- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 5 minut.
Na tematy związane z wydarzeniami w Brukseli, w przestrzeni publicznej pojawiło się całe mnóstwo komentarzy, opinii i wniosków. Także w "Salonie 24", który czytam dosyć regularnie, spotkałem takowych wiele - łącznie z tezami zawierającymi scenariusze mniej, lub bardziej fantastycznych teorii spiskowych. Można z takimi "politikal fiction" zgadzać się lub nie, ale ich autorom trzeba oddać, że - przynajmniej niekiedy - inspirują do bardziej poważnego zastanowienia się nad problemami współczesnego świata.
"Brukselskie durnie, sami są sobie winni, klęska multi-kulti, samobójstwo Europy" - opinie dosyć powszechnie przyjęte, akceptowane i powielane w różnych odmianach przez wszystkie niemal środowiska - poza lewackimi rzecz jasna.
Takie też były moje myśli, kiedy wszystkie media relacjonowały "live" brukselski krajobraz "po".
Ale zaraz... czy aby na pewno "durnie"? Czy Angela Merkel, zapraszając wprost muzułmańskich migrantów do Europy, wykazała się po prostu zwyczajną "durnowatością"?
Jeżeli bardziej wnikliwie się nad tym zastanowić, to nasuwają się zgoła inne wnioski, chyba, że ktoś zakłada, że dawna "dziewczynka" Helmuta Kohla, papla sobie publicznie, to co jej ślina na język przyniesie, bez przygotowania, analiz i wiedzy w temacie, na który się wypowiada.
Należy przyjąć za pewnik, że w tak perfekcyjnie zorganizowanym kraju jak Niemcy, odpowiednie służby przygotowały stosowne analizy i raporty, dotyczące skutków i efektów jakie nastąpią po masowej migracji muzułmanów do Europy. Oczywiście na pewno wnikliwie oszacowano liczbę migrantów, idące w setki tysięcy - głównie, młodych, silnych mężczyzn.
To jakie są zatem skutki tego najazdu wyznawców islamu na Europę?
Te skutki to chaos, protesty, zaniepokojenie i STRACH zwykłych ludzi - mieszkających w miastach, miasteczkach i wsiach całej Europy. Wywołano na niespotykaną dotąd skalę uczucia nienawiści do islamu i muzułmanów w ogóle. Cóż lepiej nie podsyca tej nienawiści, jak zamachy bombowe i eskalacja w przedstawianiu ISIS jako realnego zagrożenia dla każdego bez wyjątku Europejczyka?
Dlaczego terroryści spod znaku ISIS, nie atakują strategicznych celów jak np. elektrownie, sieci przesyłowe, centra połączeń telekomunikacyjnych itp., a ograniczają się jedynie - i to wcale nie masowo - do mordowania bombami i karabinami stosunkowo niewielkiej liczby przypadkowych ludzi? (z całym szacunkiem dla ofiar zamachów)
Jak to jest, że ISIS, dysponujący ponoć tysiącami islamskich kamikadze, ISIS, który bezkarnie panoszy się na Bliskim Wschodzie i w Afryce i ze swoimi pickupami marki "Toyota" jest nie zatrzymania dla potęgi militarnej USA, (ani dla żadnej innej potęgi militarnej świata, co jest ... śmieszne), zabicie trzydziestu kilku niewinnych ludzi w Brukseli, ogłasza jako wielki sukces? Przecież więcej ludzi - znowu z całym szacunkiem dla ofiar islamskich bomb -ginie codziennie w wypadkach drogowych i nikomu nie przyjdzie do głowy robić z tego tragedię. To jest sukces? Coś tu "nie gra"...
Nasuwa się jeden i tylko jeden logiczny wniosek - skoro to wszystko przewidziano (mam na myśli skutki wywołane przez migrantów, w tym także zamachy bombowe), to w takim razie uczyniono to.... celowo i z premedytacją.
I tutaj powstaje pytanie: po co?
Żeby odpowiedzieć na tak postawione pytanie, trzeba sobie najpierw odpowiedzieć, czym tak naprawdę jest Unia Europejska i komu przede wszystkim służy.
Ze względu na obszerność notki - a nie lubię pisać referatów na stron kilka, bo i tak tego nikt nie czyta - ograniczę się do jednej, jasnej i myślę, że bezdyskusyjnej odpowiedzi. Kto chce zagłębić się w temat genezy powstania UE i mechanizmów jej działania, znajdzie obszerne materiały w sieci - do czego zresztą zachęcam.
