Areszty i więzienia są pełne ludzi niewinnych. Przynajmniej w ich odczuciu i to nie w odruchu naturalnej samoobrony, a z racji ich oceny sytuacji, która spowodowała owo zapudłowanie. Na dodatek – można pokazać wcale nie osamotnione przypadki wieloletnich odsiadek ludzi autentycznie niewinnych – nie mówiąc o karach śmierci wykonanych na osobach – jak się po latach okazywało – zupełnie niewinnych. Z punktu widzenia niejednego osadzonego Temida to jakaś maszyneria żądna krwi i cierpienia.

O używaniu Wymiaru Sprawiedliwości jako narzędzia i to nie koniecznie i tylko władzy – gdy to argumenty i dowody nie mają znaczenia, a nawet nie są dopuszczane do wypowiedzenia i zapisania w dokumentach procesowych też warto wspomnieć. To ostatnie – jako laik – widzę jako metodę zabezpieczania się korporacji sędziowskiej przed konsekwencjami podobnych wyczynów i oby tylko pomyłek

Jak sądzę – opisane powyżej myślenie przechodzi codziennie i w każdej godzinie przez głowę Prof. Krzysztofa K. zatrzymanego z tytułu – mówiąc ogólnie – przekrętów finansowych w sferze gospodarki finansami przeznaczonymi na naukę.

Na dziś zresztą, detaliczne zarzuty jakie stawiane są w tej sprawie – nie są wcale dokładnie znane. Dokumenty i fakty zebrała oraz zapewne pokazała Prokuratura i sprawa się toczy. Tylko ogólnie można się domyślać o co może chodzić. Za poważna to jednak sprawa by na serio rozmawiać o detalach i przypuszczeniach.

Na kanwie jednak tego przypadku i tak już można pokazać dlaczego prof. K.K musi być ciężko zdziwiony.

Do przybliżenia tego problemu trzeba jednak zobaczyć na czym w istocie polega finansowanie nauki, jakimi drogami ono chodzi i, co nie obojętne z punktu widzenia podatnika-płatnika, co i za jaką cenę, ten interes wnosi dla społeczeństwa, Narodu – czy jak to nazwiemy. Taką informację ludzie odbierają jako konkret. Powszechny dziś spadek autorytetu ludzi, nominalnie mających służyć swym umysłem, wraz z głębokim przekonaniem, że naukowcy są warstwą pasożytniczą żyjącą w fikcji swych gabinetów, w których rozwiązują problemy, którzy sami wymyślają, daje coraz to mniejszą społeczną akceptację w ogóle bezwarunkowego finansowania nauki- tak con amore.

Zresztą kto wie, co jest ważne w tych sprawach, a co nie.

Można śmiało powiedzieć – dziś zbieramy owoce dziesięcioleci. Masz Nauko to na co sama sobie pozwoliłaś zaimplantowaniem do swej elity rzeczywistej, ukształtowanej w sposób naturalny, bo na drodze dochodzenia do prawdy i uznania walorów intelektu, neo-elity, pseudoelity. Ta ostatnia została wprowadzona przez komunę, przyznajmy na drodze terroru, nie tylko u nas i nie bez celu. Operacja była niezbędna jako najważniejsze narzędzie opanowania niezależności umysłów i pozyskiwania opinii na życzenie. W ZSRR sprawę rozwiązywał strzał, u nas wszczepienie swojaków z przydzieleniem im odpowiednich prerogatyw. A jak dokonano tej implantacji? Po prostu - tak zmieniono warunki funkcjonowania nauki, by jej finansowanie i ścieżka awansowania formalnego były podległe administracji – czytaj – rządzącym. Tak powstała cała struktura dla oceny tematyki oraz wyników pracy i ręcznej de facto dystrybucji kasy. To z kolei pociągnęło za sobą powstanie całej strukturalnie – powiedzieć można – skorumpowanej koterii wiszącej u klamki Ministerstw. Hasła naukowe i naukawe, oraz powiązania osobiste – stały się kluczem dostępu do finansowania i … dla ludzi pseudoelity i dla członków elity z nimi powiązanymi, wręcz sposobem na wygodne funkcjonowanie. Pozyskiwane finansowanie pozwalało wykonywać badania podzleceniami dla osób kompetentnych – nie trzeba zgadywać - za o wiele mniejsze pieniądze niż te, które zostawały i zostają w kieszeniach tych, którzy owe finansowanie pozyskali.

A to są całe wyspecjalizowane grupy.

Zrobiłem tu wielki skrót i oczywiście – uproszczenie pokazując jednak schemat. Czego? Właśnie już przyjętego od dziesięcioleci jako naturalny sposobu działania w zakresie obrotu pieniędzmi na finansowanie nauki.

Dwa efekty tu warto wyeksponować.

