku zamawiającego takie badania (tez i podstawowe!) narzędzia do marketingu tego wyniku. Na całym świecie Nauka jest obszarem inwestowania biznesowego. Nasza Nauka szerokim gestem wręcz rozdaje swe wyniki. Państwo odbiera to jako wyrzucanie pieniędzy na naukę. Pamiętam takie zdanie Pana Balcerowicza – że każda złotówka wydana na Polską Naukę jest złotówką wyrzuconą w błoto. On nawet nie wiedział – że to On i Jego koledzy te złotówki i szanse wyrzucają i nie w błoto, a w ręce konkurencji. Ta mając środki – rozwijała tematy dalej robiąc na tym prawdziwe pieniądze. Sporym polem pozyskiwania środków na naukę jest uszczelnienie tego układu wystawiania produktu pracy nauki na półkę – a której każdy może brać i podglądać co mu się podoba. To nie fantazje – a mogę tu powołać się na przykłady z naszego przemysłu.
Bez względu na jakość – też i w przypadku właścicieli zagranicznych zakładów w kontaktach z Polską Nauką gra rolę zaufanie do stałego wykonawcy takich badan a poza tym badania wyprzedzające muszą pozostać w gestii centrali. I trudno się temu dziwić – tak się w biznesie działa – jak kontrahent pozwala. Samo wołanie o innowacyjność nanotechnologie – choć odnoszą się do ważnych problemów – są dziś tylko zaklęciami. Utworzenie rynku w tym zakresie jest trudne ale nie niemożliwe. Próbować się powinno. Przyświecać powinna w tym myśl o odbudowie zaufania do naukowca jako kogoś bezwzględnie rzetelnego. Niestety – a w zasadzie chciałoby się rzec – stety – dziś odbiorca każdej usługi najczęściej posługuje się listą referencyjną, poleceniem od znajomego itd. I nauka – traktując to jako inwestycje we własną przyszłość – musi wejść. Dziś obowiązujący administracyjny system zawiadowania Nauką to przynajmniej utrudnia.
Powrót do etosu służby wymaga od naukowców zmiany podejścia do odbiorcy i podjęcia trudu zrozumienia istoty problemu przedsiębiorcy. Ten zapłaci spore pieniądze lecz tylko wtedy gdy mu się uświadomi ile traci, rezygnując z wiedzy rozwiązując swe problemy chałupniczo. Mam w swym doświadczeniu przykład prywatnego zakładu o sporej wielkości, który ponosił wielkie koszty – nie podejmując rzetelnej współpracy z naukowcami. Mówimy tez o Zakładach – traktowanych przez ich obecnych właścicieli jak scheda po tzw transformacji czyli jako dobro w dużej części nie wytworzone przez pokolenia. Ci niezwykle obrotni biznesowo w sensie wykorzystywania okazji i układów a często słabo przygotowani merytorycznie ludzie – zatrudniają, jak im się trafi – dobrą kadrę techniczną, ale nie chcą korzystać czy raczej utworzyć dla siebie kadry doradczej – sprawnej merytorycznie. Przekonani o swej omnipotencji, podejmują działania wręcz irracjonalne. Oczywistym błędem byłoby uszczęśliwianie ich na siłę. Trzeba tylko stworzyć takie warunki by tak działając – tylko tracili
I tu widzę dla nauki pole wsparcia dla tych, którzy walcząc w konkurencji będą mieli już uświadomioną skalę strat jakie ponieśli w rezygnacji z rzeczowego doradztwa. Wydaje się że mówię o marginesie – ale to o czym mówię – dotyczy całego przemysłu. Znam poważne Zakłady – nawet znajdujące swe miejsce na Giełdzie – które pod zarządem ekonomistów prawników lub wręcz kolesiów – nie mających pojęcia o sprawach technicznych zrezygnowały z działów badawczych i dziś zlecają badania kontrolne i „na awarię” czyli rozjemcze – tylko na zewnątrz. Jako, że idzie to w koszty – dla nich nie ma to specjalnego znaczenia – choć żaden właściciel zakładu znający się na tym co robi by sobie na to nie pozwolił. Wie bowiem ze i takie badania dają informacje ważne w produkcji o na przyszłość W tym zakresie mamy znów problem techniczno – ekonomiczny spuścizny po tak zwanej transformacji
Zmiana sposobu funkcjonowania Nauki, jasnego zdefiniowania, okazania i dowartościowania rzeczywistej elity w niej decydującej uruchomi w końcu rzeczywiste zainteresowanie pomocą ze strony nauki nie tylko przemysłu ale i wszelkich dziedzin zastosowań też i dziedzin humanistycznych.
Podsumujmy.
Zasadniczą sprawą w reformie Nauki jest restytucja jej elity. Rzeczywistej, powstałej i przekazującej się w swym etosie opartym na niezależności badań etyce zachowań i poczuciu obowiązku wobec swej funkcji jako mózgu społeczeństwa. Te zostały celowo i dla potrzeb politycznych zepsute ścisłym uzależnieniem nauki od decyzji administracyjnych w zakresie finansowania i takąż też ingerencją w proces awansowania. Wszelkie czynności naprawcze skupiające się na innej organizacji działania tego samego systemu powiązań i w oparciu o te same warunki brzegowe – nie są w stanie doprowadzić do pożądanych dobrych skutków.
Drugim celem reformy musi się stać postawienie Nauki w roli wytwórcy wiedzy,. informacji, rozwiązań i kadr oraz stworzenie warunków rynkowych do obrotu tymi wartościami – wręcz – produktami.
Odtworzenie rzeczywistej elity jest możliwe w oparciu o ludzi, którzy dziś – choć endemicznie – ale ją tworzą. Kluczem rozpoznawczym takich osób – jest ich rola jako merytorycznych liderów grup badawczych. Warunki rynkowe – to jasne sprecyzowanie ról wytwórcy, marketingowca i odbiorcy produktów pracy Nauki Od strony odbiorcy – nie tylko Państwa ale i innych uczestników tej odwiecznej gry rynkowej - wymaga to zamówienia i wykonania pracy nad sprecyzowaniem ich potrzeb a także rzeczywiście merytorycznego odbioru tych nazwijmy to – produktów. Odbioru nie ilościowego a jakościowego
W tym też leży konieczność zmiany podejścia do zagadnień własności intelektualnej i plagiatu – nie tylko w sensie kopiowania słów – a ucięcie możliwości kradzieży myśli i kontynuacji kierunków badań, która dziś jest systemowo wręcz preferowana.

Na ogrodzeniu terenu budowy hotelu, w skrócie powiedzmy na miejscu Miastoprojektu, pojawił się napis – baner. Co prawda wisiał krótko. lecz został zauważony. Miał on spore rozmiary i treść, którą trudno tu cytować ze względów nie tylko procesowych. W każdym razie treść odnosiła się do osoby