Przejdźmy jednak do sedna - otóż poza jakąkolwiek dyskusją jest fakt, że Unią rządzą Niemcy z pomocą Francji i - w jakimś stopniu - Wielkiej Brytanii. Cała reszta praktycznie się nie liczy, bo albo to państwa biedne, albo zwyczajnie pogodzone i w jakimś sensie zadowolone z pozycji i roli jaką odgrywają w UE.
Niemcy natomiast, ze swoimi aspiracjami dominacji gospodarczej nad Europą (których nie udało się wypełnić wywołanymi wojnami),stworzyli organizację będąca w istocie rzeczy Europą wielkich koncernów i wpływowych lobby z miliardowymi zyskami i z pełnym uzależnieniem gospodarek państw podległych. Od wielu lat polityka Unii we wszystkich swoich działaniach, zmierza do poszerzenia wpływów i kompetencji wielkich karteli i koncernów.
A wszystko to odbywa się w pięknym ubranku pozornej demokracji i partnerstwa. Trzeba wiedzieć, że prawie wszystkie europejskie ustawy i tzw. dyrektywy, pochodzą tylko z jednego źródła - z Komisji Europejskiej. To Komisja Europejska decyduje o ustawach i dyrektywach dotyczących 400 milionów ludzi. Członków KE nikt demokratycznie nie wybiera i wybrać nie może - wybieramy tylko Parlament Europejski, pełniący de facto funkcję "maszynki" do głosowania i "listka figowego" dla faktycznych działań i celów Unii.
Członkowie Komisji Europejskiej - na podstawie artykułu 214 Traktatu o Unii Europejskiej - wyznaczani są przez Przewodniczącego oraz Radę na podstawie propozycji państw członkowskich. Podkreślmy raz jeszcze - są wyznaczani. Jak nazwać fakt, że garstka komisarzy politycznych, przez nikogo nie wybranych w demokratycznych wyborach, kontroluje i monitoruje całą Europę? To przecież DYKTATURA! Słynne dyrektywy, to nic innego, jak dyktatorskie akty prawne. Szukacie Wielkiego Brata? Wielki brat już jest i nazywa się Komisja Europejska. A Traktat o Unii Europejskiej to legitymizacja orwellowskiej wizji Europy.
A wszystko perfekcyjnie zamaskowane pozorami demokracji. Są przecież wybory do europarlamentu, a my wyborcy myślimy sobie: wybory? To w porządku, jest demokracja, wybieramy przecież Parlament Europy. Nie wiemy jednak, że kluczową rolę w regulacji naszego życia odgrywa nie wybierany Parlament, ale mianowana Komisja Europejska. W "demokratycznej" Unii nie ma zatem fundamentalnej zasady rozdziału władzy, polegającej na wyodrębnionych szczeblach władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. Co więcej - społeczeństwo Europy nie ma kontroli ani nad poziomem wykonawczym, ani nad procesem ustawodawczym. Żeby było jeszcze zabawniej, wybierany europarlament, również nie ma żadnych środków skutecznego kontroli Komisarzy.
Jak to się ma do zamachów w Brukseli?
Napisałem już wcześniej, że skutki inwazji migrantów do Europy to chaos, protesty, zaniepokojenie i STRACH zwykłych ludzi. Czy trzeba pisać, ze wywoływanie strachu to typowe działania każdej bez wyjątku dyktatury? Wystraszonymi, zajętymi troską o swoje bezpieczeństwo masami łatwo się rządzi, łatwo takich ludzi sobie podporządkować, łatwo przekonać do dyrektyw np. o większej kontroli, inwigilacji i o ograniczeniu swobód obywatelskich. Mamy się bać, nienawidzić islamu i pozwalać się kontrolować. Wtedy i tylko wtedy, Europa koncernów, karteli i lobbystów będzie nadal się bogacić, a ludziom - niektórym - będzie żyło się dostatniej.
Na zakończenie moich rozważań przytoczę fragment listu zarządu koncernu IG Farben do Adolfa Hitlera z lipca 1940 roku:
"Po ostatecznym zwycięstwie, przy ustalaniu nowego porządku w Europie - powstanie Aglomeracja Europejska pod przywództwem niemieckim , która oprócz Niemiec obejmie inne, suwerenne państwa i ustanowi jednostkę gospodarczą i być może jedną unię celną i walutową."
Coś Wam to mówi? Nic w historii świata nie zdarzyło się bez przyczyny, nie ma dymu bez ognia i zamachu islamistów nie da się też tak po prostu odłożyć na półkę z napisem "dlaczego?" . Tłumaczenie takich zamachów fanatyzmem i "dżihadem" jakoś do mnie nie przemawia.
Tekst ukazał się na Salon24 26 marca 2016r