- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty.
Wstyd wielki bo istniejący w kolejnych podniosłych chwilach rocznic odzyskania niepodległości mamy Pierwsza Brygada, Olendry Piłsudski Czyn itd. A tu, jak wymarsz Kadrówki, to na zdjęciach byle uniknąć obrazu Domu, byle doń nie wejść, a może by w kadrze nie pokazać molocha apartamentowca stojącego w odległości dosłownie paru metrów przed głównym wejściem Domu. Mowa oczywiście o Oleandrach czyli Domu im. J, Piłsudskiego. Dom, świadek, wybudowany przed II Wojną ze środków społecznych w tym Związku Legionistów, jako realizacja wielkiego założenia – świadka pamięci. Komuna już zadbała o zniweczenie pomysłu.
To miejsce, do którego wyrokiem sądu po wybojach okupacji niemieckiej i sowieckiej i upadku komuny, Związek Legionistów legalnie wrócił – do siebie, do swojego Domu.
Mówmy o realiach
Dziś mamy żądania likwidacji Związku i Muzeum. Dotacja Ministerstwa 400 mln PLN na ex Hotel Cracovia (pardon Muzeum Designu) stojący w odległości może z 200 m od Domu, a na ten Minister przeznacza dotację 0 (słownie zero) PLN. Dom ma odcięte wszelkie źródła dochodu na utrzymanie. Dom im J. Piłsudskiego faktami, legalnie i oficjalnie skazany na upadek.
Nikt, nikomu, wręcz komukolwiek, w oparciu o rozsądne argumenty, nie jest w stanie logicznie wytłumaczyć jednej, jedynej prostej rzeczy. Minęło 32 lata pełnych możliwości spowodowania uniknięcia wstydu zapomnienia o realnej wartości miejsca dziś już działającego jak wirtualny symbol czynu niepodległościowego.
W tym tekście chodzi o próbę pokazania innej perspektywy na sprawę i tylko dlatego odłóżmy opis meandrów operacji prawnych i bezprawnych, skutków lewackiej umiejętności skłócania jako techniki osiągania celów, w tym relacji między pojedynczymi personami, twierdzeń, że uzurpator, złodziej a nie komendant, wywodzenia że Związek nie istnieje, że itd.
Patrzmy na skutki i o nich tylko rozmawiajmy.
Tradycja Czyn – i – realna izolacja Domu, skazanie go na niebyt, żądanie likwidacji Muzeum - to są fakty
Logicznie myśląc nie ma i nie było możliwości uszanowania miejsca i pamięci? Sama narzuca się myśl, na którą można wpaść odrywając się od dyktatu zajmowania się kolejnymi zawiłościami oraz awanturkami i podejmując trud zweryfikowania utrwalanego już latami jednostronnego opisu sprawy. Wszak elementarzem jest popatrzenie na wszystkie dokumenty, a nie tylko te podsuwane z jednej strony i wysłuchanie kompletu dostępnych opinii.
To zdanie zostawmy tylko jako apel do decydentów i innych osób podatnych na jednostronną opowieść traktowaną jako jedynie słuszną opinię w sprawie. Jak wiem, są jeszcze inne dokumenty – pomijane nawet przez kolejne Sądy, takie jakie one są, i co też nie jest w sprawie obojętne.
Teraz zapytajmy o cel tego postępowania wobec Domu i Związku. Ten już delegalizowali Niemcy i komuna – ich cele były jasne. Teraz, po powrocie do legalności mamy znów zakusy w kierunku delegalizacji ZLP i fizycznego wyniszczenia miejsca. Tym razem – jaki to może być cel i to konsekwentnie realizowany - co widać po skutkach.
Czyimi rękoma – też niewiarygodne ale prawdziwe.
