- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 5 minut i 52 sekundy.
Wszyscy wydają się być zadowoleni z wyroku krakowskiego Sądu w sprawie serialu „Nasze Matki nasi Ojcowie”. Oczywiście znając z doświadczenia możliwości tego Sądu, a zwłaszcza Krakowskiego Sądu Apelacyjnego, mogło się zdarzyć i oddalenie powództwa a nawet rozstrzygnięcie skazujące pozywającego. Niezbadane są dziś i nie koniecznie pozostające w związku z rozsądkiem, wyroki Sądu i to jeszcze pozostającego w stanie aktywnej walki z reformatorami, którzy na dodatek z realnych zmian się rakiem cofają. Doktryna – pogonić Ich i dorwać Ziobrę to demonstracja pewności, że mogą Im – wężykiem, a jest okazja i dobry klimat.
Pomimo jakoś więc zadawalającego werdyktu, rezerwę musi wywołać coś, co powoduje osąd, iż to rozstrzygnięcie jest mało zdecydowane w swym wyrazie i skuteczności. I tak by się ludziom jawnie nie narazić i by też przypadkiem krzywdy pozwanym zbytnio nie zrobić. Dobre i to co jest. Pozostaje jednak pytanie o dalsze losy tego procesu i o aktywne wspomożenie Pozywającego przez Państwo i wstyd, że sprawę toczy jako spór prywatny starszy człowiek, bezpośredni świadek historii, stając samotnie przeciw potężnej sile medialnej. Nie wolno też nie łączyć tej sprawy z innymi, a w tym na przykład ze sprawą red. Witolda Gadowskiego, który w podobnej sprawie toczącej się w istocie o uniemożliwienie Niemcom zaprzeczania udokumentowanej prawdy historycznej, też staje On w pojedynkę (choć ze wsparciem sporej grupy ludzi) i to jako oskarżony (!) przeciw równie dużej siły medialnej. A Sąd kluczy z terminami jakby bał się ludzi – świadków procesu. I w tej sprawie kasta pokazuje też co może. Nie ma wątpliwości jednak, że w tych sprawach – a jest ich już cały szereg – nie chodzi wcale o pojedyncze przypadki. Ślepy tylko nie zauważy, że chodzi o realizowaną przez Niemcy i to jeszcze od lat 50 tych (czyli tuż po wojnie) politykę historyczną. Zobaczmy z jaką perspektywą i skutecznością jest realizowany nadrzędny cel polityki Państwa – wypchnięcia z pamięci zbrodniczej przeszłości – dla Ich przyszłości i ustawienia sąsiada w pozycji oskarżonego i wasala. Bez naszej reakcji i to nie tylko w czasach komuny dzielnie zajmującej się rozwiązywaniem problemów, które sama wytwarzała w przekonaniu, że RWPG i demoludy będą trwały 1000 lat i dłużej (w zakresie tej koncepcji komuniści byli drudzy) Też i po tzw przemianie, czyli przez ostatnie 30 lat Niemcy też mieli w tej sprawie wolne ręce. Wszak te rządy ulegle interesom Niemieckim uprawiały pedagogikę wstydu i stosowną politykę gospodarczą, i faktami sprzyjając takiej polityce historycznej Niemiec. Ówczesnym politykom było wstyd za to, czego nie było (i o dziwo nadal są w ogóle wybierani) i robili wrażenie, że są ślepi i głusi. Bez specjalnych ceregieli rządy te oddawały interesy gospodarcze, a to Rosji (kontrakt gazowy) a to Niemcom (pakiet klimatyczny, zgoda na rurociąg,, sprzedaż Banków, pozbywanie się całych sektorów gospodarki). Niemcy z właściwą sobie dyscypliną i konsekwencją oraz świadomością, iż przez cały ten czas od momentu gdy sformułowano sobie cel, czyli przez lat co najmniej 70 – mogą małymi krokami robić swoje. Mogą przyzwyczajać świat, że są pokazywani jako kaci Ci, którzy jedyni w świecie ogarniętym zagładą wielu Narodów – systemowo i organizacyjnie w sposób metodyczny, ratowali kogo się dało z zagłady. Prostowanie tego jest Polską Racją Stanu a nie tylko wyrazem oburzenia jednego człowieka.