Pierwszy – zasadniczy cel istnienia i przydatności nauki jakim jest dochodzenie do prawdy, poszukiwania rzeczy niekonwencjonalnych, nowych –w tym schemacie zszedł na dalszy plan. Wszak czysto administracyjne rozliczenie wymaga formalnej motywacji podjęcia tematyki i jej rozwiązywania typowymi drogami no i możliwie mocnej papierologii. Do samego odbioru. Wynik i jego przydatność? Niech świadczy odwieczne wołania o patenty, wdrożenia a nawet o Polskiego Nobla. Nietypowy projekt, nietypowa droga badawcza, niezbyt gwarantowany wynik to kłopoty. Czy Kopernik dostałby grant a Curie Skłodowska jakieś wsparcie? Ręczne sterowanie wymaga posiłkowania się tą uzależnioną częścią elity – co musi generować powiązania kolesi w opiniowaniu wyników pracy. Opinie jak sądy są oczywiście niezależne. I wydawane przez zamknięty krąg recenzentów. Wymaganie kompetencji członków administracji? W dzisiejszym stanie wiedzy? Czysta fikcja. Administracja musi mieć na wszystko papier.

I drugi - dla nas tu też ważny efekt wynikający z pierwszego. W elicie dokooptowanej lub zmieszanej, w interesach, etyka ustępuje przed polityczną poprawnością i nawet przyzwoitością. „Musiał tak zrobić jak zrobił - bo to się opłacało” – staje się normalnością Upadek etyki jest naturalną konsekwencją odrzucenia jej jako czegoś racjonalnego.

Cały ten układ stosunków jaki tu tylko zarysowałem, wprowadzono onegdaj dla potrzeb w istocie politycznych – w pierwszym rzędzie, a potem dopiero dzięki profitom jakie on dostarcza, utrzymuje się do dziś. Dla interesów i zachowania poprawnych stosunków pomiędzy nauką a jej donatorem – administracją. To chora, ale konieczność.

Bez pokazania powyższego, próba powiedzenia dlaczego to prof. K.K. musiał się ciężko zdziwić aresztowaniem, a jego osadzenie w pudle może on traktować jako personalną zemstę polityczną – mogłoby było być mało klarowne lub mogłoby być brane za jego obronę, podejmowaną właśnie z przyczyn politycznych.

Zauważmy, że każdy naukowiec, tak jak i każdy członek jakiejś społeczności zawodowej ma za sobą naukę i swego zawodowego mistrza. Pan K.K , też był uczony przez swego „ojca” a ten z kolei wcześniej, też wyszedł spod ręki swego naukowego rodziciela, a ten w tym opisie byłby „dziadkiem” naszego prof. K.K. „Dziadek” działał w tym rozdawnictwie, a w zasadzie w rodzaju pośredniaka, jeszcze we wczesnych latach 70 –tych. Obecny prof. K.K jeszcze jako doktorant PW wychodził spod ręki swego „ojca” i u niego widział oraz praktykował czyli przećwiczył, ścieżki utrzymania w ryzach całego środowiska naukowego w swej dziedzinie ku swemu pożytkowi. Po osiągnięciu odpowiedniego formalnego statusu – w ramach opisanego wcześniej systemu - panowie profesorowie „ojciec” i syn” się rozdzieli. Zawodowy ojciec profesora K.K. na drodze do pozyskiwania kasy zajął pozycję jeśli nie ważniejszą strategicznie to na pewno równoległą do poprzedniej a „syn” zajął jego miejsce. Jakże wygodna to powstała sytuacja. O wiele lepszy dostęp do aparatury, jej serwisowania, zasiadanie po dwóch stronach lady pozyskiwania grantów i sprzedawania wyników. Nie chcę Państwa straszyć, ale tak oto ta hydra zrodzona administracyjnie i to w każdej dziedzinie jest gorsza niż ta, o którą trwają boje z Wymiarem Niesprawiedliwości – jak niektórzy mawiają. W tym przecież rezultaty poczynań sędziów są publicznie widoczne. To i ludzie widzą i w środowisku odczuwają. W nauce natomiast miliony są rozprowadzane w ciszy gabinetów. Wyczyny nie są jawne a tytuły brzmią obiecująco. Wszak nauka jest taką dziedziną działalności człowieka, której istota jest zamknięta do ściśle określonego grona z racji kompetencji. Stąd mamy jeden z fundamentalnych powodów, dla których poziom etyczny elity w nauce w nauce stanowi jeden z filarów, na których można cokolwiek budować, sensownie wydawać pieniądze publiczne i oczekiwać użytecznych rezultatów. Wobec niedostatku w tym zakresie – w realiach - bieda i poniżenie tych, zwłaszcza młodych naukowców, którzy zostają w Polsce, bo przed wyjazdem wstrzymuje ich sytuacja rodzinna – jest chowana w niewiedzy publicznej.

Przy kwitnącym w najlepsze systemie usług i powiązań wzajemnych.

W takich warunkach, tak działał zawodowy dziadek i ojciec pana prof. K.K. – dlaczegóż by miał on działać inaczej? Działał „normalnie” – czyli jak zwykle. Już był wdrożony proces przyznania Doktoratu HC naszej Alma Mater – AGH. Już trwała, obiektywnie należna mu, chwała za aktywny udział w przywracaniu czci człowiekowi, którego szczególnie zniszczyła i pohańbiła komuna, który w świecie jest nie tylko znany i cytowany najczęściej z Polskich nazwisk, a jest nazywany, i to bez cienia przesady, ojcem współczesnej mikroelektroniki światowej. A tu pac. Ze szczytu do lochu.

