- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty i 55 sekund.
Pan Łukasz Gibała jako tak naprawdę dopiero kandydat w zamiarze na stanowisko Prezydenta Krakowa ogłosił, że zajęciu fotela Prezydenckiego obniży swa pensję do poziomu średnich zarobków krakowian – co jak mu wyszło – ma wynosić 3,3 tys PLN. Z grubsza 1/3 tego co zarabia – lub inaczej – raczej - bierze obecny prezydent. Może i ktoś się na taki PR przedwyborczy da nabrać, ale dla mnie to nie tylko pic na wodę fotomontaż, ale też po prostu zapowiedz działania na moją- obywatela szkodę. Proszę zauważyć.
Pomijam nawet to, że obecny Prezydent mógłby śmiało ze swojej pensji zrezygnować bo jest ona dla niego jedynie pewnym uzupełnieniem dochodów, które ma ze swej macierzystej (1) i „gościnnej” (2) czyli KSW/Krakowska Akademia – Uczelni. Zauważmy jednak też, iż owa pensja nie została Mu przyznana przez Niego samego. Rada Miasta i Ustawa mają w tej sprawie coś do powiedzenia. Zresztą w sprawy majątkowe Pana Majchrowskiego – nie ma się co wgłębiać. Od tego jest fiskus i inne urzędy mające ku temu uprawnienia i co ważne nie opierające się na wieści gminnej i zawiści a na dokumentach. Jako mieszkańca nie ekscytuje mnie wysokość pensji a to, co – jaka pracę, jakiej jakości Prezydent świadczy Miastu i jego mieszkańcom – czyli i mnie. Za wiedzę, ciężar decyzji, przemyślenie sprawy jej podstaw – pieniądze się należą i ito powinny się lokować w proporcji do efektów. Z tym akurat trudniej jako że efekty mogą być za parę lat – lecz gdy widać że decyzje są podporządkowane jakiemuś – celowi to dla mnie taki Prezydent i tacy Radni, którzy na to pracują godni są sowitej nawet zapłaty. Gdy wiem że działają interesy podgrup i działanie na szkodę perspektyw miasta – złamanego grosza bym nie dał. Wtedy i ta średnia to za dużo zwłaszcza gdy ta zapłata przy własnych środkach jest mizerną cząstką. Jak to Pani Bieńkowska powiedziała? Za 6 tys. kto pracuje? Prezydent nie może być niskopłatny, ma być tylko godziwie płatny i efektywny. W tym kontekście nawet trójetatowość mnie zupełnie nie razi, bo taki charakter pracy – nienormowany. Tu, w szczególności nie wolno utożsamiać kontroli organu do siedzenia z kontrolą organu do myślenia. I tylko w tym względzie można się głęboko zastawiać nad zasadnością i wysokością uposażenia Prezydenta. Jeśli bowiem by ten działał na ewidentną szkodę – to żadne pieniądze się nie należą.
I tu Pan . Gibała – co już parokrotnie podnosiłem wali jak w bęben w objawy a nie porusza tego jak są po prostu zdezelowane mechanizmy myślenia na przyszłość, z czego ewidentnie wynikają decyzje, jak mają się one do elementarnego przecież wymogu by były one wyważane na postawie wiedzy a nie nacisków. Jakich? Cała paleta – od grup interesów, poprzez zgodę na wyprzódki z nadgorliwą i asekurancka dla urzędu interpretacją przepisów aż po uległość wobec wymyślonych wymogów politycznej poprawności. Dla mnie takie przykłady jak osławione działania ZIKiT -u teraz rozwiązywanego chyba na zasadzie z przysłowia Kowal zawinił Cygana powiesili” choć swoje też ma zdrowo na swoim koncie. Lecz i ten ZIKiT nie pracował wszak niezależnie od nadzoru Prezydenta i Jego służb – a teraz umywamy rączki?
W sumie – to że Pan Gibała ogłasza takie rzeczy co do swych projektów uważam (poza swą oceną obecnej Prezydentury Miasta – by było jasne) za zabieg czysto propagandowy obliczony na zagranie ludzką bezinteresowną i w nieracjonalną zawiścią. Mało tego dostaję tym też i inny przedwyborczy sygnał. Wyobraźmy sobie, że Prezydent, Radni, ogólnie decydenci zarabiają – poświęcając przecież faktycznie - jeśli mają być uczciwi – nie 8 a może i 12 a może i 16 godzin na dobę – bo często są takie realia - marne pieniądze bez praktycznej możliwości kontynuowania i zajmowania się swoimi sprawami zawodowymi. Kto się znajdzie w tym gronie? Biedni – chcący koneksjami i kombinacjami (przykładów teraz ujawnianych co niemiara) dochodzić do majątków albo bogaci, którzy wiedzą że zyski w biznesie i polityka w jednym siedzą domku.
Ani jeden ani drugi model mi rzecz jasna nie odpowiada a opowieścią Pana Ł. Gibały są one wprost – jak się zastanowić – promowane.
Zdecydowanie – nie. Prezydent, Radni, Decydenci powinni zarabiać możliwie dużo za to w mechanizmie ścisłej kontroli jakości swej pracy.
Dziś o takich mechanizmach nikt nawet na wszelki wypadek nie myśli w zasadzie nie wiedzieć czemu. Zawsze się okazuje że się nie da, że gorset przepisów i nakazów, zakazów. A to właśnie z tym gąszczem warto powalczyć a nie poddawać się automatyzmowi rzekomych albo i rzeczywistych nakazów z góry.
Wystarczy przyglądnąć się pierwszemu lepszemu procesowi decyzyjnemu, rozmowie z „ekologami” - nie będę tu przytaczał innych, krakowskich spraw – których rozwiązanie – to są ciężkie pieniądze i zyski rozwojowe dla miasta – co oczywiście wymagało by ciężkiej i dobrze przemyślanej pracy. Jaka byłaby proporcja zysków i wysokości płacy?
Nie w samych zarobkach Prezydenta tu sprawa.
Wolałbym by zarabiał sporo ale myśl i wysiłek poświęcał miastu i mieszkańcom.
Dalsza dyskusja mogłaby się toczyć na przykładach prezydenta Dietla Leo czy takiego Radnego co się Stanisław Wyspiański nazywał.
Wiadomo – inne czas, inne warunki – inne wyzwania. Ale – ludzie i ich klasa ma znaczenie
Jakby to takie wymogi dziś postawić?
Sam proces rozwoju programu gospodarki odpadami – jako pierwszy z brzegu może być znakomitym studium meandrów w tym zakresie.
A Pan Gibała – cóż – każdy orze jak może.

