- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 56 sekund.
Zapewne nie tylko na naszym osiedlu, ale o sposobach usłyszałem od swoich osiedlowych sąsiadów. Jeden nich po wyjściu z nowo otwartej Biedronki został zaczepiony przez młodego człowieka, który, łamaną polszczyzną, przedstawił mu się jako zagubiony na osiedlu Węgier, nie mogący znaleźć wyjazdu z osiedla. Na dowód znajomości wielowiekowych tradycji przyjaźni polsko – węgierskiej zacytował popularne przysłowie „Polak - Węgier dwa bratanki…”
Sąsiad, uczynny starszy człowiek, wytłumaczył mu jak najlepiej wyjechać, pokazując przedłużoną do ul. Ks. Siemaszki ul. Jaracza. Domniemany Węgier, wdzięczny za okazaną pomoc koniecznie chciał sąsiada obdarować jakimś prezentem. Sąsiad oczywiście się wzbraniał przed jego przyjęciem, tłumacząc, że informacji udzielił zupełnie bezinteresownie. Jego rozmówca nadal nalegał na przyjęcie podarunku dodatkowo proponując sąsiadowi podwiezienie do domu. Sąsiad, zorientował się z kim ma do czynienia, gdy zobaczył samochód domniemanego Madziara. Duży VAN na słowackiej rejestracji, wyposażony w kamery, GPS i inne cuda techniki wyraźnie pokazywał, o co domniemanemu zainteresowanemu chodzi. Chciał się zorientować, gdzie sąsiad mieszka, po czym – gdy ten wyjdzie z domu – prawdopodobny wspólnik dokona do niego włamania. Opowiadający mi o tym sąsiad wspomniał, że wcześniej słyszał o przypadkach zaczepiania starszych ludzi na osiedlu, ale zdecydował się – za naszym pośrednictwem – przestrzec mieszkańców osiedla aby nie wdawali się w takie debaty, z namolnymi młodymi ludźmi. Z pewnością nie ma to nic wspólnego z drugą częścią wspomnianego wcześniej przysłowia: „… i do szabli i do szklanki”