Co Pan Profesor zmalował – zaiste – nie wiem.

Wiem jednak na pewno, że co najmniej z nim na przyszłej ławie oskarżonych powinien się znaleźć i to na tronie z kolcami – cały system zawiadowania nauką. Obowiązuje on co do swych zasad od 1945 r do dziś - bez istotnych zmian. I to jedno powinno trafić do opinii publicznej i to przed tym jak rozlegnie się lament autorytetów.

Zmiana jest niezbędna i to wiadomo jaka.

Tyle, że kwik pseudoelit odrywanych od cieknącego nie tyle strumienia a rzeki finansowania – będzie okrutny.

Następny front? Tak – taki jest stan Państwa.

Pocieszę. Sądzę, iż mówimy o froncie o tyle prostszym, że to, co administracyjnie zepsuto – jest szansa administracyjnie naprawić, co z kolei pozwala mieć większą nadzieję na poprawę, niż w przypadku grupy, która sama się nazywa kastą i stawia się w pozycji arbitra we własnej sprawie – patrz TK.

W nauce, choć grupa trzymająca lejce, też sama traktuje się jak kasta – to jednak ten status może mieć odebrany. Będą mieli nadal tytuły, ale nagle nie będą mieli cmokierów i dworu – o ile nań sobie wiedzą i rzetelną myślą nie zasłużą, rzetelnego otoczenia, skupiając wokół siebie ludzi wedle poziomu kompetencji i etyki. Cała stajnia jest do posprzątania i ma jednak sporo znacznych rumaków – tyle, że dziś są one na uwięzi. Tak więc, nie jest źle, choć prof. K.K. może się poczuć pokrzywdzony. Wybrano i złapano jego, a inni i tak działają tak, jak im system nakazuje i pozwala. Czasem przestępczo bo system takie możliwości otwiera jako wręcz racjonalne.

Jak sądzę wystarczająco umotywowałem dlaczego zamknięcie prof. K.K. choć podkreślam – zapewne dobrze umotywowane – w najmniejszym stopniu nie jest działaniem naprawczym, a nawet można powiedzieć, mało sprawiedliwym. Absurd? Tak, jak najbardziej – ale on i jego poprzednicy tak działali, pełną garścią czerpali z zasobów swojej dziedziny. I mieli się świetnie. Dlaczegóż na niego padło?

Jeśli prof. K.K. dojdzie do ławy oskarżonych – to ciekaw jestem czy będzie on sam i tylko ze swej dziedziny.

Powtarzam, obok niego powinien zasiąść i cały system i ci którzy go zbudowali.

Dodam i kontynuowali.

PRZECZYTAJ

 📝 Najnowszy artykuł
20 Września 2024

Nasza bardzo wielka wina…

Odpowiedzialności za powódź nie da się zero jedynkowo przerzucić na kogokolwiek. Ci nie zrobili, ci zaniedbali, tamci protestowali, ci nie chcieli ustąpić, a jeszcze inni się wyprowadzić. Ale w tym jednym wypadku ta porażka nie jest sierotą… wszyscy jesteśmy jej rodzicami. Odpowiedzialności za powódź nie da się zero jedynkowo przerzucić na kogokolwiek. Ci nie zrobili, ci zaniedbali, tamci protestowali, ci nie chcieli ustąpić, a jeszcze inni

...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty i 36 sekund.)


20 Września 2024

Nasza bardzo wielka wina…

(141) Radosław Marciniak

Odpowiedzialności za powódź nie da się zero jedynkowo przerzucić na kogokolwiek. Ci nie zrobili, ci zaniedbali, tamci protestowali, ci nie chcieli...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty i 36 sekund.)


18 Września 2024

Feministki na wały, aktywiści na wały

(451) Radosław Marciniak

Najbardziej na świecie chciałbym zobaczyć na pierwszej linii walki z żywiołem pustoszącym południowo zachodnią część Polski wszelkiej maści...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 52 sekundy.)


16 Września 2024

Prognozy nie są przesadnie alarmujące, nie ma powodów do paniki – to słowa, które będą towarzyszyły Tuskowi do końca jego kariery politycznej

(795) Piotr Gursztyn

Donald Tusk nie jest politykiem przesadnie przywiązanym do mówienia prawdy. Ma silną osłonę medialną, więc długo będzie mu to uchodziło płazem. Ale...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 1 minuta i 58 sekund.)


13 Września 2024

Dlaczego z sekretarzem Blinkenem rozmawiał Cezary Tomczyk, czyli ktoś, kto cierpi na trwały rozstrój logiczny oraz kompetencyjny?

(310) Stanisław Janecki

Tomczyk to przykład „chłopca”, czyli specyficznego gatunku w polskiej polityce, obok Hołowni, Budki, Trzaskowskiego, Nitrasa, Szczerby czy …...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty i 49 sekund.)