Z naszej strony reakcja następuje i to nieśmiało dopiero dziś, a i tak choć jest ona słaba, zbyt słaba, bo krojona na realia – następuje w sferze bardziej propagandowej i manifestów a mniej konkretów. Zauważmy - nawet korekta wyczynów w Muzeum II Wojny dała opór z reperkusjami międzynarodowymi. Czy to nie daje do myślenia?
Błędem jest rozmowa w tych sprawach na poziomie tylko deklaracji.
W naszym konkretnym przypadku, zasądzenie kwoty 20 tys, PLN jest dla koncernu medialnego śmiechem na Sali Sądowej, a dla Niemców stanowi jasny sygnał – w sferze faktów; mamy nadal spokój. Nawet gdyby ten wyrok miałby być faktycznie wykonany – to przeprosiny mogą być łatwo zadymione lawiną przeróżnych artykułów i opinii uciekających w stronę jakoby ochrony wolności wypowiedzi „artystycznej” i rzekomej stronniczości Polskiego Sądu. Po działaniach neotargowiczan – to dla Niemców już bardzo ułatwione zadanie. Proszę zauważyć jak się mści – brak bardzo konkretnych, doskonale uzasadnionych merytorycznie, reakcji na wszelkie przekraczania prawa, na bezczelności i chamstwa czynione pod płaszczykiem owej wolności powtórzę - niby artystycznej. Pozostawienie bez reakcji i konsekwencji prawnych, wyczynów tzw. teatrów dało wyłom dla przyzwyczajenia, że pojęcie wolności artystycznej rozciąga się ponad konieczną w życiu społecznym kindersztubę zawodową i obyczajową oraz ponad prawny wymóg poszanowania nie tylko przyzwoitości ale i przekonań innych ludzi. Użycie ksywy artysta nie może zwalniać z przestrzegania - po prostu - prawa. W dostosowaniu się do poprawności politycznej nigdy jakoś nie postawiono pytania czy skoro każdy dziś może być artystą to czy, i jak, przyjęcie tej ksywy może chronić przed oceną indolencji warsztatowej w jej jawnej zupełnie postaci i przed konsekwencjami łamania prawa? W naszym przypadku, dopiero wyrok zasądzający kwotę, która dla koncernu medialnego stanowiłaby poważne zagrożenie bytu, miałoby silny wydźwięk. Trzeba w końcu sobie sprecyzować jakim językiem w interesie społecznym i Państwa trzeba mówić do przeciwnika procesowego. Tu Sąd wydał pisk, a nie dał głosu. Pomimo trwającej wojenki kasty z reformatorami, oczekiwałem, iż Sąd wyjdzie ponad nią wykazując chęć współdziałania w interesie Państwa i Narodu. I nie tak pół na pół. Dziś oczywiście wiemy, iż nawet w tak oczywistej sprawie nastąpi odwołanie i odwołanie – aż do wędrówki sprawy - przed Niemieckie i co na to samo wychodzi potem Unijne Trybunały. Będzie się to odbywało pod hasłami właśnie zagrożenia w reżimowej Polsce dla wolości artysty i będzie trwało, aż po naturalne zejście z tego świata samego Powoda – co sprawę utnie.
