- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 53 sekundy.
Cały jazgot wokół tragicznej śmierci Pawła Adamowicza to próba przykrycia prawdziwych inspiratorów jego śmierci. Wskazywanie mowy nienawiści, PIS-u, Kaczyńskiego, nakręcanie emocji to nic innego jak manewry związane z odwracaniem uwagi na podobieństwo nawoływania "łap złodzieja" przez samego złoczyńcę i sprawcę. Przy okazji korzyści polityczne czerpią jego niegdysiejsi i obecni promotorzy, czyli PO oraz kasty gdańskie. Wszyscy zblatowani z gdańską mafią, szemranym biznesem, dużymi pieniędzmi na inwestycje, developerkę itp.
Na podstawie obserwacji tych co nakręcają spiralę emocji i wysnuwają coraz bardziej fantastyczne tezy o rzekomych inspiratorach można pokusić się o następujące wnioski:
Adamowicz musiał zginąć. Nie chciał wycofać się z kandydowania w 2018 i niestety wygrał. Postawił tym samym w niepewnej sytuacji byłych mocodawców zagrażając ich interesom, dzięki wiedzy jaką na ich temat posiadał. Oni mieli już inne plany i potrzebny był inny wykonawca gwarantujący ich wykonanie oraz posłuszeństwo. Wygrana Adamowicza spowodowała wydanie na niego wyroku, który został wykonany w niedzielę 13 stycznia. Narzędzie Stefan W. jakim się posłużono spełnia wszelkie warunki do dalszego rozmydlania winy. Najprawdopodobniej niepoczytalny cokolwiek będzie zeznawał i tak będzie mało wiarygodny.
Były gdański prezydent został przez mocodawców potraktowany jak zużyte narzędzie, które się zaklinowało i nie chciało ustąpić, tym samym trzeba było je wytłuc siłą.
Tekst ukazał się na Salon24.pl 2 w dniu 23 stycznia 2019r

