- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty i 32 sekundy.
Zdarzyło mi się wjechać autostradą A5 prowadzącą z północy na południe i krzyżującą się w okolicy Wrocławia z autostradą A4 prowadzącą ze wschodu na zachód. Pominę specyfikę pierwszej z nich podając tylko fakt spotkania informacji, iż do najbliższej stacji benzynowej jest np. drobne 47 km. To drobiazg pod warunkiem, że nie dopadnie kogoś pęcherz albo głód. Też się ludziom zachciewa – bywają w końcu parkingi dla TIR –ów, gdzie jednak można się przynajmniej zatrzymać i rozprostować kości, co jak wiadomo jest zalecane zwłaszcza przed rodzajem pułapki, która stała się dla mnie źródłem początkiem pozyskanie informacji i to nie drogowej a takiej, której bym inaczej chyba nie otrzymał.
Chcąc przejechać na autostradę A4 w kierunku Katowice – Kraków w dość zaskakujący sposób pokazały mi się napisy – o A 4 na dwóch równoległych pasach. Zaskoczenie i brak wcześniejszej informacji no i oczywiście moja nieuwaga, spowodowały że znalazłem się na owszem A 4 lecz na kierunku zachodnim. W niezbyt dużej odległości pokazał się zjazd z lokalnym wiaduktem prowadzącym – jak mi się wydawało w na przeciwny pas autostrady. Jak się okazało – tylko się wydawało. Potencjalny zjazd na A4 w przeciwnym kierunku okazał się placem budowy z opisem - a jakże – objazd. Owo objeżdżanie skończyło się dla mnie ponad półgodzinnym kluczeniem w olbrzymim terenie opisanym, ale tylko nic mi nie mówiącymi nazwami uliczek - objazd takimi a takimi ulicami, a taka a taka uliczka – zamknięta, Dla mnie to były wszystko informacje bez najmniejszej treści. Z kręcenia się w kółko wśród uliczek a to rozkopanych albo zamkniętych – do wyboru – a to z jednym kierunkiem ruchu – jak z matni jednak się wydobyłem. Nie przesadzajmy, nie o własnych siłach i nie dzięki za każdym razem mglistych i wzajemnie sprzecznych informacjom, wcale nie tak często napotykanych ludzi. To jest olbrzymi teren zabudowany samymi halami – i to znanych powszechnie firm. Wydostałem się z tej matni - tylko dzięki jednemu kierowcy cysterny – który tylko rzeczowo powiedział – jedz Pan za mną. Ilość skrętów, rond, rozwidleń mnie przekonała, iż zadanie pokonania owego tzw. objazdu jest możliwe do wykonania tylko i wyłącznie dla kogoś, kto zna teren, nazwy i ma GPS. Ja nie miałem nic, oprócz głębokiej wdzięczności dla owego członka wielkiej, przyjaznej braci TIR-owców.
Zdarzenie jak zdarzenie – w podróży bywa. Opisałem je jednak nieco bliżej tylko dlatego, że nabrałem podziwu dla rozmiarów tej – można chyba nazwać – strefy nawet nie przemysłowej a czystego, żywego biznesu. Rozmiary i jakość tego terenu – robią wrażenie. Wystarczy tylko trochę wyobraźni. Faktycznie idealne położenie dla takich firm. Krzyżówka głównych tras – nie można się dziwić, a jakie do tego też musi być przygotowanie infrastruktury?
Zainteresowany sprawą - zaraz po przyjeździe zadzwoniłem do znajomego mieszkającego we Wrocławiu z pytaniem czy może mi skomentować – czyje to dzieło. Prezydenta? Rady Miasta Wrocławia?
Odpowiedz – mnie zaskoczyła – i sądzę jest warta powtórzenia. Wedle mojego rozmówcy – ani Prezydent Miasta ani Rada – do sprawy nic nie ma i mieć nie może. To sprawa decydentów małej gminy podwrocławskiej – Kobierzyc. Choć ponoć te tereny to ziemie cenne rolniczo – to jednak zdano sobie sprawę z potencjału położenia i bliskości dużego miasta. Zaczęło się od pierwszych udzielonych bez ceregieli i utrudnień zezwoleń na lokalizację. Środowisko biznesowe szybko wyczuło przyjazność i racjonalność decydentów oraz oczywiście zauważyły potencjał miejsca – co jest naturalną umiejętnością prowadzenia dużych interesów. I tak, metodą skupiania się wokół pierwszych lokalizacji – kolejne firmy podejmowały te atrakcyjne miejsce na umiejscowienie swych nie tylko filii a też i centrali. Tak jak widziałem po napisach na budynkach halowych – mówimy o śmietance znanych firm o zasięgu niejednokrotnie ponad krajowym i europejskim Stąd to co zobaczyłem i doświadczyłem – olbrzymi plac budowy, a na takowym trudno o porządek inny niż ten niezwykle rygorystycznie przestrzegany przez samych budowniczych
Jak to pozory mogą mylić. Zapewne w nadchodzących wyborach do samorządu wrocławskiego będzie używany mechanizm ze znanego powiedzonka – konie kują – żaba nogę podstawia.
Nie moja to do końca bajka, lecz mam nadzieję, że mieszkańcy Wrocławia rozróżnią prawdę od szalbierstwa, a to jest już postulatem sięgającym swą zasadą bardzo ogólnie.
Zauważmy – gdy ktoś powie – ja się takimi rzeczami nie interesuję – co mnie obchodzi kto i dlaczego coś robi, skąd się bierze sukces miejsca, sam pozbawiając się dopływu informacji innej niż propagandowa skazuje się na pozycję gotowości na przyjmowanie kłamstwa za prawdę. Czyli działa na własną szkodę, bo potem kłamcy będą i tym człowiekiem – chce czy nie – rządzili i podejmowali decyzje powołując się na poparcie wyborców.
Innymi słowy – incydent w podróży podpowiada i podziw dla wyobraźni wójta małej gminy i naprowadza na bardzo ogólną – można powiedzieć uniwersalną refleksję przedwyborczą