Dlaczego więc by jednak Państwo lub np. Reduta Dobrego Imienia nie mogły w takich sprawach występować w roli drugiego formalnego Powoda wykazując naruszenie interesów Państwa Polskiego takimi wyskokami. Mogą występować mając w ręku do prowadzenia sprawy oręż niezależnych opinii mówiących czy tego rodzaju naruszania dóbr osobistych i interesów Państwa mogą być chronione rzekomą wolnością wypowiedzi i czy wolność wypowiedzi obejmuje przyzwolenie na kłamstwa w sprawach zbrodni. Tak więc, można sprawy tego rodzaju stawiać na zupełnie innej płaszczyźnie – a nie jako sporu indywidualnego, ludzi walczących tak naprawdę samotnie o godność Państwa, Narodu i Pomordowanych. Wyprzedzająco, a nie na potrzeby tylko jednego procesu powinny być stawiane wszelkim Sądom i Trybunałom pytania o te granice z wykazaniem, że nawet przez te Sądy nie są one w trakcie wyrokowania precyzowane i traktowane w sposób umożliwiający dyskryminację. Dyskryminacja – to słowo klucz dla tych czcicieli poprawności politycznej. Proszę zauważyć – jak jest konieczne samo wykazanie, że panoszenie się doktrynerów wiary (ale wiary a nie wiedzy!) w nieistnienie Pana Boga i małej wagi idącego za Nim Dekalogu. jest wprost zupełnie nieuprawnioną dyskryminacją ludzi wierzących w istnienie Boga i stosujących Dekalog jako normę uniwersalną. Postawi to problem, z którym nie publicystycznie a prawnie będzie się musiał zmierzyć każdy Sąd i to wobec własnej normy prawnej, której wykładnią jest polityczna poprawność a w niej dyskryminacja jest niedopuszczalna. Powalczmy tą samą bronią, a nie przyjmujmy pozycji słabeusza wydającego apele proszalne i oczekujące prostej i oczywistej sprawiedliwości, kierowane do twardych ludzi rozumiejących tylko język siły interesu i dziwiących się niezgodzie na uległość.
Innym słowy – wyrok, o którym mówimy jest tylko malutkim lecz daleko niewystarczającym krokiem, uczynionym co prawda w dobrą stronę, lecz dla pozwanych może być on tylko źródłem informacji o gwarancjach faktycznego braku realnej odpowiedzialności za takie rzeczy jak kłamstwa w sprawach historycznych i manipulacji z porządkiem moralnym.
To co napisałem wyjaśnia mam nadzieję moją rezerwę i swego rodzaju poczucie zawodu odnośnie co do samego wyroku i oczekiwanie, że Państwo Polskie zacznie rozmawiać w tych sprawach językiem jedynie zrozumiałym dla ludzi, którzy są na tyle wyzuci z przyzwoitości, że są zdolni przeczyć faktom i z ofiar czynić morderców. Również z neotargowiczanami należy rozmawiać w języku dla nich zrozumiałym. Bo jak można oczekiwać cywilizowanych reakcji u kogoś kto robi sobie show z uroczystości pogrzebowych lub rży z nby dowcipasów ze śmierci Prezydenta i prawie setki Osób z Elity. Tu chodzi i o godność Państwa i żyjących. Chodzi też o pamięć o milionach, z których każdy był ofiarą totalitaryzmów, wielu z nich straciło życie i dobytek z ręki bezpośrednich przodków dzisiejszych manipulatorów historią – w tym tych co to np. stawiają w stan oskarżenia red W. Gadowskiego, który nie powiedział niczego więcej niż to, co zanotowały dokumenty. Tu – warto uczulić na rutynowy zwyczaj kasty, odmowy dopuszczania świadków i dowodów obrony. To bardzo stara a niechlubna tradycja. Jej kontynuacja powinna być dedykowana prof., Strzęboszowi – teoretykowi mówiącego w swej naiwności i wierze w ducha przedwojennej palestry, że ta się sama oczyści. Jak się oczyściła – doświadczamy.
Język wzniosłych apeli nigdy nie trafi do ludzi lekceważących fakty i mających interesy za ich zastępstwo.
To chyba zrozumiałe.