Przyglądnijmy się sprawie z tej perspektywy – celu.. Ten można zobaczyć gdy się zauważy i pamięta (a amnezja ma tu też swą rolę) że nie kto inny, a dziś rządzący od lat już ponad 20 –tu, Prezydent Miasta, człowiek lewicy, jeszcze jako ówczesny Wojewoda Małopolski, pierwszy zakwestionował wyrok przywracający Dom Związkowi Legionistów, Temu z wtedy jeszcze żyjącymi kombatantami legionowymi. Jest oczywiste, ze dla lewactwa, zarówno idea niepodległościowa a nie internacjonalna, jest do zwalczenia, tak jak i znakomicie skomunikowana lokalizacja w środku prawie milionowego miasta, dla każdego człowieka interesu, jest co najmniej łakoma. Cele ideologiczne lewicy i biznesu są więc w tej sprawie połączone. Dzisiejsze lewactwo i biznes to często monolit z korzeniami w braku realnej dekomunizacji, czego, dowodzi niejedna fortuna. Tak wiec, możemy zobaczyć najbardziej prawdopodobny cel. Jest nim przejęcie miejsca i najlepiej zakopanie pamięci o idei. To akurat lewicy idzie najlepiej. Metody walki z wszelakim przeciwnikiem – tak środowiska biznesowe jak i lewackie mają dobrze wyćwiczone i wiedzą, że każdy chwyt jest dobry. Paleta metod spora – gmatwanie opisu stanu faktycznego, skłócanie przeciwników, korzystanie z narzędzi jakie daje władza oraz wpływy i tak nie wyczerpują możliwości. Jak nie siłą, to sposobem – każdy dobry. Możliwości wobec paru, by się wydawało tylko, osób i to pozostających w sytuacji faktycznego osamotnienia są spore i aż dziw, że osiąganie celu idzie tak opornie. Mówiąc dalej o faktach – to też zauważmy - mamy już trwającą realizację zabudowy super atrakcyjnego terenu czyli całej pierzei Błoń. Można tu uwzględnić wyboje ze stadionem i Klubem Wisła. Dość dawno też, Błonia nazwano zsakralizowanym wygonem co chyba miało oswoić opinię publiczną z bezsensem istnienia łąki o powierzchni 48 ha w środku miasta z perspektywą przyjęcia za oczywistą zabudowę tego terenu. Ta biznesowo i też ideologicznie (tak!) aż się prosi.
Tak więc jako istotę tej sprawy można widzieć walkę ideologiczno-biznesową, w której meandry dróg sądowych z ZLP są tylko zasłoną dla celu i pracą na zmęczenie tematem oraz właśnie – i pomocą w skaptowaniu do współdziałania innych rąk, których zadaniem jest wyciągnięcie tego gorącego kartofla przejęcia miejsca znanego w całej Polsce jako symbolu o nazwie „Oleandry” Ile trzeba mieć –oby tylko - naiwności politycznej by bez refleksji, słuchając jednostronnej narracji, nie patrzeć na skutki, skakać tak jak lewactwo dyktuje
Liczy się wynik Jest nim postęp sprawy i współdziałanie w sprawie ludzi prawicy, łącznie z przedstawicielami jej sceny politycznej i władzy wykonawczej.
Za dużo powiedziane? To popatrzmy
Powtarzam – z perspektywy obywatela, dosłownie traktującego słowa o patriotyzmie, pamięci, niepodległości, czynie legionowym – ta sytuacja jest po prostu niewytłumaczalnym wstydem, bo Oleandry całkiem realnie mogą zniknąć w sosie - „wśród samych przyjaciół psy zająca zjadły” z, dla mnie bardzo zagadkową rolą, samego Ministra. bo wyczyny lokalnej władzy ludzi lewicy– nie dziwią
Koniec końców –sprawa Oleandrów jest jedną z kilku za które w mojej ocenie niestety rządzący mogą wyborczo zapłacić podobnie jak za głuchotę na to co mówi europoseł Saryusz –Wolski czy Z. Ziobro. Ten wszak nie bez przyczyny jest tak zaciekle atakowany jako realne zagrożenie interesów i politycznych i biznesowych. Mowa o obronie podstaw a nie o jakimś Polexcic .
Co piszę w podniosły dzień Święta Niepodległości
W nim, na Oleandry jakoś nie było miejsca.
Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 11.11.2022 r