- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty i 37 sekund.
Pamiętamy – kto czytał – lub jak teraz, w niechęci do składania liter – słuchał w audiobooku literaturę podstawową przedmiotu, zna i Panią Dulską i Panią Szymbartową. Obydwie postaci niby fikcyjne, ale jaką zrobiły karierę jako wzorce myślenia! Oczywiście – niby z tamtych – sobie właściwych czasów. Czasy to zaprzeszłe, czasy zabobonów, zależności praw feudalnych i głupiego zniewolenia konwenansem. Gdy się czytało te fikcje literackie naturalnym odruchem było coś na granicy śmiechu i zdziwienia – jak można być tak zacofanym i bez rozsądku.
Nas – oświeconych, naładowanych wiedzą i wyzwolonych z okowów ciemnogrodu – dulszczyzny moralnej wyzwolonych i jak się nam wydaje posiadania podstaw naukowych do oceny zjawisk, te całe historie i dziś śmieszą, bawią i napawają niedowierzaniem co do skali mentalnego zacofania.
W każdym razie – uważamy – to skansen. Naszych czasów absolutnie nie dotyczący.
Pewne to?
A może należałoby by mówić o powrocie swoistej fali tsunami dulszczyzny i odrzucenia wiedzy w wydaniu Pani Szymbartowej? Fala – to w wręcz zwielokrotnionej. w gorszej, zmiatającej wszystko co po drodze formie. I dotykająca każdej dziedziny.
Można powiedzieć – przesadzasz.
Gdzie jaka Dulska? Jak to gdzie? Tu i teraz, w formie paniusi powtarzającej i co grosza przyjmującej za swoje, autentycznie „przemyślane”, komunały z katalogu politycznej poprawności, podawanej do wierzenia przez media głównego nurtu pachnących pieniędzy i szpanu. Świat – wielki świat, celebrytów – jako autorytetów i światopoglądu wyzwolonego – przepraszam – zniewolonego do uznawania za postępowy, każdy nawet przeczący zdrowemu rozsądkowi pogląd, osąd i wyrok. Dulszczyzna w oryginale czciła dyktat konwenansu i koniczności pozostania we własnym smrodku moralnym. Byle w swojej klozetce. Dziś dyktat poprawności sięga nawet nazewnictwa, prawa Państwa do ingerencją w rodzinę, zakazuje okazywania swych przekonań na rzecz konieczności wyznawania postawy jedynie słusznej i nie daj Boże nie tej rodem z euro-Kodu i takiego też używania kartki wyborczej. Też i poglądu – tyle, że dla niepoznaki określanego jako neutralny. Neutralność w tym wydaniu oznacza wyznawanie wiary w to, że Pana Boga Nieba i Piekła nie ma – a nie innej wiary, że te są. Tolerancja, akceptacja i utożsamianie się z postawą, która w istocie nie jest moją – zbite w jedno i zakładają na mózg i myślenie kaganiec. Koń dorożkarski też gdy rano nie nałożą mu uzdy musi się czuć nieswojo. Mąż Dulskiej, Felicjan nie wypowiadający przez całą sztukę jednego nawet zdania jest idealnym prawzorcem współczesnego – jakby to nazwać – mężczyzny. Takiego zaszczutego przez feminizm, który woli nic nie powiedzieć, swojego zdania, nawet nie próbuje formułować, by nie wpaść w łapy oszalałego systemu poprawności. Ten wszak potrafi skazać na półmilionową karę za może i uszczypliwość wobec celebrytki lub zerwać mu kontakt z dzieckiem, bo tak urzędasowi się podoba a kobieta (?) tego żąda. Dla dobra dziecka by nie było wątpliwości. Taka wychowa – na pewno tyle, że na swoją modłę i sposobu oglądu świata.
Gdzie jaka Szymbartowa!
Jak to gdzie – to ta przecież dzisiejsza władczyni wszechwiedzy rodem z wuja Google. Studia medyczne, diagnozy, leczenie zbite w jedno – oparte na pewności, że lekarze to konowały. Tyle, że figury mające nie wiedzieć dlaczego prawo do wypisywania recept. Wiedza diagnoza i terapia są w takiej ręce – pewne. Każdy lekarz, nie tylko po studiach medycznych, po specjalizacjach ale i ten stary lekarski rep, potwierdzą jak to dziś pacjenci, a szczególnie właśnie pacjentki, stawiają diagnozy, żądają zapisywania leków, które jak wiedzą – od wuja G. i TV oczywiście – leczą. Śledzie zastąpione paletą tabletek i syropków oraz koniecznie antybiotykami w pełnym wymiarze grubej armaty. A jak te zaszkodzą to wiadomo – winien lekarz bo nie dostosował się do wszechwiedzącego a na oczy nie widzialnego eksperta. Tacy Pani i Pan wiedzą na co chorują, a wizyta w gabinecie to smutna konieczność wynikająca z bezdusznego systemu. Ten jakoś dziwnie nie docenia wiary, a nawet fachowej wiedzy pochodzącej od samego wuja Google wspomaganego przecież z jednak ze strony – znawców (typu NN), którzy dobrze doradzają. Takim współczesnym Szymbartowym - w świecie politycznej poprawności oczywiście. Śledzie przykładane na pierś jako środek na gruźlicę to przy tym prawie pryszcz. To dało się leczyć. Dziś terapii nie ma.
By uzmysłowić grozę sytuacji proponuję zastanowić się nad tylko jedną rzeczą. Niby lekką łatwą i przyjemną. Wyobrazmy sobie jakby dziś wyglądał np. Zielony Balonik, Boy czy Hanka Ordonówna ze swoją piosenką „jestem taka mala” w której końcowa zwrotka mówi „proszę pana ona duża – ona krowa”. Można się dziwić, że dziś nawet kabarety są odmóżdżone do poziomu między rynsztokiem, a rejonem między udami i pępkiem? Tak chyba na wszelki wypadek. Inaczej – rynek przyjmuje tylko taki poziom – bo tacy Starsi Panowie nie wiem czy nie skończyli by w Trybunale w Strasburgu.
Choć i tak – pocieszam się – u nas to jeszcze nie Francja, Niemcy lub Szwecja. Dla nich to my jesteśmy jeszcze oazą spokoju i rozsądku
No tak. Jaki świat taki spokój i rozsądek.

Tym razem będzie nie tylko o technice prowadzącej inwestora do założonego i nie koniecznie ujawnianego celu. W tym przypadku – moim zdaniem ta droga jeszcze się nie skończyła. Będzie też o myślach nad osadzeniem konkretnej sprawy w szerszej a całkiem możliwej perspektywie.